Rozdział 28 - Punkt widzenia

2.7K 111 5
                                    

Maraton - 2/5

Pov. Stave

Patrzyłem prosto w jej rozpłakane oczy. Była w okropnym stanie, ale mimo wszystko dla mnie wyglądała jak zawsze pięknie.

Wewnętrznie blokowałem możliwość przyjęcia jej słów do siebie. Gdy patrzyłem na nią widziałem drobną dziewczynę, którą życie nigdy nie oszczędzało. Od najmłodszych lat uczyła się jak być uległą, cichą i idealną żoną, a ja nie mogłem na to nic poradzić. Nie pozostawało mi nic innego jak wspierać ją i starać się na nowo nauczyć życia w normalnym społeczeństwie.

To w jaki sposób została wychowania najbardziej raniło ją samą, ale również mnie. Nie mogłem patrzeć jak dziewczyna, którą kocham, coraz to bardziej zatracała się w złudnym uczuciu wobec mnie.

Pomimo tego, że moje serce biło tylko dla niej, ona mnie nigdy nie kochała. Była do mnie przywiązana - to fakt. Od najmłodszych lat była uczona, aby mnie pokochać, więc tak też się stało, ale takie uczucie nie może być prawdziwe.

- Wiesz, o czym marzę? - zmieniłem temat po chwilowej ciszy, gdyż nie wiedziałem co odpowiedzieć na jej wyznanie miłości.

- Nie mam pojęcia - odparła, robiąc słodką i charakterystyczną dla siebie minę, przez którą zawsze miałem ochotę ucałować jej piękne, drobne usta.

- Marzy mi się, abyś mogła normalnie żyć - westchnąłem i złapałem jej dłoń, która znajdowała się na łóżku. Chciałem dotknąć ją bardziej, ale wiedziałem, że to niewinne chwycenie jej dłoni powinno być najbardziej odważnym ruchem z mojej strony. Nie mogłem przecież całować namiętnie jej ust, a później mówić jej, że nie możemy być razem. - Chciałbym abyś poszła na studia, zwiedziła cały świat, czasami imprezowała, poznawała nowych ludzi, w końcu się zakochała i założyła rodzinę... Znaczy nie chcę ci mówić, co masz konkretnie robić, ale chcę, abyś była po prostu szczęśliwa i korzystała w stu procentach z życia.

- Stave'ie, ja też bym tego chciała - uśmiechnęła się do mnie lekko, przez co ja odwzajemniłem jej uśmiech. - Chciałabym pójść kiedyś na studia, zwiedzić świat z tobą i z tobą imprezować. Zakochać się na nowo niepotrzebuję, bo już jestem zakochana w tobie. Rodzinę też bym chciała założyć, oczywiście z tobą, a nie z nikim innym - powiedziała, na co ja westchnąłem z niemocy. - Najbardziej jednak chciałabym sprawić jedną rzecz. Chciałabym, abyś w końcu pozwolił nam być razem. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. Wiem, że razem bylibyśmy szczęśliwi. Nie wiem, co ty czułeś, ale dla mnie ten czas, kiedy byliśmy razem, był najpiękniejszym okresem w moim życiu.

- Nie mów tak - odparłem, chcąc dla niej jak najlepiej. - Gdybym tylko mógł, to zabrałbym ciebie daleko od siebie, abyś nigdy już nie czuła się do nikogo przywiązana.

- Ale Stave... Ty naprawdę nic nie rozumiesz? - zapytała, a ja znowu widziałem jak w jej oczach pomału zbierają się łzy.

- Rozumiem wszystko jeszcze lepiej niż ty - westchnąłem z bólem i spojrzałem na żonę. - Tak będzie lepiej.

- Jeśli masz zamiar dłużej opowiadać mi takie bzdury, to wyjdź! - powiedziała głośno i podniosła się z łóżka, wyrywając swoją dłoń z mojego lekkiego uścisku.

- Aequor... Zrozum, że ja... - zacząłem, ale dziewczyna, aby mnie uciszyć rzuciła we mnie poduszką.

- Wyjdź! Nie chcę tego słuchać! - krzyknęła, udając silną, chociaż widziałem, że pomału zaczyna znowu płakać. Postanowiłem posłuchać jej prośby i bez żadnego zbędnego słowa po prostu opuścić jej pokój. - Jesteś zwykłym egoistą!

Nie wiem dlaczego, ale te słowa zadziałały na mnie jak płachta na byka. Odwróciłem się napięcie, aby przedstawić swoją odpowiedź.

- Wiesz co! - krzyknąłem w stronę niewiasty. - Gdybym był cholernym egoistą, to po prostu przyciągnąłbym cię teraz do siebie i ucałował każdy centymetr twojej słodkiej skóry! Ale do cholery tego nie robię, bo wiem, że wtedy zachowałbym się jak cholerny hipokryta! Nawet nie wiesz jak bardzo chcę przeplatać twoje włosy między palcami, obdarowywać cię krótkimi pocałunkami albo gładzić twoją delikatną skórę! Chcę abyś była cała moja, ale wiem, że byłoby to niesprawiedliwe względem ciebie.

- Może ja chcę, abyś mnie całował? - zapytała lekko podniesionym tonem, podchodząc do mnie. - Może ja właśnie chcę być cała twoja? A ty może zamiast decydować samemu, zapytałbyś chociaż raz mnie! Myślę, że to by było najbardziej sprawiedliwe względem mnie samej!

- To moja decyzja - odparłem, powoli się uspokajając. - Nie ważne co byś odpowiedziała, ja i tak czułbym się z tym źle. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć, Aequor, ale po prostu tak będzie lepiej...

- Proszę, wyjdź już stąd. Mam dosyć twojego głupiego gadania. Chcę pobyć w końcu sama, skoro nie potrafisz zrozumieć, że ciebie kocham - oznajmiła chłodnym tonem i odwróciła swój wzrok. Tym razem faktycznie posłuchałem i opuściłem jej pokój.

Ruszyłem w kierunku swojej sypialni. Zamknąłem za sobą drzwi i krzyknąłem głośno w poduszkę, aby stłumić dźwięk.

Aequor nie miała nigdy bladego pojęcia jak bardzo ja na tym wszystkim cierpię. Chcę dla niej jak najlepiej, a ona przez to jeszcze bardziej mnie nienawidzi. Chciałbym, aby między nami wszystko było jak w komediach romantycznych, ale nie chcę jej znowu wykorzystywać.

Ten czas, który spędziliśmy razem w Nowym Jorku i po powrocie z wycieczki był dla mnie jednym  z najcenniejszych czasów z mojego dorosłego życia. Nigdy wcześniej nie byłem taki szczęśliwy. Od śmierci matki dopiero Aequor udało się rozjaśnić moje życie i sprawić, że moje serce znowu zaczęło dla kogoś bić.

Tak bardzo pragnę jej pomóc. Pragnę sprawić, że w końcu będzie szczerze szczęśliwa i odnajdzie swoje prawdziwe uczucia oraz emocje. Wiem, że to co robię nie jest łatwe ani dla mnie, ani dla niej, ale zdaję sobię jednak sprawę, że chociaż jedno z nas w przyszłości będzie dzięki temu szczęśliwe.

Wtedy usiadłem gwałtownie na łóżku, wpadając na genialny pomysł. Pomyślałem sobie, że Aequor najbardziej nauczy się życia, gdy w końcu zacznie normalnie funkcjonować. Nie powinienem się dziwić, że żyje w złudnym uczuciu miłości, skoro trzymam ją zamkniętą w swoim domu jak w klatce.

Otworzyłem prędko swojego laptopa i zacząłem szukać w internecie ciekawych ofert pracy. Szybko zapisałem sobie interesujące propozycję w specjalnym forderze, aby przedstawić je mojej żonie. W prawdzie nie było ich dużo, ale doszedłem do wniosku, że na pewno wspólnie coś wybierzemy.

Moje poszukiwania szybko jednak przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem w ekran i ujrzałem napis Elle. Po przeczytaniu tego imienia automatycznie odebrałem połączenie.

- Stave, proszę przyjedź - usłyszałem zapłakany głos przyjaciółki. - Potrzebuję cię. Oni szykują Lucy do operacji. Mówią, że to dla niej ostatnia nadzieja. Ona może umrzeć, Stave. Ona może umrzeć.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz