Pov. Aequor
Rankiem obudził mnie telefon. Odebrałam go, będąc jeszcze zaspaną.- Zwalniam panią - usłyszałam głos szefa. - Słyszałem o tym, jak potraktowałaś mojego syna. Nie chcę współpracować z osobą nielojalną i kłamliwą.
Rozłączyłam się bez żadnego słowa. Po prostu zaakceptowałam ten stan rzeczy. Bardziej przeżywałam fakt, że najpewniej zostałam zatrudniona, ponieważ już w szpitalu spodobałam się synowi mojego byłego szefa - Aidenowi.
Nie zeszłam na śniadanie. Miałam wszystkiego dość i pomimo wielkiego głodu zdecydowałam się przegłodować cały dzień. Nie miałam, po co jeść. Całe życie straciło dla mnie sens.
W ogóle nie wstałam z łóżka. Wolałam przeleżeć resztę swojego marnego życia w swoim pokoju.
Nikt się mną nie przejmował. Zostałam sama. Zaczęłam powoli tęsknić za swoim domem w Sevilli i starymi przyjaciółmi. Chciałam do nich wrócić. Z nimi byłam zawsze szczęśliwa. A wiedziałam, że to już nigdy nie wróci. Poczęłam się zastanawiać, co u Margot. Tak bardzo za nią tęskniłam.
Pomału tak zaczęły wyglądać moje dni.Po kilkunastu dniach byłam jak żywy kościotrup: blada, ledwo trzymająca się na nogach, każdego ranka wymiotowałam. Dwa razy w ciągu dnia zdarzało mi się zjeść drobną przekąskę, aby mieć chociaż odrobinę energii do pójścia chociażby do toalety.
Okropnie się czułam. Miałam mdłości, bóle głowy i strasznie bolał mnie brzuch. Starałam się jednak ignorować wszystkie te objawy.
Sobotniego ranka udało mi się wywlec z łóżka resztkami sił. Szłam po przedpokoju, ledwo trzymając się na nogach, aby jakoś dojść do kuchni i wziąć szklankę wody, aby się nawodnić. Byłam taka słaba, że starałam się przejść całą drogę z zamkniętymi oczami. Powieki same mi się zamykały, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
W końcu upadłam, a moje ciało zatrzymało się na czymś miękkim. Poczułam znajomy zapach, który nieraz pieścił moje nozdrza. Więc bez zastanowienia położyłam swoją zmęczoną głowę na klatce piersiowej osoby, która zdążyła mnie powstrzymać przed upadkiem.
- Aequor, co się z tobą dzieje? W jakim ty jesteś stanie? - usłyszałam miły memu sercu głos. - Dzwonię po karetkę. Ty się ledwo trzymasz.
Nie miałam siły nic mówić. Przycisnęłam tylko mocniej, na ile tylko miałam siłę, swoją głowę do jego klatki piersiowej. Czułam jednak, że mężczyzna delikatnie łapie mnie, aby przenieść moje praktycznie bezwładne ciało do swojego pokoju. Delikatnie ułożył mnie na łóżku. Po czym odwrócił się ode mnie i wziął swój telefon.
Zemdliło mnie. Podniosłam się z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyłam do toalety, która znajdowała się parę metrów dalej. Znowu upadłam. Mąż mnie złapał w ostatniej chwili, a ja nie wytrzymałam i zwymiotowałam na podłogę.
Myślałam, że on mnie po tym zostawi, że będzie czuł do mnie obrzydzenie, a on tylko objął mnie czule i delikatnie ucałował moje włosy. Po czym wymamrotał pod nosem: "Trzymaj się, kochana. Bardzo ciebie kocham. Za chwilę zabiorę cię do lekarza" Więcej nie pamiętam. Zemdlałam.
Obudziłam się dopiero w szpitalu. Byłam podłączona do kroplówki. Obok mnie znajdował się stolik, a na nim bukiet polnych kwiatów. Myśl, że ktoś ofiarował mi kwiaty spowodowała mimowolnie uśmiech na mojej twarzy.
Byłam słaba, ale miałam już odrobinę więcej energii. Gdy tylko drzwi się otworzyły, a w nich stanął Stave z kubkiem kawy w dłoni, miałam ochotę wyskoczyć z łóżka i rzucić mu się na szyję.
- Obudziłaś się - podbiegł do mnie ze szczerym uśmiechem na ustach i usiadł obok mojego szpitalnego łóżka. - Nie masz pojęcia jak się martwiłem. Wyglądałaś tak strasznie. Bałem się, że już nie wstaniesz. Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego się głodziłaś?
CZYTASZ
Good wife
RomanceOsiemnastoletnia Aequor ma zostać sprzedana jako żona dla amerykańskiego miliardera - Stave'a Williams. Wszystko zaczęło się jeszcze wtedy kiedy była niemowlakiem. Została odnaleziona w koszyczku dryfującym po morzu. Los chciał tak, że morze wyrzuci...