Rozdział 32 - My się chyba znamy

2.7K 95 32
                                    

Nasza wspólnie spędzona noc była ostatnią czynnością, podczas której tak zbliżyliśmy się do siebie. Gdy wstałam o poranku i zobaczyłam, że mój ukochany znajduje się tuż obok mnie, miałam nadzieję, że może coś się zmieniło i będziemy mogli żyć jak dawniej. Myliłam się. Tamtego dnia, gdy tylko wstał przeprosił mnie za to, że spał całą noc koło mnie, wyszedł i od tamtego czasu zaczął mnie unikać.

Dopiero tydzień później rzekł do mnie sam z siebie, gdy czytałam jedną z książek w bibliotece.

- Aequor - zaczepił mnie nieśmiało. - Mam dla ciebie dobrą nowinę.

- O co chodzi? - odparłam ozięble. Za bardzo mnie krzywdził, abym mogła być dla niego milsza. Gdy tylko wspominałam nasze wspólne chwile i porównywałam je z tym, co jest teraz, moja każda taka myśl kończyła się płaczem. Nie wytrzymywałam tego. Obwiniałam się i żałowałam, że choćby w najbardziej błahej sprawie nie zachowałam się inaczej. Każdy mój dzień był dniem pełnym smutku, żalu i resztek nadziei, które malały z każdym kolejnym dniem. Powoli ją traciłam, a wraz z coraz większą stratą, rosła moja złość.

- W końcu ktoś odpisał w sprawie pracy. Jutro masz spotkanie kwalifikacyjne w Los Angeles. Kierowca może ciebie podwieźć. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie to pojutrze zaczniesz pracę - powiedział z delikatnie wyczuwalną radością w głosie, a po jego słowach nastała chwila ciszy.

- Coś jeszcze? - zapytałam oschłym tonem, na co Stave tylko lekko zmarszczył brwi.

- Nie, właściwie to tylko to. Chciałem cię o tym poinformować - rzekł, diametralnie zmieniając swój ton na bardziej profesjonalny i zdystansowany. - Miłego czytania i powodzenia - odparł i odwrócił się w stronę wyjścia.

- Mam do ciebie prośbę - zatrzymałam go, ledwo powstrzymując płacz. Jego ignorancja w stosunku do mnie wyzwalała we mnie wszystkie negatywne emocje. On teraz patrzył na mnie swoimi cudownymi oczami, które wciąż kochałam i zapewne będę kochać bez wzajemności do końca swoich dni, a ja wstrzymałam zły i udawałam silną jeszcze przez tę jedną ostatnią chwilę. - Proszę, zniknij z mojego życia i przestań mnie męczyć. Nie masz pojęcia, ile przez ciebie wycierpiałam.

- To właśnie staram się robić - odparł równie oschle, co ja wcześniej i wyszedł bez zbędnych dodatkowych słów, których może ja w tej chwili właśnie potrzebowałam.

Gdy drzwi tylko się zamknęły, ja przestałam skrywać emocje i kolejny raz głośno się rozpłakałam. Miałam wszystkiego dość. Moje życie traciło sens. Nie miałam już nic. Gdybym miała odwagę, to pewnie zrobiłabym sobie coś złego. Na szczęście stchórzyłam...

______

Następnego dnia udałam się na rozmowę o pracę. Poszło mi wyśmienicie jak na moje niskie kwalifikacje. Byłam szczęśliwa, że chociaż to udało mi się w tym trudnym dla mnie okresie. Wróciłam do domu i wchodząc, wpadłam na rozzłoszczoną Carrie, która wykrzykiwała przekleństwa za swoje plecy.

- Uważaj jak chodzisz, idiotko! - krzyknęła, gdy obie na siebie wpadłyśmy, a gdy tylko ujrzała, że to ja dodała z uśmiechem na ustach - Miej się na baczności, księżniczko, bo twoje bajeczne życie rozpłynie się szybciej niż myślisz.

- Nic o mnie nie wiesz - odparłam i weszłam do głównej części budynku, mijając wściekłą kobietę.

Gdy tylko weszłam ujrzałam osobę, z którą najpewniej przed wyjściem pokłóciła się Carrie. Na środku pomieszczenia stała Elle, mocno ściskając coś w swojej dłoni. Ujrzawszy mnie, schowała potajemnie przedmiot za swoje plecy i serdecznie się do mnie uśmiechnęła.

- Jak co poszła rozmowa o pracę, Aequor? Dostałaś się? - zapytała uprzejmym głosem.

- Co tutaj robiła Carrie i co ukrywasz przede mną za swoimi plecami? - zapytałam, nie odpowiadając na jej pytania i przybliżyłam się do niej, chcąc zdemaskować jej tajemnice, która wydawała mi się być bardzo podejrzana.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz