Rozdział 14 - Miasto nigdy nie śpi

4.3K 144 8
                                    

Patrzyłam na chłopaka ze łzami w oczach. Leżał na brudnym chodniku w ciemnej uliczce i patrzył na mnie spokojnie gładząc moje włosy.

- Boli cię? - zapytałam przerażona patrząc na ranę.

- Trochę, ale to nic ważnego. - mówił bawiąc się moimi włosami. - Najważniejsze, że z tobą wszystko dobrze.

- Dziękuję ci. - powiedziałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Nie powinnam sama z Elle jechać do centrum.

- Mogłaś poprosić o podwózkę. Poprosiłbym kierowcę lub sam bym was zabrał. - oznajmił czule.

- Nie chciałam wam zawracać głowy. - rzekłam patrząc na niego. - Mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś dać mi kilka dolarów, abym mogła oddać George'owi? Kiedyś ci oddam, jak znajdę pracę lub je jakoś zarobię.

- Oddałem już George'owi pieniądze. Ostatnio myśli tylko o niebieskich migdałach, bo dał ci pieniądze tylko na jedną stronę.

- Dziękuję, ja ci je kiedyś oddam. Jak będę mogła.

- Nie, nie musisz mi oddawać pieniędzy. Nie masz nawet skąd ich wziąć.

Uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go.

- Aua! - krzyknął, a ja go puściłam.

- Przepraszam... - powiedziałam cicho. - Chodź musimy iść do szpitala.

- Nie trzeba, wszystko jest dobrze. Wrócimy i ktoś opatrzy mi ranę.

- Nie Stave, musimy to zrobić jak najszybciej. - postawiłam na swoim i pomogłam mężowi wstać.

- To tylko małe draśnięcie. - mówił wstając. - W szpitalu mają pewnie ważniejsze sprawy.

Jednak ja go nie słuchałam, tylko prowadziłam do budynku z którego niedawno wychodziłam.

- Dobry wieczór! - powiedziałam podchodząc do recepcionistki. - Mój mąż został zraniony w ramię nożem. Czy ktoś mógłby rzucić na to okiem?

- Aequor, mówiłem ci, że to nic poważnego. - zaczął dotykając moją dłoń. - Chodźmy nie przeszkadzajmy pani...

- Czasami rany mogą wyglądać niepozornie, a mogą być bardzo groźne. - wtrąciła kobieta za ladą. - Za chwilę ktoś do państwa przyjdzie i obejrzy ranę. Teraz proszę wypełnić papiery.

Kobieta podała mi papiery i razem ze Stave'em usiadłam na holu. Pomogłam chłopakowi wszystko wypełnić i oddałam papiery kobiecie. Widziałam jak brunet był niezadowolony z naszego przyjścia tutaj, jednak czułam, że ukrywa przede mną ból ręki.

Chwilę później przyszła pielęgniarka i zaprowadziła nas w stronę sali.

- Stave, ja tu zostanę, a ty obiecaj, że powiesz prawdę lekarzowi. - oznajmiłam i spojrzałam na chłopaka.

- Dobrze, ale uważaj na siebie. - pocałował mnie w czoło i wszedł do sali.

Usiadłam na jednym z krzeseł i czekałam. Nie chciałam iść z nim, bo wiedziałam, że skoro ukrywał przede mną ból, to będzie to robił nawet wtedy kiedy przyjdzie do nas lekarz.

Siedziałam i patrzyłam na zegar. Czas mijał bardzo wolno. Minęło ledwo pięć minut, a ja już nie mogłam wyczekać z niecierpliwości. Widziałam jak w kółko przechodzą lekarze i pielęgniarki. Jeden z lekarzy wszedł do sali Stave'a. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo lekarz od razu zatrzasnął drzwi.

Po kolejnych kilku minutach z pokoju wyszedł doktor i mój chłopak. Miał na ręku bandaż, który powoli robił się czerwony od krwi. Podeszłam ostrożnie do wychodzących mężczyzn i starałam się za nimi nadążyć.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz