Rozdział 16 - Wieś

4.4K 143 9
                                    

Najbliższy czas minął zwyczajnie. Zgodnie ze słowami David'a ślubu nie było. Kompletnie nie wiedziałam co jest u Carrie. Nie miałam z nią żadnego kontaktu, zresztą tak samo jak Stave i reszta moich znajomych.

David aktualnie przebywał w klinice odwykowej znajdującej się w Szwajcarii. Wszystko to dzięki mojemu mężowi, który pomógł mu wszystko ogarnąć.

Tego dnia pakowałam się na wyjazd do babci Stave. Odwiedzenie tej wspaniałej kobiety przyprawiało mnie o wielką radość. Była to tak mała rzecz, tylko trzy dni, a jak mówił brunet, sprawiała, że byłam cała w skowronkach.

Nie wiem dlaczego zostawiłam pakowanie się na ostatnią chwilę. Latałam we wszystkie strony wybierając odpowiednie ciuchy, a chłopak tylko patrzył na mnie w milczeniu z delikatnym uśmiechem.

- Nie musisz sie tak spieszyć. - zaczął patrząc na zegarek. - Najważniejsze żebyś wzięła wszystko czego potrzebujesz.

Popatrzyłam na niego wystawiając głowę zza drzwi garderoby. Wyglądał na lekko znudzenego długim czekaniem na mnie. Wyszłam w pomieszczenia i włożyłam do walizki trzymaną przezemnie sukienkę.

- Wiem, że jesteś zły, że zostawiłam to na ostatnią chwilę. - oznajmiłam idąc do łazienki po potrzebne rzeczy. - Mogłam o tym pomyśleć wcześniej.

- Tak, ale teraz już nic nie zmienisz. - powiedział patrząc na mnie. - Po prostu się spakuj i za chwilę wyjedziemy.

- Bardzo sie spieszysz? - zapytałam wychodząc z toalety z niezbędnymi rzeczami.

- Wiesz trochę tak. Skoro będę cię odwoził do mojej babci, to chciałbym z nią też trochę pogadać i spędzić trochę czasu.

- Dobrze! - wykrzyczałam i zapięłam walizkę, poczym stanęłam na baczność. - Już jestem gotowa.

Razem ze Stave'em głośno się zaśmialiśmy. Brunet wziął ode mnie walizkę i zeszliśmy na dół do auta.

- Na pewno wzięłaś wszystko? - zapytał zatrzymując się przed samochodem.

- Tak, jestem tego pewna. - oznajmiłam otwierając sobie drzwi. Usiadłam wygodnie na siedzeniu, a mój mąż poszedł schować moją walizkę do bagażnika.

Chwilę później usiadł za kierownicą i ruszył ze mną w drogę. Początek trasy przebiegł nam w ciszy. On w ciszy patrzył na drogę prowadząc, co jakiś czas zerkając na mnie w lusterku. Ja patrzyłam przez okno, ale co chwilę przeglądałam się chłopakowi.

- Chcesz całą drogę spędzić w milczeniu? - zapytał przerywając ciszę po kilkunastu minutach.

- Mi to nie przeszkadza. - odparłam patrzac w okno. - Ile będzie trwała nasza podróż?

- Trzy i pół godziny. - stwierdził patrząc przed siebie. - Zostały nam jeszcze tylko około trzy godziny.

- A ty gdzie tak w ogóle jedziesz? - zapytałam znienacka.

- Na ważne spotkanie w San Francisco. - odparł chłodno. - Nic interesującego.

- Daleko to jest? - zapytałam zainteresowana tematem.

- To zależy. - rzekł sztywno. - Jakieś pięć godzin jazdy.

- Dlaczego nie zabierasz mnie nigdy ze sobą? Mogłabym poznać trochę USA. - dopytywałam dociekliwie.

- Takie spotkania są bardzo nudne i tak często na nie nie jeżdżę. - odpowiedział. - Praktycznie zawsze tylko jeżdżę, mam spotkanie i wracam. Ewentualnie sypiam jeśli jeżdżę gdzieś daleko. W San Francisco mam do załatwienia jeszcze pare spraw poza zebraniem.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz