Rozdział 27 - Przy tobie czuję się bezpieczna

2.8K 109 5
                                    

Maraton - 1/5

Zdenerwowana chodziłam po swoim pokoju, martwiąc się tym, co się dzieje w jednym z pomieszczeń tego domu, a dokładniej w gabinecie Stave'a.

Dręczyła mnie myśl, że nie powinnam zostawiać ich samych. Będąc tutaj, straciłam kontrolę nad sytuacją i nie mogłabym zainterweniować nawet jeśli mój mąż pobiłby swojego ojca do nieprzytomności.

W końcu drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a ja podskoczyłam ze zdenerwowania i spojrzałam w ich kierunku. Na szczęście był to Stave. Na nieszczęście cały pobrudzony krwią. Nie patrząc na to, rzuciłam mu się na szyję i mocno go uściskałam.

Mężczyzna zdjął moje dłonie ze swojego karku i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który uspokoił mój strach.

- Poszedł sobie i nigdy już nie wróci - wyznał cicho, trzymając moje zimne i blade dłonie. - Nie musisz się bać.

- Nic mu nie zrobiłeś? - zapytałam zmartwiona. - Nie będziesz miał przez to żadnych problemów?

- Niestety ten śmieć jeszcze żyje - odparł z lekko wyczuwalną złością w swoim głosie. - Nie sądzę jednak, aby robił jakieś problemy. Niech tylko spróbuje, to nie wyjdzie żywy z naszego spotkania.

- Stave, proszę, uspokój się - powiedziałam, aby chłopak przestał mówić i robić takie impulsywne rzeczy. - Ten człowiek nie jest wart twojej złości. Najważniejsze jest to, że wszystko jest dobrze i będziemy mogli być razem.

- Aequor, popełniłem błąd, zgadzając się na nasz związek - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Czułam jak powoli zbierają się mi w nich łzy. - Nie tak powinna wyglądać zdrowa relacja między dwójką ludzi. Wiedziałem to od początku, ale tak strasznie ciebie kocham, że mimo wszystko zgodziłem się ciągnąć tę relację, przez twoje zapewnienia, że ty również coś do mnie czujesz.

- Stave, proszę nie mów tak - powiedziałam, prawie płacząc. - Doskonale wiem do czego zmierzasz.

- Aequor, nie możemy tego dłużej ciągnąć - westchnął i złapał mocniej moje dłonie. Widziałam, że on również był bliski płaczu. - Nie wiem co faktycznie czujesz, ale wiem, że musimy zakończyć nas romans. Nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz, wiedząc, że moja ukochana udaje uczucia, bo jest zastraszana przez mojego ojca.

- Ale Stave... Zrozum, że ja ciebie szczerze kocham - odparłam wręcz błagalnym tonem - Pozwól mi opowiedzieć wszystko po kolei, proszę. Wiem, że wtedy zmienisz zdanie.

- Dobrze, a więc kiedy to się zaczęło? - zapytał mnie i pociągnął mnie na łóżko, abyśmy wspólnie na nim usiedli i porozmawiali na spokojnie. - Kiedy ten palant był u ciebie po raz pierwszy?

Wzięłam głęboki wdech, przetarłam swoje oczy od łez, a następnie spojrzałam na mężczyznę, który siedział przede mną i niecierpliwie wyczekiwał moich słów.

- Był u mnie tylko raz - przyznałam zgodnie z prawdą. - Było to kilka dni temu, gdy ciebie nie było w domu. Miałeś wtedy to niespodziewane spotkanie, a Elle nie przyszła.

- Tak wiem, to mi mówiłaś - westchnął z żalem w głosie. - Opowiedz mi, co się wtedy stało.

- Przedtem nie chciałeś tego słuchać - przypomniałam mu.

- Bałem się, że wtedy zabiłbym go za to co ci zrobił - odpowiedział z jeszcze większą złością i niecierpliwością niż chwilę temu. - Chcę wiedzieć.

- No to... - zawahałam się. - Po śniadaniu wróciłam do siebie i George chwilę później oznajmił mi, że mam gościa. Myślałam z początku, że to ty i się ucieszyłam, gdy tylko przekroczył próg do mojego pokoju spostrzegłam, że to twój ojciec. Wszedł do mojej sypialni i rozsiadł się na fotelu. Zaczął bardzo spokojnym tonem, a później oskarżył nas o udawanie małżeństwa. Starałam się bronić, ale moje tłumaczenia były na tyle głupie, że od razu nakrył mnie na nieporadnym kłamstwie i nie wahał się mnie uderzyć. Wylądowałam wtedy twarzą na podłodze, a później ciągnąc mnie za włosy, rzucił mnie na łóżko. Stwierdził, że manipuluję tobą i nie spełniam swoich obowiązków... A później... - nie mogłam już dłużej mówić, po prostu rozpłakałam się szczerymi łzami.

Zakryłam swoje oczy dłońmi, aby jakoś opanować swój wybuch emocji. Poczułam po chwili jak ciało mojego ukochanego delikatnie mnie obejmuje i pieści moje włosy.

- Nie płacz już, proszę. Cokolwiek ten dupek zrobił, ja i tak będę przy tobie i nie pozwolę, aby ponownie się do ciebie chociażby zbliżył - wyznał i niepewnie ucałował moje czoło.

- Dziękuję - westchnęłam i ponownie przetarłam swoje mokre od łez oczy, a następnie wyprostowałam się, aby dalej opowiedzieć tę historię Stave'owi. - Twój ojciec... - zaczęłam.

- Nie mów tak o nim. Dla mnie on już nigdy nie będzie moim ojcem, a zwykłym śmieciem - przerwał mi mężczyzna ze wściekłością w swoich oczach.

- Ten człowiek próbował mi wmówić, że jestem dziwką - odparłam, zachowując zimną krew, pomimo tego, że chciałam płakać na wspomnienie o tej rozmowie. - Powiedział, że jako Good wife powinnam spełniać twoje potrzeby seksualne, ponieważ jest to mój jedyny obowiązek w tym domu... Później zagroził mi, że jeśli dowie się, że tak nie jest, to sprawi, że wrócę z powrotem do Sevilli, a tam czeka mnie okrutny los jako rozwódki. Przedtem jeszcze... - próbowałam powiedzieć, o tym jak się na mnie rzucił, ale nie potrafiłam. W tym momencie ponownie się rozpłakałam.

- Co ten idiota jeszcze ci zrobił? - zapytał, będąc wyraźnie wściekłym. - Aequor! Odpowiedz! - krzyknął, na co ja jeszcze bardziej się rozryczałam. - Przepraszam, nie powinienem krzyczeć - przeprosił łagodniejszym tonem, gdy się tylko opamiętał. - Nie mogę po prostu znieść tego, że ten psychol mógł ciebie tknąć. Proszę, mów dalej...

- W pewnym momencie dodał, że jeśli nie będę spełniała twoich potrzeb seksualnych, to przyjdzie do mnie jeszcze raz i pokaże jak to się robi - wyznałam, nie hamując się od płaczu. - W pewnym momencie wręcz się na mnie rzucił. Trzymając mnie mocno, tak że nie mogłam nic zrobić, przybliżył do mnie swoją twarz. Myślałam, że on zrobi mi krzywdę. On był tak blisko... - dodałam i schowałam swoją zapłakaną twarz na piersi ukochanego.

- Kochanie, przepraszam, że ciebie nie ochroniłem. Myślałem, że on tu nie przyjdzie - westchnął z poczuciem winy. Mocno przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, przez co dokładnie słyszałam jego niespokojne bicie serca.

- Nie zostawiaj mnie, proszę - rzekłam cicho. - Przy tobie czuję się bezpieczna.

- Zadbam o to, abyś nie musiała się więcej bać - powiedział i ucałował czubek mojej głowy. - Wynajmę ochroniarzy, zainstaluje kamery... zrobię wszystko, abyś była bezpieczna.

- Mi wystarczy tylko twoja obecność - wyznałam, odrywając swoją twarz od jego ciała, aby spojrzeć mu prosto w oczy. - Stave, ja ciebie naprawdę kocham.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz