Chapter 34

91 5 1
                                    

Ubrana jak najlepiej jako druhna Jon, siedziałam w pomieszczeniu i czekałam aż mój narzeczony przyjdzie. Miał przynieść prezent, którego zapomniałam zabrać z willi. Najwidoczniej za dużo emocji mną kierowało, że zapomniałam takiej ważnej rzeczy.

Próbowałam się dodzwonić do Jimina, ale nie odbierał.

Dołączył do mnie wchodzić  ubrany w garnitur Namjoon.  Przystojnie wyglada w takim wydaniu, co nie zmienia faktu, iż wciąż byłam rozpaczona.

- Lila? Coś się stało? - pytał lider zespołu.

Bezradna poruszyłam ramionami w górę, a następnie w dół.

- Co znowu on ci zrobił? Zaraz czas na ich ślub, a ty siedzisz tutaj zapłakana - mówił obejmując mnie - Nie płacz, twój cały makijaż pójdzie na marne. Chcesz, aby Jon to znowu ci poprawiła?

- Nie chce, aby poprawiała. Powinna zająć się swoim ślubem - powiedziałam smutno. 

- Co tutaj się dzieje? - pytał zdziwiony  najstarszy członek zespołu, wchodząc do pomieszczenia.

- A jak myślisz? 

- To znowu on? Co znowu zrobił? Mam mu dać ostre lanie?

- Nie bądź taki brutalny, Jin.

Siedziałam skulona na kanapie, takiego załamania nigdy nie miałam.  Jak on mógł mnie tak zostawić? W dzień ślubu...

Wzięłam telefon do ręki, aby zobaczyć wiadomość, która przed chwilą do mnie przyszła.

„Przepraszam, kochanie. Kocham cię.  Zaraz będę przy tobie." 

Z jednej strony było zadowolenie, że jednak mnie nie wystawił z tym wszystkim, ale moja złość chyba była większa. 

Może to ja przesadzam i jestem zbyt przejęta całą sytuacją. Mój makijaż był już calutki do dupy, od nowa trzeba będzie go robić. Mój płacz każdy makijaż rozmaże, nawet ten wodoodporny.  Nie wiem co robić, potrzebuje czyjejś rady.

Poprosiłam chłopaków, aby poszukali Jon i opowiedzieli moją sytuacje. 

Spojrzałam w lustro, aż sama przemówiłam do siebie.

- Jak ty wyglądasz dziewczyno? Ty potrzebujesz makijażu całkowicie od nowa. 

Nie no... nie będę ukrywać tego, że jestem prawie w żałobie, tylko bez śmierci jakiegokolwiek człowieka. Nie będę się na niego patrzeć nawet podczas ślubu Jon.

Weszła do pomieszczenia zdenerwowana Jon, spojrzała na mnie zdziwiona. Plus był taki, że jeszcze nie miała na sobie sukni ślubnej, przeszkadzała by jej pewnie bardzo.

- Matko boska co się stało?! - zapytała dziewczyna klękając przede mną - O co poszło? Słyszałam krótkie streszczenie od lidera, ale był bardzo wkurzony i nie zrozumiałam zbyt wiele.

- Nie chce być twoim problemem, powinnaś zająć się swoim ślubem i tylko nim.

- Przestań! Ja już jestem prawie gotowa. Kochana opowiesz mi podczas robienia makijażu - uśmiechnęła się - Usiądź przed lustrem na tym krześle - pokazała palcem na obracalne, duże krzesło.

Posłuchałam się polecenia jej, aby nie utrudniać nic nikomu. Czuje się jakbym była problemem każdego możliwego człowieka.

- Jon... pokłóciłam się z nim przed wyjściem i zaczął rzucać rzeczami mówiąc, że nigdzie nie idzie. Pod wpływem emocji wyszłam z willi jak najszybciej, ale zapomniałam prezentu. Poprosiłam go o przywiezienie tego prezentu, to zaczął wyzywać mnie przez telefon. Nie wypada to tak, abym przyszła na twój ślub sama, jeżeli mam narzeczonego. Prawda? Przyznaj mi racje, bo ja nie widzę innej opcji w tym. 

- Nie powinien tak robić. Wiedząc, że masz dzisiaj stresujący dzień ze względu na to, iż jesteś moją druhną. 

- No właśnie! Ja mu nic nie zrobiłam! To on zaczął mnie atakować, że jestem zbyt wyzywająco ubrana. Rozumiesz to?! Debil.

- O Jezu! Przez taką głupotę? Co on ma w tej głowie - na chwile zamilkła panna młoda - Chociaż, gdyby tak pomyśleć to dobrze.

- Dobrze? Dobrze niby czemu?! - wrzasnęłam. 

- Bo jest o ciebie zazdrosny, co wiąże się z tym, że ciebie wciąż bardzo mocno kocha. Aż tak ciężko pomyśleć? Powinnaś się cieszyć.

- Jon! Ale wszystko z umieram powinno być robione.

- No tak, ale...

- Bez dwóch zdań, jeżeli mnie nie przeprosi na kolanach to zrywam zaręczyny daje mu miesiąc czasu!

Trainee Life cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz