✿ 39: Rozmowa

19K 1.2K 102
                                    

Czekam na dalsze propozycje, co do nowego tłumaczenia :) x

Patrzę przez kilka minut na mój telefon, po tym, jak Harry się rozłączył. Jak inna była ta rozmowa od tej, którą prowadziłam z Niallem kilka godzin wcześniej. Kiedy w mojej pracy zaczyna się układać, moje życie miłosne rozpada się na milion kawałków. 

Chociaż cieszę się, że powiedziałam Harry'emu o tej głupiej płycie, to moje serce i tak boli przez to, jak zareagował. Powoli przechodzę obok lśniącego samochodu, który mój szef dla mnie kupił i wsiadam do swojej nudnej Hondy. Rose mnie oczekuje. 

Moje ciało jest odrętwiałe podczas drogi do domu babci. Okrutne słowa Harry'ego wciąż odtwarzają się w mojej głowie. Myślałem, że jesteś inna, Leah Evans. Ale wychodzi na to, że jesteś taką samą suką, jak wszystkie inne, którymi się przejmowałem. 

...Ale wychodzi na to, że jesteś taką samą suką, jak wszystkie inne, którymi się przejmowałem. 


Zaciskam dłonie na kierownice, aż moje kłykcie są białe. Dociskam gaz i nie przejmuję się tym, że przekraczam dozwolona prędkość. Wiem tylko, że muszę wydostać się z tego samochodu, jak najszybciej. Mimo, że to tylko ja i moje myśli, mam wrażenie, że się duszę.

Kiedy dojeżdżam do domu Rose, wzdycham i idę wzdłuż podjazdu, a już po chwili pukam delikatnie w drzwi. Otwierają się praktycznie od razu i starsza kobieta uśmiecha się do mnie.

-Cześć, kochanie. Wyglądasz jak siedem nieszczęść - wita mnie. 

-I tak się też czuję - próbuję zażartować, jednak mój głos się załamuje i czuję, że zaraz zacznę płakać. 

Babcia przytula mnie. 

-W takim razie zróbmy trochę ciastek. To zawsze sprawia, że czuję się lepiej. 

Godzinę później, Rose i ja stoimy w kuchni z brudnymi dłońmi i jedna taca ciastek jest już w piekarniku. Moja koszulka jest w mące ale nie obchodzi mnie to. Zaczynam mieszać kolejną porcję sody oczyszczonej. 

-Więc, jak mają się sprawy z Edwardem? - pytam ją. To pierwsza poważna rzecz, która została powiedziała od kiedy tutaj jestem. Rose obchodzi się ze mną bardzo delikatnie i wiem, ze podejrzewa, że mój zły humor ma coś wspólnego z Harry'm. Od 30 minut mówi mi o różnych miejscach, gdzie najlepiej kupować posypkę do ciastek. 

Rose przestaje na moment mieszkać zanim odpowiada. 

-Nie ma ich. Nie spotykamy się już. 

-Co? Dlaczego nie? - parskam. - Na miłość boską, babciu ten mężczyzna chce cię poślubić. Jak mogłaś mu odmówić? 

-To proste - marszczy brwi, teraz miesza ciasto o wiele bardziej agresywnie. - Wszystko co muszę zrobic, to spojrzeć do lustra. Mój cały dom jest rozmiaru jednego z dziesięciu pokoi gościnnych Edward'a. Jem Cheeriosy na śniadanie, a on ma przygotowane profejsonalnie Jajka po benedyktyńsku. Jesteśmy od siebie zbyt różni, a ja jestem za stara żeby coś zmieniać.

Rozważam jej odpowiedź, kiedy dosypuję składniki do miski. Trochę mąki wysypuje się na moją bluzkę więc teraz jest jeszcze brudniejsza. 

-No ale to nie tak, że on cię o to prosi - zauważam. 

-Wiem - wzdycha. - W rzeczywistości, zeszłej nocy zaproponował żebyśmy mieszkali tutaj. 

Spoglądam na nią zaskoczona, moje mieszanie masy już dawno zapomniane. 

-Żartujesz. I co na to powiedziałaś?

-Powiedziałam, że nie oczywiście! - moja babcia miesza teraz coraz gwałtowniej i nie jestem pewna, czy ja bym była w stanie to tak robić. - Nie chcę żeby się tutaj przeprowadził. To nie byłoby fair w stosunku do niego. 

Yes, Sir || hs (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz