Praca jest o wiele przyjemniejsza od kiedy normalnie rozmawiam z Harry'm. W tym momencie, odbieram kilka dokumentów z jego biura podczas gdy on od pięciu minut zachwala moje czekoladowe klustersy.
-Serio, to niemożliwe, że nie dodajesz tam żadnego narkotyku. Są takie uzależniające - jęczy, jedząc już chyba dziesiąte ciasteczko dzisiaj. Już nie mówię o tym, że jest dopiero 10 rano.
-Nie, tylko cukier - odpowiadam, całkowicie nie poświęcając mu uwagi. Modele firmy, które powinnam teraz kserować leżały dokładnie tutaj jakąś godzinę wcześniej, mogę się o to założyć. Jednak teraz, nigdzie nie umiem ich znaleźć. Marszczę brwi i zaczynam szukać na stoliku obok.
-Nie wiem kto lubi je bardziej, ja czy Edward - komentuje. Jestem odwrócona do niego tyłem i słyszę szelest papieru. Dobry Boże, czy on je kolejnego?
-Edward jest chyba uzależniony od czekolady - zgadzam się, ciągle szukając. Zaczynam być trochę rozszalała. Gdzie mogłam położyć te głupie kartki?
-Myślę, że ja też zaczynam się nim stawać - wzdycha. - Hej, czego szukasz, tak swoją drogą?
Rzucam papierami o biurko w frustracji.
-Te modele, które chciałeś żebym skserowała! Przysięgam, że położyłam je na tym stoliku, a teraz ich nie ma!
Kiedy odwracam się w jego stronę po minie Harry'ego wnioskuję, że jest zadowolony z tego, że jestem zła, z całych sił próbuję nie wywrócić oczami. Co prawda teraz jesteśmy przyjaciółmi, czy jakkolwiek chcesz to nazwać ale i tak jest wkurzający.
-Chodzi ci o te? - pyta, podnosząc kartki papieru, których szukałam przez ostatnie dziesięć minut.
Moja twarz czerwieni się z zażenowania i złości.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że je masz?
-Bo to było zabawne - mówi prosto i tym razem wywracam oczami.
-Nie wiem, jak to możliwe, że ta firma odniosła taki sukces skoro dyrektor generalny jest najbardziej dziecinną osobą, jaką spotkałam - komentuję i wyrywam kartki z jego rąk.
-Hola, to, że nie jesteś już na okresie próbnym nie znaczy, że nie mogę cię zwolnić - ostrzega mnie.
-Jakbyś beze mnie funkcjonował - wytykam.
-Właściwie, nie wiem. Stałem się o wiele bardziej zależny od ciebie niż się tego spodziewałem - mówi.
Jego poważna odpowiedź, na moje kpiące pytanie zaskakuje mnie. Pierwsz raz, nie wiem co mu odpowiedzieć i stoję z otwartymi ustami, gapiąc się na niego jak idiotka. Kiedy czuję, że się rumienię, chcę sama siebie uderzyć ale zamiast tego uśmicham się w zażenowaniu.
-Dziękuję, Harry - mówię w końcu. Kiwa głową i przez parę sekund gapimy się na siebie, nie wiedząc co więcej powiedzieć.
Chwilę później drzwi do pomieszczenia otwierają się z głośnym uderzeniem i dziwię się, że się nie przewróciłam. Harry wygląda również na wystraszonego i nikt inny niż Ivy Jackson wchodzi do środka z uśmieszkiem pełnym satysfakcji.
-Dobrze, miło się rozmawiało Harry ale teraz pójdę już kserować te papiery, na razie! - mój głos jest trochę wyższy niż zwykle, kiedy szybko wychodzę z biura.
Nie jestem do końca pewna co właśnie się tam stało ale było to dziwne. Z jakiegoś powodu moje serce szybciej bije. Wmawiam sobie, że to tylko dlatego, że Ivy mnie wystraszyła jednak mój brzuch jakby wykręca się w różne strony.
Kocham pracę u Styles'a, naprawdę ale atmosfera jest zupełnie inna niż gdzie indziej. U Miller'a, mój szef miał około 5o lat i nazywał się Daniel Holt. Chociaż dogadywaliśmy się dobrze - dopóki mnie nie zwolnił - nasze rozmowy zawsze były na temat biznesu. Oczywiście miałam tam przyjaciół, takich jak Rachel...i Kenna, do momentu w którym okazało się, że jest totalną dziwką. Również Ryan ale on pracował w księgowości, a ja przy handlu detalicznym więc nigdy nie musieliśmy się dogadywać w sprawie pracy.