ROZDZIAŁ 28

7.8K 290 64
                                    


   Drzwi od naszej sypialni zatrzasnęły się z hukiem. Byłam pewna, że gdyby wisiały na ścianie obrazy to w tej chwili spadłyby jeden po drugim. Czułam w sobie ogromną złość, a brak możliwości wyładowania jej w jakikolwiek sposób przyprawiał mnie o mdłości. Wściekła wyszłam na taras, może chociaż papieros na chwilę mnie uspokoi. Wieczór był chłodny i orzeźwiający, jednak dreszcze, które chodziły po moim ciele, nie były oznaką chłodu. Czułam w kościach, co się święci i jaki to może mieć skutek. Moja podświadomość usiłowała przekonać mnie, że od samego początku wiedziałam, co nadejdzie. W głębi duszy czułam, że wszystko skończy się dobrze, jednak nie potrafiłam wyrzucić ze swojej głowy tysięcy czarnych scenariuszy. Bałam się o życie Vincenta, bałam się o Fabia, nie chciałam, żeby Adriano stracił ojca. Negatywne myśli uporczywie trzymały się mojej głowy i nie dawały mi spokoju.
Krążyłam po tarasie bez celu, odpalając papierosy niemal jeden od drugiego, nie spostrzegłam, nawet kiedy Vincent pojawił się obok mnie i wyjął z mojej dłoni kolejny niedopałek.
— wystarczy. — Powiedział zdecydowanym, surowym głosem, karcąc mnie przy tym swoim chłodnym spojrzeniem.
Podziałało. Jego głos wyciągnął mnie z wewnętrznego transu, co spowodowało, że wróciłam na ziemię.
— Masz rację, jeśli Elena mnie nie zabije, to przez tę kurwę zrobi to rak płuc.
Vincent uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego umięśniony tors, zaciągając się piżmowym zapachem. Czułam się bezpiecznie, zapominając na chwilę o tym, co jutro miało nadejść.
— Nie chcę, żebyś tam jechał. — powiedziałam po kilku minutach ciszy.
— Wiem kochanie. Ja też nie chcę, ale dobrze wiesz, że musimy to skończyć raz na zawsze, wrócę — zawsze wracam. — odpowiedział.
— Wiem i tej myśli się trzymam.
— serio myślisz, że dam się jej zabić? Za takiego słabeusza mnie masz? — odpowiedział, drocząc się.
— niech pomyślę...
— oj doigrasz się mała.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Vincent przerzucił mnie przez ramię i wniósł do sypialni. Nie rzucił mnie na łóżko, jak sądziłam, wniósł mnie do łazienki, gdzie dopiero mnie postawił na ziemi.
— wiesz, że nie to... — zanim zdążyłam dokończyć zdanie, jego usta wpiły się w moje, skutecznie uniemożliwiając mi wypowiedzenie czegokolwiek poza cichym jękiem.
Nasze języki tańczyły w jednym rytmie, rozpaczliwie szukając się nawzajem. Odruchowo zarzuciłam ręce na jego ramiona, a moje palce powędrowały w jego włosy. Ten gest spowodował, że Vincent zapłonął niczym pochodnia. Jego dłonie powędrowały do moich spodenek, które chwilę później swobodnie opadły na podłogę. Nie tracąc czasu niemal zerwałam z niego koszulkę, a po chwili odpinałam spodnie, które dołączyły do mojej garderoby leżącej na podłodze.
— wanna czy prysznic? — zapytał, łapiąc oddech.
— prysznic. — odpowiedziałam bez zastanowienia.
— Moja dziewczynka. — powiedział z satysfakcją. — ustaw wodę, zaraz wrócę. — wydał polecenie i wyszedł z łazienki.
Dreszcz podniecenia przesył moje ciało, byłam podekscytowana tym, co dla mnie przygotował, więc bez ociągania się, wykonałam jego polecenie.
Letnia woda przyjemnie opadała na moje rozgrzane ciało, dając cudowne ukojenie. Stałam pod dyszą prysznica z głową zwróconą do góry, było mi błogo i przyjemnie. Z letargu wyrwał mnie odgłos brzęczącego metalu. Nim zdążyłam otworzyć oczy, Vincent skutecznie zasłonił mi je satynową opaską. Szybkim ruchem uniósł moje ręce do góry i unieruchomił je kajdankami.
Moje ciało przeszył dreszcz podniecenia, oddech stał się szybszy i płytszy. Wiedziałam, co nastąpi i jarałam się tym niesamowicie. Uwielbiałam, gdy Vincent dominował, przynajmniej jeśli chodziło o seks. Doskonale znał moje potrzeby i pragnienia , doprowadzając mnie do skrajnej rozkoszy. Zasłonięte oczy jeszcze bardziej potęgowały doznania. Brak wzroku wyostrzał moje pozostałe zmysły a każdy najmniejszy ruch, jaki Vincent wykonywał ,odczuwałam dziesięć razy bardziej. Przylgnął do mnie ciałem, czułam na sobie każdy centymetr jego wilgotnego, umięśnionego ciała. Nasze usta złączyły się w jedną całość, języki tańczyły w jednym rytmie, ponownie szukając się wzajemnie. Vincent powoli przesuwał dłoń pon moim ciele, kierując ją wprost pomiędzy moje uda. Rozsunął mi lekko nogi, tak aby dostać się do centrum mojej rozkoszy. Chwilę później jego zwinne, silne palce, masowały nabrzmiałą z podniecenia łechtaczkę. Cichy jęk wydarł się z moich ust. Vincent wyraźnie zadowolony z mojej reakcji zaczął delikatnie gryźć moją szyję ,schodząc coraz niżej. Zatrzymał się na dłużej przy moich piersiach ,gryząc i liżąc sutki na zmianę. odchyliłam głowę lekko w tył, a ciało wygięłam w łuk.było mi błogo i cudownie. Chciałam w tej chwili wpleść palce w jego mokre włosy, jednak kajdanki skutecznie to uniemożliwiały. Wiłam się i jęczałam, a odgłosy mojej przyjemności ,odbijały się echem od wilgotnych ścian. Vincent nie przestając pieścić moich sutków, podniósł mnie za pośladki i posadził sobie na biodrach, wchodząc przy tym we mnie, mocno i stanowczo. Kolejna porcja podniecenia i rozkoszy zalała moje ciało, dając mi to, czego pragnęłam od poranka na strzelnicy. Ruchy mojego mężczyzny były mocne, silne i stanowcze. Wchodził we mnie szybko i niemal brutalnie. Nasze oddechy przyspieszyły, a rozgrzane do czerwoności ciała pędziły w szaleńczym tempie. Nagle Vins odstawił mnie na podłogę i jednym ruchem odwrócił do ściany. Moje policzki przylegały do mokrych kafelków. Chwycił mnie za włosy, odciągając głowę do tyłu. Kolejny raz wszedł we mnie mocno, wykonując płynne ruchy. Czułam, jak przyspiesza i wzmacnia każde pchnięcie. Bolesna rozkosz zbliżała nas oboje do upragnionego szczytu.
— Dojdź ze mną mała. — usłyszałam jego szept tuż przy uchu. Jego słowa podziałały na mnie niczym magiczne zaklęcie. W jednej chwili szczytowaliśmy razem, a krzyk mojej rozkoszy wypełniał wnętrze łazienki.
Zmęczeni i zadowoleni opadliśmy na siebie, próbując uspokoić oddechy. Chwilę później Vins uwolnił moje nadgarstki i zdjął z oczu mokrą opaskę. Uśmiechnął się łobuzersko zadowolony i spełniony.
— Już masz lepszy humor? — zapytał, nie przestając się uśmiechać.
— zdecydowanie. — odpowiedziałam, klepiąc go w tyłek i biorąc się za mydlenie ciała.
Po wspólnym prysznicu ubrani w ciepłe szlafroki udaliśmy się do sypialni . W kominku palił się ogień, tańcząc wesoło. Przyjemny półmrok wypełniał wnętrze sypialni, tworząc niesamowity, romantyczny klimat. Ułożyliśmy się wygodnie w satynowej pościeli, wcisnęłam się Vinsowi pod pachę, przytulając się policzkiem do jego nagiego torsu. Bawił się moimi włosami, oplatając je sobie na palce, ja natomiast zataczałam palcem koła na jego brzuchu. Jako pierwszy przerwał ciążąca ciszę.
— Co się dzieje mała? Widzę, że coś cię gryzie.
Podparłam się na łokciach ,tak by móc na niego spojrzeć.
— boję się Vins. Tak cholernie się boję. Nie wybaczę sobie, jeśli coś się komuś z was stanie. Iza o mało nie straciła małego, co jeśli straci Fabia? Wiem, że nie jesteś przyzwyczajony do normalnego spokojnego życia, ale ja nie wiem, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do twojego trybu życia i tych wyjazdów podszytych moim i jej strachem. — opadłam na jego nagi tors, tłumiąc łzy przerażenia, na myśl, że któryś z nich może nie wrócić.
— kochanie ja wiem, że się boisz, ale zrozum, że nie chce żyć w strachu, że któregoś dnia cię stracę przez tę wariatkę lub jej przydupasów. Musimy zamknąć tę sprawę do końca, a później będziemy żyć normalnie. Skończę ten rodzaj interesów, przysięgam. — Jego słowa były szczere i pełne wiary w to, że będzie nam dane normalnie żyć.
Objął mnie mocniej ramieniem i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Przebudziłam się w środku nocy, zegarek w telefonie wskazywał 3. Vincent spał spokojnie u mego boku. Odetchnęłam i z ulgą i tym razem zapadłam w spokojny, głęboki sen.

Kontrakt na seks : Kobiety VincentaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz