ROZDZIAŁ 4

15.4K 361 39
                                    

     
— Dzwoń do Vincenta! — rozkazał mi Sebastian. Jego numer znałam na pamięć, więc wykręciłam go, bez zastanowienia. Włączyłam na głośnik. Vins odebrał po drugim sygnale. 

— Lena? — Zapytał lekko nie pewnie. — Co się stało? 

Głos ugrzązł mi w gardle. 

Sebastian odpowiedział, zanim zdążyłam się odezwać. 

— Vincent, znaleźli nas. Jedziemy autostradą . Nie ma mowy o tym, żeby Lena jechała do matki. Co mam robić?

Napięcie, jakie ogarnęło Vincenta, było niemal namacalne. Oczami wyobraźni widziałam, jak dostaje szczękościsku z nerwów, a jego idealnie wyrzeźbione mięśnie się spinają. 

— Jedzcie na lotnisko, zaraz postawie chłopaków w stan gotowości i zarządzę, żeby czekał na was gotowy do odlotu. 

Odetchnęłam z ulgą. Pomimo powagi sytuacji cieszyłam się na taki obrót spraw. 

— Lena... — Vincent zwrócił się bezpośrednio do mnie. 

— Tak? 

— Wróć do mnie w jednym kawałku, proszę. Słuchaj się Sebastiana i wykonuj jego polecenia bez zastanowienia. — usłyszałam troskę w jego głosie. 

— Dobrze. 

— Samolot, którym będziecie lecieć, wyląduje na innym lotnisku dla bezpieczeństwa. Przyjadę po was i będę czekał. Musimy zachować najwyższe środki ostrożności. 

Sebastian słuchał jego słów z uwagą. 

— Jaki samochód was śledzi? — zapytał Vins. W tym momencie sportowe BMW uderzyło w tył naszej terenówki. 

— czarne, sportowe BMW na polskich blachach. Przyciemniane szyby, nie wiem, kto kieruje.

— Postaraj się ich zgubić. 

Sebastian przyspieszył. Pędził z zawrotną prędkością, wymijając na suwak kolejne samochody. Nie zwolnił, kiedy zaświeciło się czerwone światło na jednej z krzyżówek. Podobnie jak samochód, który nas gonił. 

— Pozabijasz nas! — krzyknęłam przerażona. 

— Seba wie, co robi. Zaufaj mu. — usłyszałam głos Vincenta. 

Zamknęłam oczy. Byłam przerażona. Z nerwów chciało mi się rzygać. Czułam, jak całe moje ciało drętwieje i ogarnia mnie stan paniki. Usiłowałam uspokoić oddech i kołatające serce. Zjechaliśmy z głównej trasy, kierując się na lotnisko. BMW zostało gdzieś w tyle, miałam nadzieję, że taki stan rzeczy potrwa już do końca tego szaleńczego pościgu. 

Pomimo tego, że zgubiliśmy ogon, Seba nadal pędził jak wariat. 

— Jak sytuacja? — zapytał Vins. 

— zgubiliśmy ogon na chwilę obecną. —Powiedział seba. 

— Nie byłabym tego taka pewna. — odpowiedziałam, wskazując na samochód, wyprzedzający nas. Przez szybę wychylił się typ w kominiarce z bronią. W tym momencie serce stanęło mi w gardle.

— Będzie strzelał! — krzyknęłam przerażona, zasłaniając oczy. 

— Mamy kuloodporny samochód. Nie martw się, wyjdziemy z tego żywi. 

Seba przyspieszył i uderzył z całej siły w samochód przed nami. Kierowca BMW stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w barierki ciągnące się wzdłuż trasy. 

Przyspieszyliśmy. Zobaczyłam znak mówiący o tym, że zjazd na lotnisko znajduje się za 2 kilometry. Odetchnęłam z ulgą. 

Nie całe 10 minut później biegłam wraz z Sebastianem przez lotnisko, kierując się do prywatnego samolotu. Wybiegliśmy na płytę. Vincent kazał nam zadzwonić, kiedy wsiądziemy do samolotu i będziemy bezpieczni. Od wejścia do samolotu dzieliło nas jakieś 20 metrów, kiedy usłyszałam wystrzał. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, jak Sebastian łapie się za bark. 

Kontrakt na seks : Kobiety VincentaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz