W przeddzień Bożego Narodzenia zostałam wypisana ze szpitala. Vincent podczas całego mojego pobytu, cierpliwie i troskliwie się mną zajmował. Każdy mój grymas, czy cichy jęk, kiedy próbowałam wstawać, traktował aż nazbyt poważnie, niemal co rusz był gotowy wzywać personel. Moje zapewnienia, że wszystko jest w porządku, nie przemawiały do niego w żaden sposób, więc dla jego lepszego samopoczucia, a mojego świętego spokoju, zgodziłam się na wykonanie, miliona dodatkowych badań.Wszystkie wyniki miałam rewelacyjne, lekarze nie mieli się do czego przyczepić, więc Vins nie miał wyjścia i musiał zgodzić się na to, żebym wreszcie wróciła do posiadłości. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie postawił warunku, że będzie kontaktował się z lekarzami o każdej porze dnia i nocy, jeśli cokolwiek go zaniepokoi.
Odkąd tylko minęły mi wszelkie bóle i moje samopoczucie poprawiło się, miałam nieodpartą ochotę na seks. mój mężczyzna natomiast, traktował mnie jak jajko i pomimo ogromnej chcicy, jaką mieliśmy oboje na siebie, stanowczo odmawiał. Czułam jednak, że w końcu się ugnie, na co miałam ogromną nadzieję.- Jesteś przewrażliwiony. - Powiedziałam, zirytowana jego zachowaniem. - Siebie zszywacie w domu, kule wyciągacie w samolocie albo samochodzie, a mnie traktujesz jak jajko.- Z Tobą jest inaczej kochanie. Muszę mieć pewność, że wszystko jest w porządku. - Odpowiedział, kładąc mi dłoń na udzie.Jechaliśmy do willi. Po przeszło dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu marzyłam o naszej sypialni i wspólnie spędzonym w niej czasie. Pomimo maksimum prywatności, jaką zapewniała nam prywatna sala, miałam dosyć i chciałam pobyć w normalnych warunkach ze swoim mężczyzną.- Możesz się zatrzymać? - Zapytałam, gdy jechaliśmy z Vinsem przez gęsto porośniętą alejkę.- Źle się czujesz? -zapytał z troską, hamując. Samochód zatrzymał się. Wysiadłam z niego, układając w głowie plan. Vincent chwilę później stał tuż obok mnie, nie odrywając ode mnie wzroku.- Co się dzieje mała? -patrzył na mnie z niepokojem. - Zadzwonić do lekarza?Nim zdążył sięgnąć do kieszeni po telefon, przywarłam do niego ustami. Objęłam go mocno za szyję i przyciągnęłam z całej siły do siebie.- Nie powinniśmy...-zaczął.- Cicho. Nie psuj chwili. - Powiedziałam, wracając do przerwanej mi uprzednio czynności.
Vincent nie walczył ze mną, dał się ponieść pożądaniu. Otworzył tylne drzwi BMW i ostrożnie położył mnie na kanapie. Zachłannie całował moje usta, przygryzając je co jakiś czas. Byłam stęskniona jego bliskości. Moje libido szalało, a ciało pragnęło poczuć go w sobie. Nie mieliśmy ani ochoty, ani czasu na gry wstępne. Vins w tempie błyskawicy, ściągnął ze mnie legginsy a z siebie dresy. Oparł się wygodnie o fotel i posadził mnie na sobie. Czułam każdy centymetr wchodzącego we mnie penisa, z każdą sekundą płonęłam coraz bardziej. Vins rozpiął moją bluzkę i uwolnił z koronkowego biustonosza moje piersi. Jego usta natychmiast odnalazły moje sutki, które na przemian całował i gryzł. Moje ciało owładnęły przyjemne dreszcze podniecenia, kiedy jego dłonie błądziły po moim stęsknionym pieszczot ciele. Położył ręce na moich pośladkach i pomagał mi delikatnie się unosić, wiedziałam, że pomimo żądzy, jaka w nim płonie, nie chciał, żebym się forsowała. Nasz szaleńczy pęd zwieńczył upragniony orgazm.
Opadłam zmęczona na jego tors, uśmiechając się szelmowsko.-Wykończysz mnie mała. -powiedział, całując czubek mojego nosa. W tym momencie przejechało obok nas auto. Kierowca zirytowany tym, że stoimy na środku drogi, otrąbił nas konkretnie.-Pierwszy raz cieszę się, że wszystkie twoje samochody mają przyciemniane i kuloodporne szyby. - Powiedziałam.- Nie do tego miały służyć, kiedy je kupowałem.- odpowiedział radośnie. - ale całkiem nieźle się spisują. - powiedział radośnie.Spełnieni, ubraliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę. Vins uśmiechał się od ucha do ucha podobnie jak ja. Przejeżdżaliśmy przez małą miejscowość, gdzie mijaliśmy przystrojone świątecznie domy włochów. Na fasadach budynków, radośnie mieniły się świątecznie światełka, a przez okna widać było przystrojone choinki. Gdzieniegdzie słychać było z otwartych okien gwar rozmów i przygotowywanych wieczerzy.Wjechaliśmy na podjazd posesji. Stało na nim kilka samochodów, wśród których rozpoznawałam samochody ochrony i Fabia. Kolejne trzy, były niewiadomego pochodzenia.- Mamy gości? - zapytałam.Vincent uśmiechał się tajemniczo i poprowadził mnie do wejścia. Nasza willa była przystrojona niczym pracownia świętego Mikołaja. Poręcz od schodów zdobiły liczne girlandy i światełka. Z sufitu zwisały łańcuchy i kolorowe lampiony, które pięknie świeciły. Na środku salonu, ustawiono ogromny stół, a tuż obok niego stanęła gigantycznych rozmiarów choinka. Tuż pod nią znajdował się stos prezentów. Oczy świeciły mi się radośnie, kiedy na to wszystko patrzyłam. Vins objął mnie w pasie od tylu i wtulił swoją twarz w moje włosy.- Podoba ci się? - zapytał, chociaż doskonale znał odpowiedź.-Jest cudownie! Dziękuję! Czuję się jak dziecko, które weszło do pracowni Mikołaja. -odwróciłam się do niego i pocałowałam. Byłam zachwycona widokiem, który zastałam w domu. Ogarnęła mnie fala radości, która przypomniała mi, dlaczego tak bardzo kocham święta Bożego Narodzenia.W salonie poza kilkoma służącymi nie było nikogo. Zastanawiałam się, do kogo należą samochody stojące na podjeździe, jednak wiedziałam, że mój mężczyzna nic mi nie powie. Uznałam, że zanim przywitam się ze wszystkimi, należałoby się ogarnąć do wieczerzy.- Chciałabym się wykąpać przed kolacją. Widzę, że mamy gości, ale oczywiście nie powiesz mi, kto do nas przyjechał prawda?- Chodź, pójdę z Tobą, a reszty dowiesz się podczas kolacji. - Odpowiedział i poprowadził mnie do naszej sypialni.Kiedy Vins otworzył drzwi do naszego pokoju, zaniemówiłam z wrażenia. Zadbał nie tylko o to, żeby nasz salon wyglądał magicznie, ale i sypialnia. Pościel na łóżku została zmieniona z satynowej na flanelową w świąteczny wzór. Zamiast narzuty na łóżku leżał grubo pleciony pled, który dla mnie był oznaką zimy i świąt. Obok kominka, w którym radośnie palił się ogień, stała choinka, przyozdobiona złotymi ozdobami. Na stole, na wprost kominka czekały na nas świąteczne kubki z kawą, która pachniała pomarańczą i cynamonem. Vincent podszedł do stolika i podał mi jeden z kubków. Aromatyczny zapach unosił się w całym pokoju i pieścił moje nozdrza. Byłam zachwycona, wszystkim, co dzisiejszego dnia zobaczyłam.-Nie wiem, skąd ty to wszystko wiesz, ale sprawiłeś mi tym wszystkim naprawdę ogromną radość.- To zasługa Izy. Poprosiłem ją, żeby przygotowali z Fabiem dom na święta. Iza powiedziała mi, jakiego masz świra na punkcie świąt i jak bardzo je kochasz, więc dałem jej wolną rękę. Myślę, że się udało. -Odpowiedział, wpatrując się we mnie.Płomienie oświetlały subtelnie sylwetkę mojego mężczyzny, co nadawało tej chwili magicznego klimatu. Czułam, jak wewnątrz mnie rodzi się ponownie pożądanie. Moje źrenice rozszerzyły się. Nie umknęło to Vincentowi.- o nie, kochanie. Maszerujemy pod prysznic, niedługo kolacja, nie możemy się spóźnić. - Powiedział radośnie. Odstawił kubek z kawą i podszedł do garderoby. Wyjął z niej pokrowiec z ubraniem i podał mi go.-Prezent od Vanessy, była zachwycona tym, jak prezentujesz się w jej sukni, więc uznała, że w tej będziesz wyglądać równie pięknie.Odsunęłam suwak pokrowca i wyjęłam suknię. Tym razem, Vanessa postawiła na intensywną czerwień.- Jest przepiękna- powiedziałam zachwycona kolorem kreacji. -To oficjalna kolacja? -zapytałam, widząc jak Vincent, wyjmuje z szafy garnitur.- Nie, dlaczego tak sądzisz? -zapytał zdziwiony. Widziałam na jego twarzy tajemniczy uśmiech, który sugerował mi, że wie więcej ode mnie, jednak niczego mi nie powie.-Garnitury wkładasz albo na oficjalne spotkania, albo wyjazdy służbowe, w domu raczej nie ubierasz się w stroje wizytowe, więc pomyślałam, że może ktoś z twoich kontrahentów do nas zawitał. - powiedziałam.-kochanie, są święta, rodzina w tym czasie jest dla mnie najważniejsza, a że mamy gości to wypadałoby przywitać ich w innym stroju niż dres. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło. Niespodziewanie zadzwonił jego telefon. Zostawiłam go samego w sypialni. Nie chciałam przeszkadzać w rozmowie, więc udałam się pod prysznic. Odkręciłam kurki, ustawiając temperaturę wody na odpowiednią dla mnie. Rozpuściłam włosy i stanęłam pod dyszą prysznica. Gorąca woda kojąco opadała na moje ciało. Zamknęłam oczy i stałam tak dłuższą chwilę, delektując się ciepłymi strumieniami. Nie spostrzegłam, kiedy Vins do mnie dołączył. Jego silne dłonie objęły moje piersi, a usta całowały kark.- spóźnimy się na kolację.-odpowiedziałam karcąco, chociaż cieszyłam się z jego bliskości.-trudno, bez nas nie zaczną, więc niech czekają.Czułam, jak się uśmiecha. Jego dłoń powędrowała między moje nogi. Natychmiast odnalazł to, czego szukał i wsunął we mnie palce. Delikatnie zataczał koła wewnątrz mnie, wprawiając moje ciało w coraz większe podniecenie. Mój cichy jęk rozkoszy, obudził w nim dzikie zwierze. Natarł na mnie swoim ciałem, wymuszając, żebym się pochyliła. Podparłam się dłońmi o ścianę, wypinając mocno pośladki. Wszedł we mnie szybko i mocno. Jego dłonie powędrowały na moje. Czułam, jak przytula się do moich pleców swoim nagim ciałem. Poruszał się szybko i mocno, doprowadzając mnie niemal na skraj rozkoszy. Kiedy oboje byliśmy bliscy osiągnięcia rozkoszy, odwrócił mnie i wziął na ręce. Oparł mnie plecami o chłodne kafelki i ponownie wszedł we mnie.- Chcę widzieć, jak dochodzisz. -powiedział.Pieprzył mnie mocno i szybko, tak jak oboje lubiliśmy najbardziej. Co jakiś czas drażnił zębami moje sutki. Szczyt osiągnęliśmy niemal równocześnie, wpatrując się w swoje oczy, to był ten rodzaj bliskości, który uwielbiałam. Strumienie gorącej wody opadały na nasze płonące ciała, a my wciąż patrzyliśmy na siebie zachłannie. Było nam mało. Ciągle mało.-Jesteś moim życiem. -Powiedział. - Kiedy znalazłem cię leżącą w kałuży krwi, myślałem, że cię straciłem. Zupełnie straciłem głowę i zimną krew, Gdyby nie Fabio i jego opanowanie nie wiem, co bym zrobił.-wyznał.-Kiedy twoje serce stanęło, myślałem, że to koniec. Wtedy pierwszy raz, poprosiłem Boga o pomoc. Błagałem go jak nigdy wcześniej o to, żeby mi ciebie nie odebrał. Byłem zdesperowany i załamany. Przy tobie jestem zupełnie innym człowiekiem Lenuś i jeśli tylko będzie taka możliwość, porzucę to życie. Nie chcę tego wszystkiego, jeśli ciebie zabraknie u mojego boku. -jego wyznanie mnie poruszyło. Widziałam, jak wiele kosztuje go, otworzenie się przede mną. Odkrywał się przede mną po raz kolejny, pokazując mi prawdziwego siebie. Dotknęłam dłonią jego twarzy. Złapał ją i pocałował.-Mówiłam ci, że twarda sztuka ze mnie i tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - odpowiedziałam.- Jestem wściekły, że tego wieczoru cię nie upilnowałem. Wybaczysz mi to kiedyś? -Mówiąc to, spuścił głowę.Dłońmi podniosłam jego twarz, wymuszając tym gestem, żeby na mnie spojrzał.- To nie twoja wina, że ona tam była. Nie mogłeś przewidzieć tego, co się stało, nikt z nas nie mógł. Jestem tu, żyję. Wszystko będzie dobrze i proszę cię, nie zadręczaj się już tym wszystkim, dobrze?Palcami dotknął mojej blizny na brzuchu.- Kiedy się zagoi, usuniemy ją laserami, żeby nie było śladu. - powiedział.- Nie chcę jej usuwać.Spojrzał na mnie zaskoczony.-Jesteś pewna? -To moja blizna wojenna. Ty też masz blizny. Kiedyś będziemy się z tego śmiać. To będzie taki mój nowy image żony mafiosa. - Odpowiedziałam radośnie. Moje porównanie spodobało mu się, bo wyraźnie się rozchmurzył.Po godzinie, oboje byliśmy gotowi, żeby przywitać gości. Stanęłam przed lustrem, chcąc zobaczyć efekt moich poczynań. Suknia, którą dostałam od Vanessy leżała na mnie idealnie. Suknia miała długi, koronkowy rękaw i była mocno, wycięta na plecach. Całość idealnie dopasowywała się do ciała, podkreślając figurę. Postawiłam na mocny makijaż, który idealnie podkreślał i uwydatniał moje oczy. Włosy upięłam w luźnego koka, dzięki czemu widoczne były moje plecy, które były ozdobą całej sukni. Vincent wpatrywał się w moje odbicie pożądliwym wzrokiem.- Wyglądasz cudownie. - powiedział.- Ty również. - odpowiedziałam, komplementując go. Uwielbiałam mojego mężczyznę w garniturze. Dzisiejszego wieczoru włożył granatowy garnitur z czerwonymi dodatkami. Idealnie dopasowany podkreślał jego boskie ciało. Zapach piżma działał podniecająco na moje zmysły w połączeniu z Vincentem ubranym w oficjalny strój.-Chodźmy, bo nie dotrzemy na kolację, jak tak dalej pójdzie. - Powiedziałam, usiłując opanować wzbierające we mnie podniecenie.Vins wyszczerzył się radośnie, widząc moją reakcję. Złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, nim zdążyłam wyjść z sypialni.-Po kolacji będziesz moja.- Wskazał głową na łóżko. Wiedziałam, co to oznacza. Szykował się piękny, ostry seks, w roli głównej z wiązaniem. Po moim ciele przeszedł dreszcz podniecenia, a w oczach zapłonęły kurwiki.Przy wigilijnym stole siedzieli już wszyscy. Tak jak Vins wspominał, bez nas nie zaczęli wieczerzy. Na nasz widok uśmiechnęli się radośnie. Iza z Fabiem siedzieli wraz z jej rodzicami, tuż obok nich siedziała Sophie z Antoniem i Veronicą. Moja matka siedziała z Alfredem. Obok Alfreda stały dwa puste krzesła, jak się domyślałam dla nas, a tuż obok nich siedziała Maria.-Buniu, tak się cieszę, że spędzasz z nami święta!-zwróciłam się do Marii.-Kochanie, ja się cieszę, że wszystko z Tobą w porządku. Strasznie się o ciebie martwiliśmy. - powiedziała Maria, tuląc mnie serdecznie.Przywitałam się z rodzicami Izy, wymieniając uściski, a następnie powitałam Sophie, Antonia i matkę Vincenta.-Myślałam, że odejdę od zmysłów, kiedy Fabio zadzwonił i powiedział mi, o tym, co się stało. Mam nadzieję, że już wszystko dobrze? - zapytała z troską Veronica, nie wypuszczając mnie z objęć.-Tak, wszystko dobrze. Vincent kazał zrobić mi milion badań, żeby mieć pewność, że nic mi nie jest.Veronica uśmiechnęła się promiennie.Przywitałam się z matką i Alfredem, po czym zasiadłam do stołu obok Vincenta. Stół uginał się pod ciężarem wszelkich potraw. Postawiono na połączenie kuchni włoskiej i polskiej, co dało taki efekt, że jedzenia było co niemiara. Oprócz naszych tradycyjnych dwunastu potraw na stole znajdowały się również dania tradycyjne dla włochów.Vincent wstał, żeby wygłosić świąteczne życzenia. Wszystkie oczy zwrócone były w jego stronę.- Moi drodzy, niezmierni miło jest mi was gościć w naszym domu. Pierwszy raz od bardzo dawna, czuję, że te święta są kompletne i rodzinne. Bez urazy mamo- zwrócił się do Veronici.- Bardzo długo szukałem powodu, dla którego mógłbym dalej żyć. Ten rok dał mi więcej, niż oczekiwałem, dał mi kobietę, z którą planuję się zestarzeć i żyć w spokoju. -Mówiąc to, zwrócił się w moją stronę.- Życzę każdemu z was spokoju, miłości i radości. Kochajmy bliskich, bądźmy zdrowi, spełniajmy marzenia, ale najważniejsze w tym wszystkim, żebyśmy byli sobą. Radosnych świąt kochani. - Po jego słowach mieliśmy zasiąść do wieczerzy, kiedy Alfred niespodziewanie wyszedł na chwilę, przepraszając wszystkich. Wrócił po kilku minutach z ogromnym bukietem róż.-Nie wierzę... - powiedziałam szeptem. -czy...?Vincent skinął przytakująco głową. Sama do końca nie wiedziałam, jakie uczucia mną władały w tym momencie. Oparłam się i czekałam na rozwój wydarzeń. Alfred stanął na wprost mojej matki i ukląkł na jedno kolano. W dłoni trzymał złote pudełko, w drugiej zaś ogromny bukiet róż.-Gabrielo, miłości mojego życia. Wiem, że spierdoliłem wszystko. - zaczął.-Oryginalny wstęp oświadczyn — skomentowałam szeptem.Vincent położył mi dłoń na udzie i nachylił się do mojego ucha-nie bądź wredna.Przemilczałam jego uwagę, czekając na dalszą część oświadczyn.- Ponad dwadzieścia lat temu, koncertowo spieprzyłem to, co było między nami. Jestem jednak przekonany, że los nie przypadkowo, postawił nas ponownie na swojej drodze. Tym razem nie chcę tego stracić i obiecuję, że już nigdy, nikt nas nie rozdzieli. Wobec tego, mam do ciebie jedno, bardzo ważne pytanie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną? - kiedy zadał pytanie, dłonie mu się trzęsły, a pot rosił jego czoło.Po policzkach mojej mamy, spływały łzy wzruszenia. Wszyscy wpatrywaliśmy się wyczekująco w nią, chcąc usłyszeć odpowiedź.-Tak Alfredzie, zostanę twoją żoną!- krzyknęła radośnie, rzucając się Alfredowi na szyję.Odetchnął z ulgą, ocierając pot z czoła.- Wiem, że wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno i masz pełne prawo mnie do mnie o to wielki żal.- Zwrócił się do mnie. -Nie oczekuję, że kiedykolwiek nazwiesz mnie tatą, bo nie zasłużyłem na to miano, jednak chciałbym cię prosić o pobłogosławienie naszego związku, czy mogłabyś?Nie wiem, kto był w większym szoku, ja czy moja przyjaciółka, która z całej tej szopki, która się właśnie rozgrywała, nie wiele wiedziała.- Oczywiście. Nie jestem przeciwna waszemu związkowi. Jesteście dorośli, macie moje błogosławieństwo. Nie oczekuj tego, że kiedykolwiek zwrócę się do ciebie tato, to, że mnie spłodziłeś, nie oznacza, że zasługujesz na miano ojca. Wychował mnie zupełnie inny człowiek, któremu jestem za to dozgonnie wdzięczna. To, że łączą nas więzy krwi, niczego nie zmienia. I proszę, nie miejcie przede mną tajemnic, mam ich serdecznie dosyć, bo w ostatnim czasie zbyt wiele z nich dotyka mnie bezpośrednio. Pomimo wszystko życzę wam szczęścia. -zakończyłam, wbijając szpilę Alfredowi i mojej mamie. Nie chciałam w żaden sposób ich urazić, jednak nagromadzone we mnie w ostatnim czasie emocje, potrzebowały ujścia. Miałam dosyć wszystkiego, co mnie ostatnio dotyczyło.Spojrzałam na Izę. Nie wierzyła w to, co przed chwilą usłyszała. Wiedziałam, że kiedy tylko zostaniemy same, będę musiała jej wszystko opowiedzieć, bo ciekawość zżerała ją już w tej chwili. Vincent nalał mi wina, żebym się nieco rozluźniła. Upiłam łyk.-Wiemy, że dziś jest dzień pełen emocji i wzruszeń, ale my także mamy dla was wiadomość.- Ciszę przerwał głos Sophie.- Spodziewamy się dziecka. -oznajmiła nam radosną nowinę.-Będę babcią!-powiedziała podekscytowana Veronica.Wszyscy rzucili się do składania gratulacji przyszłym rodzicom. Sophie płakała ze szczęścia wraz z matką. Kiedy emocje opadły, zasiedliśmy do kolacji. Wieczór był miły i spokojny, nic nie zwiastowało problemów. Wszyscy w radosnych nastrojach prowadzili wspólne rozmowy. Iza wraz z Sophie dyskutowały o dzieciach, moja matka wpatrywała się z czułością w swojego narzeczonego, Maria rozmawiała z rodzicami Izy, a ja siedziałam i cieszyłam się z tego, że są tu wszyscy, których kocham.-Chodź ze mną — powiedział Vincent -mam dla ciebie małą niespodziankę.Chwyciłam jego dłoń i podążałam za nim na taras.-Okryj się, wieczór jest chłodny.-Powiedział, zakładając mi swoją marynarkę. Lubiłam te jego drobne gesty. Przytrzymał drzwi, żebym mogła wyjść na zewnątrz.-zamknij oczy -powiedział, kiedy szliśmy alejką.-Kurwa mać!-ryknął zdenerwowany. -Marco, Rafael! - mimowolnie otworzyłam oczy. Zasłoniłam usta dłońmi, chcąc stłumić krzyk.- Powiedzcie mi, jak to jest kurwa możliwe! Dom wypchany ochroną po brzegi i żaden z was tego nie widział! - Vins był wściekły. Stałam jak sparaliżowana, usiłując nie patrzeć w to miejsce. Poczułam, jak odpływa ze mnie cała krew i przed oczami robi mi się ciemno.
CZYTASZ
Kontrakt na seks : Kobiety Vincenta
Romance"Czekałam zestresowana przed wejściem do kościoła. Moja suknia ślubna, połyskiwała radośnie dzięki promykom opadającego na nią słońca. Wiatr rozwiewał łagodnie moje włosy. Dziś miał nadejść najpiękniejszy i zarazem najszczęśliwszy dzień mojego życia...