- Kochanie, spójrz na mnie. - usłyszałam przyjemny głos mojego mężczyzny.
- Lepiej się czujesz? -zapytał z troską.
- Tak, zemdlałam? - zapytałam ,rozglądając się dookoła. Marco podał mi wodę. Powoli wracała mi świadomość. Przed oczami ponownie zobaczyłam obraz, który chwilę wcześniej tak na mnie podziałał.
- Kto tak okrutnie potraktował to biedne zwierzę?
Vincent nie odpowiedział , tylko podał mi kartkę , która przyczepiona była do zmasakrowanego szczeniaka.
- Co to znaczy? Możesz mi przetłumaczyć, co tu jest napisane? - podałam mu powtórnie kartkę , której treść napisana była w języku włoskim. Jedyne co zrozumiałam to podpis, którym było imię Eleny.
- "Spotka cię taki sam los szmato. Całuję Elena" - przeczytał Vins. Obok podpisu odbite były jaskrawo różową szminką jej usta.
- Ona jest psychiczna.- Skomentowałam.- Jak można w taki sposób potraktować takie zwierzątko. - Do oczu napłynęły mi łzy. Byłam zrozpaczona widokiem martwego szczeniaka. Elena doskonale wiedziała, że nie pasuję do tego świata i na każdym kroku starała mi się to udowodnić. Gra, którą ze mną toczyła , miała podłoże psychologiczne i najwidoczniej zależało jej na tym , żeby doprowadzić mnie tego typu czynnościami do obłędu. Nie chciałam dawać jej satysfakcji , zwłaszcza w tym momencie, kiedy z pewnością nas obserwowała. Ogarnęłam się i postanowiłam wziąć się w garść. Vincent objął mnie ramieniem. Był wściekły. Jego żuchwa zaciskała się nerwowo, a oczy płonęły czystą wściekłością.
- Marco! - Warknął. - Wytłumacz mi , w jaki sposób dostała się na teren posiadłości! Ochroniarze są uzbrojeni po zęby, a mimo to ta wariatka bez problemu wtargnęła na teren naszego domu i zabiła psa. - Nie krył nerwów.
- Szefie, ja i Rafael sprawdzaliśmy teren. Nie było nas zaledwie kilka minut. Zaniepokoiły nas dziwne odgłosy, w dwóch różnych częściach posiadłości więc ruszyliśmy, to sprawdzić. Musiała obserwować dom lub ktoś jej pomaga, bo to jest nie możliwe, żeby przedarła się przez ochronę. - Marco tłumaczył się gęsto, zapewne w obawie przed konsekwencjami, jakie mógł wobec nich zastosować Vincent.
Milczałam przez chwilę , analizując słowa chłopaka.
- W sumie , to możliwe, żeby się dostała do ogrodu. - Powiedziałam w zamyśleniu. Oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
- Co sugerujesz? - zapytał ,zaskoczony moimi słowami Marco.
- Alfred przyjechał ze swoimi gorylami, prawda? Oni również patrolują posesję? - zapytałam.
Marco w mgnieniu oka załapał, o co mi chodziło. Oczy rozbłysły mu w jednej sekundzie.
- Tak, kilku z nich zmienia się z naszymi chłopakami.
- Sprawdź kamery. - Polecił Vincent.
Marco pospiesznie ruszył w kierunku domu. Vincent podał mi dłoń i pomógł wstać.
- Jestem pełen podziwu , dla twojej zdolności szybkiego analizowania wszystkiego. - Powiedział, obejmując mnie w talii.
- Nie wierzę w przypadki. Nie sądzę, żeby to wszystko, co się ostatnio dzieje wokół mnie było przypadkowe. Zbyt wiele naraz tego ostatnio.
- Podsunęłaś nam dobry trop, jeśli kamery nam pokażą, kto w tym czasie się tu kręcił, Alfred będzie musiał pożegnać się z kilkoma swoimi ochroniarzami.
- Vins, ja myślę ,że on też jest w to wszystko zamieszany. Nie wydaje ci się ,że byłoby mu na rękę, gdyby mnie usunął?
Vincent spojrzał na mnie zszokowany.
CZYTASZ
Kontrakt na seks : Kobiety Vincenta
Romance"Czekałam zestresowana przed wejściem do kościoła. Moja suknia ślubna, połyskiwała radośnie dzięki promykom opadającego na nią słońca. Wiatr rozwiewał łagodnie moje włosy. Dziś miał nadejść najpiękniejszy i zarazem najszczęśliwszy dzień mojego życia...