Patrzyłem na swojego młodszego brata z niemym przerażeniem. Chociaż nie chciałem tego pokazywać , w środku żal rozrywał moje serce. Pomimo wszystko kochałem go na swój sposób, zawsze był moim młodszym, małym bratem. Ojciec miał racje, przytykając mi wiecznie , że jestem jak matka, zbyt miękki i zbyt uczuciowy. " Dziś byłbyś z niej dumny staruszku, jest prawdziwą twardzielką " - pomyślałem w duchu, przywołując obraz swojej matki mierzącej z broni do Victora. Zaskoczyła nas wszystkich tą postawą , chociaż wiem , że w środku cierpi. Victor tyle razy zawiódł nasze zaufanie, a ona zawsze miała wiarę w to , że w końcu dorośnie, zmądrzeje , zmieni się. Nikt nie miał w tym domu tyle wiary w ludzi i ufności w to ,że każdy człowiek jest dobry co ona. Znałem ludzi, znałem się też na ludziach i wiedziałem, kiedy nie warto kogoś ratować, a kiedy ktoś wręcz błaga o ratunek. Jednak z Victorem było inaczej, nagiąłem wiele zasad na prośbę naszej matki. Gdyby nie ona zapewne nie przeżyłby, kiedy po raz pierwszy nas zdradził. Tylko przez wzgląd na nią , nie strzeliłem mu wtedy w głowę.
-Vins, co robimy? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela. Oderwałem zamyślony wzrok od brata i przeniosłem spojrzenie na Fabia.
- Zabierzcie go na bunkry, zaraz tam przyjdę , chcę się tylko upewnić , że z mamą wszystko w porządku.
Fabio, skinął głową i gestem przywołał Ezzio. Prowadzili Victora tam , skąd żaden człowiek nie wychodzi o własnych siłach. Kiedy zniknęli mi z pola widzenia , udałem się do kuchennej wyspy, przy której siedziała moja ukochana wraz z mamą. Obie wciąż w lekkim szoku trzymane przez adrenalinę siedziały w milczeniu, wpatrując się w kubki z herbatą.
-Mamo? -zawołałem ją łagodnie. Uśmiechnęła się lekko , chociaż po jej oczach widziałem , że w środku rozrywa ją ból. Objąłem jej wątłe ramiona i przytuliłem do siebie. Lena nie chcąc nam przeszkadzać, wstała z barowego stołka i wskazała mi , że idzie umyć ręce z krwi Marco. Kochałem ją za to , że potrafiła w każdej chwili intuicyjnie wczuć się w sytuację i kiedy tego wymagała — usunąć się, żeby człowiek miał chwilę prywatności. Puściłem jej oko i uśmiechnąłem się lekko. Zniknęła z kuchni bezszelestnie.
- Jesteś pewna tego, co powiedziałaś? - zacząłem lekko, musiałem mieć jasność sytuacji, tak żeby przez kolejne dekady mama nie obwiniała mnie za śmierć Victora. Westchnęła ciężko, po policzku spłynęła jej łza, obtarła ją opuszkiem palca i odwróciła się do mnie. Jej wielkie, błękitne oczy patrzyły wprost w moje. Pogładziła mój policzek.
-synku , żadna matka nie chce śmierci swojego dziecka, gdybym tego chciała, byłabym prawdziwym tyranem, a nie człowiekiem. Serce mi każe walczyć, natomiast rozum mówi , że nie warto. Może źle ubrałam to w słowa, ja po prostu wiem , że on się nie zmieni. Dzisiaj, kiedy celował z broni do Leny, kiedy postrzelił Marco i zaplanował t wszystko tak dokładnie , mieszkając tu z nami pod jednym dachem, coś we mnie pękło. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś jej zrobił. Kochanie ja wiem , że wtedy cię prosiłam o litość dla niego i doceniam to ogromnie, bo pomimo tego, jakie zasady wpoił ci ojciec , nagiąłeś je , biorąc na siebie wszelkie konsekwencje swojej decyzji. Tak teraz proszę cię, zakończ ten horror. To nie jest Victor, którego kochałam i o którego dbałam. To potwór bez uczuć. Od momentu, w którym znalazł się w tym domu, czułam , że jest z nim coś nie tak. I chyba nie tylko ja. Marco wspominał mi parę razy, że się dziwnie zachowuje , chociaż ja to bagatelizowałam, uznając, że musimy mu dać trochę czasu na przystosowanie się, tak teraz wiem , że popełniłam ogromny błąd. Nie miej mi tego, za złe proszę. - przerwała swój monolog, czekając na moją reakcję.
- Mamo, nigdy niczego nie miałem ci za złe. Wiesz dobrze , że zawsze staram się liczyć z twoim zdaniem, więc nie proś mnie, o wybaczenie. Nie chcę, żebyś po tym, co się dziś stanie , miała do mnie jakikolwiek żal. Jestem między młotem a kowadłem. -Ukryłem twarz w dłoniach, wypuszczając przy tym ciężko powietrze.
CZYTASZ
Kontrakt na seks : Kobiety Vincenta
Romance"Czekałam zestresowana przed wejściem do kościoła. Moja suknia ślubna, połyskiwała radośnie dzięki promykom opadającego na nią słońca. Wiatr rozwiewał łagodnie moje włosy. Dziś miał nadejść najpiękniejszy i zarazem najszczęśliwszy dzień mojego życia...