ROZDZIAŁ 14

10.6K 313 65
                                    

   

Czekałam zestresowana przed wejściem do kościoła. Moja suknia ślubna połyskiwała radośnie dzięki promykom opadającego na nią słońca. Wiatr rozwiewał łagodnie moje włosy. Dziś miał nadejść najpiękniejszy i zarazem najszczęśliwszy dzień mojego życia. Usłyszałam kroki. Odwróciłam się z przekonaniem, że zobaczę za chwilę swojego przyszłego męża. Jakie było moje zdziwienia, gdy zamiast niego, zobaczyłam ją. Elena stała na wprost mnie w sukni ślubnej. Rozejrzałam się, nigdzie nie było Vincenta.

— On i tak nie przyjdzie. — Usłyszałam jej szyderczy głos.

Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Wpatrywałam się w piękną, trochę szaloną twarz dziewczyny, z nadzieją, że mój ukochany się pojawi.

— Vincent wybrał mnie. Nic tu po tobie. — Powiedziała Elena, wskazując dłonią samochód przed bramą kościoła. W środku siedział mój mężczyzna.

Łzy napłynęły mi do oczu. Podniosłam suknie i biegłam przed siebie....

— Pani Leno, budzimy się. Proszę otworzyć oczy. — usłyszałam przyjemny, kobiecy głos, mówiący do mnie po angielsku.

— Czemu nie reaguje? — zapytał Vincent.

— Reaguje, proszę się przyjrzeć. —Powiedziała kobieta.

Powoli otwierałam oczy. Oślepiająca biel, sprawiała, że miałam trudności z otwarciem powiek. Po kilkunastu sekundach, jak przez mgłę wpatrywałam się w sufit sali.

— Gdzie ja jestem? — wychrypiałam.

— Jest Pani w szpitalu. Jak się Pani czuje?

— Chce mi się spać. Boli mnie głowa.

— Wykonamy kilka badań i pozwolę Pani odpocząć.

Pani doktor sprawnie uwinęła się z badaniami. Zmierzono mi ciśnienie, sprawdzono odruchy, pobrano mi krew i zmieniono opatrunek na brzuchu. Po wszystkim zostawiono nas z Vincentem samych w sali.

Przez cały ten czas, Vins był przy mnie, obserwując uważnie poczynania lekarzy i moją reakcję na każdy ich dotyk i ruch.

Gdy zostaliśmy sami, złapał moja dłoń i wtulił w nią swoją twarz.

— Tak się bałem kochanie, że już więcej cię nie zobaczę. Kiedy Cię znalazłem na korytarzu, w kałuży krwi, myślałem, że to koniec. — Po jego policzkach spłynęły łzy.

Chciałam się podnieść, żeby go przytulić, jednak ból brzucha skutecznie mi to uniemożliwił.

— możesz podnieść mi oparcie łóżka? Chciałabym cię przytulić.

Wykonał moją prośbę.

Znajdowałam się zapewne w prywatnej sali, bo ani odrobinę nie przypominała zimnych szpitalnych pomieszczeń. Ściany były pomalowane w odcieniach przyjemnego ciepłego beżu i brązu. Sala a może pokój, spokojnie mogłaby zmieścić jeszcze trzy łóżka. Tuż obok mojego, znajdowała się sofa, na której zapewne spał Vincent. Na wprost mojego łóżka mieściła się jasna szafa, odsunięta ukazywała zawartość, kilka ubrań, kosmetyki, wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

— Śpisz tutaj? — zapytałam Vinsa.

— Odkąd tylko tu trafiłaś. Nie wychodzę stąd. Fabio, przywozi mi rzeczy i zabiera. — odpowiedział, wpatrując się we mnie.

— Jesteś w stanie opowiedzieć mi, co się wydarzyło tamtego wieczoru? — zapytał.

Usiłowałam sobie dokładnie przypomnieć, co się stało, jednak miałam z tym spore trudności.

Kontrakt na seks : Kobiety VincentaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz