Niedziela nie różniła się niczym od innych wolnych dni. Wstałem dość późno, a po nieprzespanej nocy na nic bardziej kreatywnego niż tosty na śniadanie w porze obiadowej nie było mnie stać. Zasiadłem przed telewizorem i nie wiem kiedy udało mi się zasnąć. Obudziłem się wieczorem, około 23, Zayn wrócił już do domu i musiał coś wcześniej gotować ponieważ w powietrzu unosił się zapach orientalnych przypraw.
Wziąłem prysznic i przygotowałem na jutrzejszy dzień jasnoniebieską koszulę, ulubione czarne rurki i czarną marynarkę. Czując coraz większe zmęczenie postanowiłem się położyć, nadal zastanawiałem się nad wydarzeniem sprzed kilku dni oraz prawie tragedią z wczorajszego wieczoru.
Gdybym wiedział że stanie się to co się stało w życiu bym tego nie zrobił, mam na myśli nie poszedłbym spać, albo skupił się na czymś innym... Rano obudziłem się z stojącą pałką.
Ten fakt chyba wystarcza więc nie muszę opowiadać snu w którym zielonooki chłopak z burzą ciemnobrązowych loków i z pociągającymi, pełnymi, malinowymi ustami, którymi otacza mojego przyjaciela robi mi najlepszego loda w moim życiu. Prawda? No właśnie. Poradziłem sobie z "problemem" pod prysznicem.
Na uczelni okazało się, że przyszedłem o godzinę wcześniej niż powinienem, byłem totalnie zakręcony... Gdy zaczęły się moje zajęcia nie mogłem pohamować uśmiechu. Uwielbiałem akty, ludzkie ciało, jego proporcje.
Po wejściu na salę zacząłem ustawiać scenerię, rozłożyłem w niektórych miejscach różne przedmioty, by studenci przekonali się, że uchwycenie człowieka na obrazie jest dużo trudniejsze od rzeczy martwych. Później studenci zaczęli wchodzić na salę z wielkim entuzjazmem.
Z tego co było mi wiadomo, model miał zjawić się o 10. Spojrzałem na zegarek kiedy drzwi otworzyły się...
Kurwa.
- Witam, ja do pana Louisa Tomlinsona, miałem pozować do aktu. To tutaj prawda? - Brązowowłosy chłopak podrapał się nerwowo po karku szukając mnie wzrokiem. Jego mina była wręcz komiczna gdy jego intensywnie zielone oczy napotkały moją osobę. Ja gdy go ujrzałem zapewne nie wyglądałem inaczej. Jego oczy były ogromne, twarz lekko zszokowana.
- Tak, tak to tutaj. - Odparłem i przełknąłem ciężko ślinę. Wskazałem na parawan stojący w końcu sali. - Proszę się... Hmm... Przygotować. - Gdyby ktoś powiedział ze byłem zdenerwowany poprawiłbym go. Ja byłem cholernie zdenerwowany. Chłopak jedynie sknął głową i zmierzył w wyznaczone preze mnie miejsce.
"Dlaczego on? Dlaczego obiekt moich snów, koleś który wpadł na mnie na korytarzu i omal nie zginął pod kołami samochodu prowadzonego przez mojego kumpla oraz niesamowicie przystojny chłopak z pięknymi zielonymi oczami i burzą ciemnych loków pozujący właśnie do aktu w sali w której prowadze zajęcia to jedna osoba?" - Po wypowiedzeniu sobie w myślach tych słów zadałem sobie emocjonalny policzek, bo wtedy chłopak wyszedł. Ubrany w czarny satynowy szlafrok. Jego loki wczesniej schowane pod bordową beanie, teraz okalały jego piękną twarz. Zdecydowanie pożerałem go wzrokiem.
- Czy już mogę? - Zapytał lekko wydymając dolną wragę co w jego przypadku było cholernie seksowne. Cholera! Dlaczego mi to robił? Rozchylił lekko poły czarnego materiału odsłaniając tatuaże na klatce piersiowej. Patrzył na mnie prowokująco, pewnie zauważył jak się gapię... Skinąłem głową, nie wypowiadając żadnego słowa. Mój głos załamałby się i stałby się wyższy, a nie chciałem ośmieszyć się w oczach studentów. Szczególnie dlatego, że przy jego niskim i seksownie chrypiatym głosie, mój wypadłby słabo. Zdjął z siebie szlafrok odsłaniając więcej bladego ciała pokrytego tatuażami. Kurwa pierdolona mać! Czy jego nogi miały koniec? Piękna twarz, idealne ciało, cudowny głos... Chodząca definicja piękna.
- Jak mam się ustawić? - Zapytał wyrywając mnie z zamyślenia. Niech to szlag... Znowu mnie przyłapał. Popatrzył n mnie tym konkretnym spojrzeniem i kurwa jego pierdolona mać! Puścił mi oczko, pieprzony perwers. Tym razem nie mogłem milczeć.
- Po prostu ma być ci wygodnie. - Udało mi się zabrzmieć pewnie, ale po chwili i tak żałowałem tego cholernego dnia.
- Dobrze. - Chłopak usiadł na podłodze, podparł się na łokciach półleżąc i on znów. Znów to zrobił. Kolejny raz popatrzył na mnie w ten cholerny prowokujący sposób, do tego jeszcze przygryzł wargę. Dość! Musiałem usiąść za biurkiem, gdyż krew z mojego mózgu... Hmm... Powiedzmy, że skupiła się w dolnych partiach mojego ciała, uniemożliwiając mi rozsądne myślenie.
Pierwsza jak i druga godzina minęła dość mozolnie. Cały czas kątem oka widziałem lokatego chłopaka, który z resztą tez mnie obserwował. Na szczęście między trzecią, a czwartą godziną studenci mieli godzinę przerwy, na to, by móc coś zjeść. Sądziłem, że chłopak też uda się na lunch.
- Mogę zjeść jeden z owoców? Zapytał wskazując na miskę z owocami ustawioną jako rekwizyt.
- Tak, tak oczywiście. - Mruknąłem notując coś w notatniku. Po chwili uniosłem wzrok i nie wiem co mnie do tego podkusiło... Chłopak obrał sobie za cel banana... Kurwa. BANANA... Nie mogło to być kiwi, mango, winogrono, pierdolona mandarynka tylko banan. W tym momencie kiedy na niego popatrzyłem on spojrzał mi w oczy i wsunął sobie do ust połowę długości owocu co wyglądało conajmniej dwuznacznie.
Zaschło mi w gardle. Nie wiedziałem co robić z sobą i z erekcją, która wyraźnie i boleśnie dawała o sobie znać. Próbowałem ignorować jego zachowanie, zachowywać się jakby to nie miało miejsca... I poległem, moje myśli krążyły wokół banana i tego co byłoby gdyby zamiast banana, w ustach bruneta pojawił się mój członek.
- Pomóc panu? - Moją szyję owiał ciepły oddech, a ciało zadrżało na ton jego głosu oraz przez dotyk dłoni którą położył na moim ramieniu, a następnie zsunął ją przez tors zatrzymując się na wypukłości w moich spodniach którą scisnął. Po pierwsze jakim cudem zakradł się tak że go nie zauważyłem ani nie usłyszałem? Po drugie... To było niesamowite. Spiąłem się i zagryzłem wargę po czym obróciłem głowę w stronę chłopaka, a jego pełne, malinowe usta naparły na moje.
CZYTASZ
Naked (+18)
FanfictionLouis jest wykładowcą na Camberwell College of Arts. Harry jest tylko niezdarnym i dość perwersyjnym studentem.
