Gdy Harry się rozłączył, pierwsze co zrobiłem, to wziąłem zimny prysznic. Musiałem ochłonąć po naszej "rozmowie".
Zimna woda uśpiła przez chwilę moje myśli, żel pod prysznic pachnący sosnowym lasem również odwrócił moją uwagę i mogłem myśleć o czymś innym, niż o tym, że za kilkanaście minut miałem pieprzyć się z niesamowicie przystojnym brunetem. Ugh, samo wspomnienie jego osoby powodowało że robiło mi się weselej w dolnych partiach ciała.
Wytarłem ciało puchatym ręcznikiem i posmarowałem nowy atramentowy wzór na klatce piersiowej maścią przyśpieszającą gojenie. "Jest jak Jest" - ten napis sprawiał, że miałem uśmiech na twarzy. Bo tak było. Kochałem Harry'ego, nie potrafiłem mu jeszcze tego powiedzieć, ale go kochałem i wiedziałem, że tego nie zmienię - nie potrafiłem tego zmienić i nie chciałem tego zmieniać, bo świadomość tego, że kogoś kocham, nadawała sens mojemu życiu. Sprawiała, że chciałem codziennie się budzić i zasypiać co wieczór z myślą o tym, że on również mnie kochał.
Bo kochał.
Założyłem bokserki i szare dresy. Nie wiedziałem właściwie po co się ubierałem, skoro i tak za chwilę wszystko miało leżeć na podłodze. Nie zdążyłem wybrać koszulki, ponieważ dzwonek do drzwi rozbrzmiał po pustym domu. Szybko podreptałem przez całą długość mieszkania, popatrzyłem przez judasza i gdy zobaczyłem, ze moje przypuszczenia, odnośnie gościa sprawdziły się - wpuściłem go do środka.
Oh, kurwa.
Od razu przywarł do moich ust przypierając mnie do ściany. Był lodowaty, przeszedł jedynie przez parking, lecz jego usta i dłonie dawały znać o tym, że na zewnątrz jest cholernie mroźno. Sapnąłem oddając żarliwe pocałunki. Nasze języki walczyły o dominację. Jego dłonie docisnęły moje biodra do tych, należących do niego przez co zderzyły się i z naszych ust uciekły ciche jęknięcia, tłumione przez pocałunki. Moje dłonie zsunęły płaszcz z jego ramion, który został rzucony na podłogę przez bruneta, chłopak nie przerwał pocałunku dopóki nie oderwałem się od niego, by zaczerpnąć powietrza.
- Cześć. - Sapnąłem unosząc kąciki ust, a Harry uśmiechnął się szeroko. Zsunął ze stóp buty i zdjął czapkę, którą rzucił na leżący na podłodze płaszcz, po czym znów zmiażdżył moje usta. Ponownie uderzyłem plecami o ścianę, jednak nie przeszkadzało mi to, dopóki usta loczka, atakowały te moje. Chłopak złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił mnie mocniej do ściany. Ponownie zderzył nasze biodra i zaczął wykonywać powolne ruchy, powodujące przyjemne tarcie. Zamruczałem w jego usta i przegryzłem jego dolną wargę. Zielonooki zaczął całować moją szczękę, szyję, znaczył ją i powoli schodził z pocałunkami na obojczyki. Dostrzegł tatuaż na klatce piersiowej i delikatnie pocałował jego fragment. Przejechał językiem przez środek mojego torsu i zatrzymał się na sutku, który lekko ugryzł, powodując z mojej strony jęki aprobaty. Powrócił do moich ust i chwycił mnie za uda podciągając do góry. Zaplotłem nogi wokół jego bioder i wpijając się w jego usta z pożądaniem zarzuciłem mu ręce na szyję. Przeniósł mnie do kuchni i posadził na niskim blacie obok lady na którym zazwyczaj siedzimy rano z Zaynem. Torował sobie pocałunkami drogę do moich dresów, które szybko zsunął wraz z bokserkami i odrzucił je w bok. Spojrzał na mnie z dołu i dotknął mojego stojącego członka.
- Hazz.. - Wymruczałem i nie zdążyłem zarejestrować kiedy poczułem ciepłe i mokre usta chłopaka wokół główki mojego penisa. - Chryste... Harry... - Westchnąłem głośno odchylając głowę do tyłu. Chłopak wsunął go głębiej, a przyjemny dreszcz i ciepło rozeszły się po moim ciele. Zaczął ssać, a z moich ust uciekło kilka jęków i przekleństw. Dłoń bruneta spoczęła na moim biodrze i zakreślał na nim kółeczka kciukiem. Wysunął się praktycznie całkowicie, zahaczając zębami o główkę co było cholernie przyjemne, następnie znów wziął go całego najgłębiej jak potrafił.
- O kurwa mać Harry! Ty.. J-jes... Osz kurwa!... - Krzyknąłem gdy ruchy chłopaka przyśpieszyły. Po chwili poczułem chłód. Spojrzałem na dół, a w tym momencie Harry podniósł się do góry.
- Louis.. Proszę... - Sapnął, a ja od razu zamieniłem się z nim miejscami. Z trudem zdjąłem jego niesamowicie ciasne spodnie i bokserki. Wszedłem pomiędzy jego nogi i wpiłem się w jego usta. Przestaliśmy walczyć, po prostu namiętnie się całowaliśmy, a Hazz pojękiwał potrzebująco gdy tylko jego członek zetknął się z moim brzuchem. Oderwałem się od chłopaka i rozejrzałem się po kuchni. Podszedłem do wysepki kuchennej i złapałem małą, szklaną, ciemnozieloną butelkę, która stała przy doniczkach z ziołami i wróciłem do bruneta.
- Louis czemu wziąłeś oliw...
- Zamknij się, nie mam nic innego. - Warknąłem i wylałem na dłoń odrobinę tłustego płynu. Rozsmarowałem go dokładnie na palcach i wsunąłem jeden w ciało zielonookiego. Młodszy jęknął i wyszedł biodrami naprzeciw mojemu ruchowi. Po kilku ruchach dołożyłem drugi palec, a następnie trzeci i trafiłem w miejsce którego szukałem.
- Oh, cholera Louiss... - Syknął wbijając paznokcie w moją rękę. Oddychał głęboko. - Już proszę zrób to bo kurwa nie wytrzymam! - Jęknął, a ja nie czekając rozprowadziłem oliwę po penisie i wszedłem w niego pewnym ruchem.
- Nie wyobrażasz sobie jak cholernie ciasny i dobry jesteś. - Wymruczałem nachylając się nad nim. On jedynie przymknął oczy na uczucie wypełnienia i jęknął cicho. Był taki, ciasny, ciepły... Po prostu perfekcyjny. Oplótł moje biodra swoimi długimi nogami, a ja wszedłem do samego końca, następnie wysunąłem się i wchodziłem coraz pewniej i szybciej po chwili pieprząc go mocno.
- Taki dobry, taki gorący. - Warknąłem i złączyłem nasze usta w niechlujnym pocałunku. Zwolniłem tępo ale zwiększyłem na mocy uderzeń, Hazz wiercił się, próbując sprawić, bym trafił w prostatę. Przytrzymałem jego biodra i uniosłem je lekko do góry.
- Tak! Kurwa, Louis tutaj! - Krzyknął, a ja z lekkim uśmiechem drażniłem prostatę bruneta. Po chwili doszedł z jękiem, wbijałem się w niego nadal przedłużając doznanie. Po trzech ostatnich pchnięciach wypełniłem chłopaka.
Wytarliśmy się ręcznikami kuchennymi i usiedliśmy nago na kanapie. W telewizji leciał jakiś nudny film, chyba... Tak czy siak twarz chłopaka była dla mnie ciekawsza.
- Nie patrz się tak, mruknął cicho. Zaśmiałem się i pocałowałem jego kark.
- Dlaczego nie? - Wymruczałem do jego ucha i zacząłem składać pocałunki na jego szyi. Zrzuciłem koc z kanapy i pchnąłem chłopaka, tak że leżał, a ja zwisałem nad nim. Całowaliśmy się żarliwie, z pożądaniem, ale i z miłością. Docisnąłem swoje biodra do jego i zacząłem się o niego ocierać na co oboje jęknęliśmy. Po kilku ruchach Harry zrzucił mnie z kanapy na koc leżący na podłodze, a on sam szybko podreptał do kuchni wracając z zieloną butelką. Usiadł na moich udach i rozsmarował płyn na na moim członku, następnie pocałował mnie namiętnie i zaczął się na mnie opuszczać.
- O kurwa, Harry... - Sapnąłem łapiąc go za uda. Brunet opuścił się do końca, a ja docisnąłem jego biodra jeszcze bardziej. Zsunąłem dłonie z powrotem na jego uda, a chłopak zaczął kołysać biodrami. Jęki i sapnięcia cały czas opuszczały nasze usta. W końcu loczek zaczął podnosić się i opuszczać, a ja wychodziłem naprzeciw ruchom jego bioder. Nie minęło kilkanaście minut i oboje doszliśmy wykrzykując swoje imiona. Zasnęłiśmy na podłodze wtuleni w siebe. Nie obchodziło nas to że byliśmy brudni, i ze spaliśmy w salonie, liczyliśmy się tylko my i nasze uczucia względem siebie.
Byłem szczęśliwy...
Do czasu.
- Co to kurwa ma być!? - Rano usłyszałem znajomy głos, który wybudził mnie ze snu. Otworzyłem oczy i pierwsze co ujrzałem to czekoladowe loczki, które rozsypały się na mojej klatce piersiowej. A w dalszym planie zobaczyłem lekko zezłoszczonego Zayna i stojącego za nim zszokowanego, ale i lekko uśmiechniętego Liama.
CZYTASZ
Naked (+18)
FanfictionLouis jest wykładowcą na Camberwell College of Arts. Harry jest tylko niezdarnym i dość perwersyjnym studentem.