Pomogłem przyjacielowi w przygotowaniu kilku przekąsek i w posprzątaniu mieszkania. Gdy wszystko było gotowe do drzwi zapukał oczekiwany gość.
Brunet zerwał się z kanapy na której siedzieliśmy, by otworzyć drzwi i przywitać się z... Cholera... Ja kojarzyłem ten głos, nie wiem, a przynajmniej nie pamiętałem wtedy do kogo należał, ale wydawał mi się znajomy.
- Cześć Louis! - Spojrzałem w stronę osoby do mnie mówiącej i "nie wierzę" było moją jedyną myślą.
-Liam? Cześć! Wstałem z kanapy i popatrzyłem na nich obojgu. Pasowali do siebie. Wysoki, postawny szatyn o ciepłych brązowych oczach, oraz mój przyjaciel - nieco niższy, przystojny brunet. Przywitałem się z kolegą i popatrzyłem na niego uważnie. - Więc to ty jesteś tym, który skradł serce mojego najlepszego przyjaciela? - Spojrzałem na Zayna, a ten przewrócił oczami lecz jego kąciki ust drgnęły do góry wyginając usta bruneta w uśmiechu. Liam zaśmiał się a czarnowłosy poprosił go, by usiadł na kanapie.
Wieczór był przyjemny. Liam miał klasę i nie migdalił się przy mnie z Malikiem, za to przegadaliśmy praktycznie cały film, a później poszliśmy spać. Niezmiernie cieszyłem się, że Zayn wynajmował na tyle duże mieszkanie by nasze pokoje były na dwóch końcach apartamentu. Inaczej nie przeżyłbym ani jednej wizyty któregokolwiek z jego partnerów. Dźwięki jakie z siebie wydawał brunet były tak donośne, że w czasach śpiącej królewny książę byłby zbędny... Królewnie oczywiście.
Dobrze, że następnego dnia miałem wolne, inaczej nie przeżyłbym tego dnia. Liam nie miał tyle szczęścia i rano ruszył na wykłady. Zayn również musiał dziś być w wydawnictwie, przez co zostałem sam z mnóstwem czasu, który przeznaczyłem na porządki w pokoju i czytanie.
Cały tydzień minął spokojnie i rutynowo: dom-uczelnia-dom, w sobotę odbyła się impreza zorganizowana przez Nick'a. Każdy kogoś przyprowadził, Liam oczywiście zabrał ze sobą Zayna, tylko ja byłem sam. Świetnie... Impreza odbyła się w przyjemnym lokalu, przynajmniej jedzenie, jak i drinki były dobre. Po północy Liam pozbierał nas do samochodu. On jako jedyny nie pił tłumacząc się tym, że ktoś musi kierować, a gdy to nie pomogło wyznał, że ma problemy ze zdrowiem. Z tego co mówił Zayn było to coś z nerkami przez co Liam pił okazjonalnie i bardzo niewiele, co z resztą było dla mnie zrozumiałe, mniejsza z tym. Gdy wracaliśmy jadąc dość spokojnie na skrzyżowaniu przed maską pojawiła się sylwetka człowieka. Liam ostro zahamował, odległość między stojącą osobą, a samochodem była kwestią kilkunastu centymetrów. Razem z szatynem wysiedliśmy z samochodu by sprawdzić czy z tym człowiekiem wszystko w porządku. Gdy podchodziłem do (jak się okazało) chłopaka uświadomiłem sobie ze ta sylwetka jest mi dziwnie znajoma.
-Nic ci nie jest? - Zapytałem stojącego tyłem do mnie. Chłopak natychmiast odwrócił się i ja pierdole. To był ten sam koleś, który wpadł na mnie na korytarzu. Jego zielone tęczówki wydawały się wypalać dziury w mojej głowie. Był przestraszony, mało co a mogłoby to skończyć się bardzo źle.
- Nic ci nie jest? - Zapytał ponownie wysokiego chłopaka Liam dotykając jego ramienia.
- T-tak, w-wszystko w porządku. Przepraszam. Wydukał patrząc prosto w moje oczy, następnie wzdrygnął się i gdy dostrzegł Liama odszedł szybko przepraszając raz jeszcze.
Szatyn popatrzył na mnie unosząc brew, zadając nieme "Znasz go?". Pokręciłem jedynie głową przecząc i wróciliśmy do samochodu. Liam wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć, jednak nie powiedział ani słowa. Reszta drogi minęła cicho.
Liam odwiózł mnie, a Zayna zabrał ze sobą. Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Jednak pomimo zmęczenia sen nie przychodził. Coś, a raczej ktoś nie dawał mi spać, gdyż zielone spojrzenie nadal wierciło dziurę w mojej głowie, dlaczego ten chłopak co chwila jest w pobliżu mnie?
Nieważne.
CZYTASZ
Naked (+18)
FanfictionLouis jest wykładowcą na Camberwell College of Arts. Harry jest tylko niezdarnym i dość perwersyjnym studentem.
