Brunet spojrzał na mnie, a następnie omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Na jego twarzy malował się coraz większy szok.
- Boże, Louis... - Jęknął po czym rzucił mi się na szyję. - Co się stało? - Jego głos był płaczliwy, tulił mnie mocno i wręcz rzucił na łóżko. Gdy uświadomiłem sobie, jak bardzo jest mu smutno i jak bardzo się martwi, coś zaczęło szczypać moje oczy, a po chwili znów poczułem gorące krople spływające po moich policzkach. Byłem cholernie pogubiony w tym wszystkim...
- On, Zayn, on znów to - to wszystko... Kurwa! Zayn to wszystko wraca. - Zacząłem szlochać w jego ramię. Byłem bezsilny. - Chce umrzeć Zayn, ja mam już tego wszystkiego dość, to nigdy mnie nie opuści.
- Louis, proszę cię zrozum... - Brunet tulił mnie mocniej, lecz jego słowa nie mogły mnie uspokoić.
- Nie kurwa! Nie zrozumiem Zayn. Ja, ja... - Poczułem jak gorąco rozlewa się po moim policzku i jak całe pół mojej twarzy piecze. Uderzył mnie.
Zayn mnie uderzył.
- Otrzeźwiej do cholery! Louis posłuchaj mnie choć raz! - Złapał mnie za bicepsy i przyszpilił do łóżka. Odechciało mi się płakać, byłem zszokowany zachowaniem przyjaciela i patrzyłem moimi załzawionymi oczami w ciemne tęczówki Zayna przepełnione złością, ale i wyczuwałem w tym spojrzeniu troskę i braterską miłość jaką zawsze się darzyliśmy. - Louis nie możesz żyć przeszłością. Nie możesz myśleć w ten sposób - że każdy kogo spotykasz chce cię skrzywdzić...
Jego słowa dawały mi coraz więcej do myślenia.
*HARRY*
Od kilku godzin siedziałem na podłodze w kącie holu. Wziąłem jedynie koc z salonu i okrywając się nim płakałem jak idiota. Już nie czułem pieczenia na policzku wywołanego bólem fizycznym. Wtedy czułem jedynie psychiczny ból przeszywający moje ciało. Nie rozumiałem dlaczego Louis mnie uderzył. Nigdy nikt mnie nie uderzył - nie licząc szkolnych bójek. Nigdy nie uderzyła mnie osoba z którą byłem w związku, ale ja i Louis to nie związek. Przynajmniej dla niego, bo dla mnie... Gdyby to tak miało się zakończyć, to nie przeżyłbym tego. Ten szatyn za bardzo namieszał mi w głowie - sprawił, że nie mogę myśleć o nikim ani o niczym innym. Jego spojrzenie, jego głos, małe dłonie, drobne wysportowane ciało... Każdy jeden gest... Do dziś pamiętam dzień w którym całując moją lewą stronę klatki piersiowej splótł nasze dłonie i uścisnął tą, należącą do mnie. Jego twarz widzę za każdym razem gdy zamykam oczy, a nie ma go w pobliżu, ja po prostu nie mógłbym powiedzieć sobie "dość, daj spokój odejdź, bo będzie już tylko gorzej". Nie. To po prostu nie w moim stylu. Wstałem z ledwością i chwiejnym krokiem powędrowałem do mojego pokoju gdzie rzuciłem się od razu na łóżko i zacząłem znów płakać. Nie mogłem wytrzymać.
- Co do kurwy zrobiłem źle!? Tomlinson ty dupku! - Nie chciałem wypowiadać tych słów, ale gdy tylko przypomniałem sobie jego wściekły wyraz twarzy, to jak szybko zaczął się ubierać i chciał wyjść, a ja nie mogłem mu na to pozwolić, po tym poczułem gorąco i pieczenie, łzy same napłynęły mi do oczu i osunąłem się opierając o ścianę, a on wyszedł.
To bolało. Zaniosłem się szlochem kuląc się jeszcze bardziej na łóżku.
Nijak nie rozumiałem jego zachowania.
*LOUIS*
- Musisz dać mu szanse, do cholery on cię kocha! - Zayn nadal krzyczał zwisając nade mną i przyszpilając mnie do łóżka. Nie protestowałem, byłem wyprany z emocji... Patrzyłem na niego, a on kontynuował. - To, co się stało... Nie oznacza, że on potraktuje cię jak szmatę. Louis, jemu zależy na tobie, a tobie zależy na nim.
- Ni...
- Zamknij się i nie kłam. Przyznaj, że zależy ci na Harry'm - Warknął stanowczo, a ja spuściłem wzrok... To była cholerna prawda. Wszystko to było pieprzoną prawdą. Kochałem Hazzę, on kochał mnie. Ba, on mi to nawet powiedział w twarz, płacząc, a ja jestem idiotą, który myśli, że jak raz został skrzywdzony... To musi tak być już do końca.
*ZAYN*
Louis spuścił wzrok, co oznaczało, że moje słowa jakoś na niego wpłynęły. Zszedłem z niego i zauważyłem jego zakrwawioną pięść, z odłamkami lustra w ranach. Opatrzyliśmy to, a następnie posprzątałem odłamki w pokoju szatyna. Mój przyjaciel był potwornie wszystkim zmęczony i po tym jak wziął prysznic i wypił herbatę - poszedł spać. Wykorzystując ten moment zabrałem jego telefon i znalazłem numer do Harry'ego. Nie przepadałem za nim na początku, lecz z czasem uświadomiłem sobie, że bardzo zależy mu na Lou i zrobi dla niego wszystko. Przy rzędzie cyfr wpisanych w mój telefon wybrałem zieloną słuchawkę zaczynając połączenie.
- Halo? - Głos po drugiej stronie był wyraźnie smutny, zmęczony i zaspany... Przeżywał to jeszcze gorzej niż szatyn, cholera.
- Cześć, tu Zayn...
- Chcesz urwać mi jaja? Proszę kurwa bardzo, ale na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: NIC KURWA NIE ZROBIŁEM! - Wykrzyczał z płaczem do słuchawki a mi zrobiło się go żal, moje oczy zaczęły szczypać, bo wyobrażałem sobie co on przeżywa, jaki czuje ból.
- Harry, to... Ugh, to się teraz nie liczy. Po prostu mnie wysłuchaj... Louis nie miał łatwo, wile jego związków kończyło się niepowodzeniem, a on zazwyczaj zostawał potraktowany jak ostatnia szmata i zmieszany z błotem. Z czasem zaczął okrywać się grubym płaszczem obojętności a na twarz zakładał maskę nieczułego skurwysyna. - Westchnąłem. - Później... Później pojawiłeś się ty... Zdejmowałeś po kolei każdą sztuczną powlokę jaką na siebie zarzucił by tylko ukryć tego prawdziwego siebie... Zaczął być sobą, zmieniłeś go, a on przestraszył się, z tym że teraz nie miał na sobie mentalnego płaszcza i maski przez co spanikował. - Mój głos drżał... Bałem się, ze mówię zbyt wiele. Ale musiałem w końcu coś zrobić.
- I co ja mam z tym faktem zrobić Zayn? Powiedz mi, jak ja mam sobie do cholery z tym wszystkim poradzić? Mam odpuścić i udawać, że nic się nie stało?
- Nie Harry, musisz mu udowodnić, że zależy ci tak cholernie mocno, jak i jemu.
_____
Wybaczcie, jeśli nie było długo rozdziału, ale po prostu nie mogłam napisać. Byłam zbyt zmęczona... Do czwartku spałam w sumie 9 godzin (plus minus nieco więcej niż po 2 godziny snu dziennie), byłam tak padnięta, że z czwartku na piątek przespałam 12 godzin...
![](https://img.wattpad.com/cover/34661820-288-k548218.jpg)
CZYTASZ
Naked (+18)
FanfictionLouis jest wykładowcą na Camberwell College of Arts. Harry jest tylko niezdarnym i dość perwersyjnym studentem.