• Part 13 - "I'll go wherever you will go"

6.8K 462 42
                                    

ZAYN'S POV

Rozłączyłem się i miałem ochotę rzucić telefonem o ścianę. Powiedzieć, że się wkurzyłem to mało - ja byłem zdrowo wkurwiony... Jakby można było zobrazować lub ukazać uosobienie nadchodzącej apokalipsy, to wpasowałbym się idealnie. Drżącymi ze złości dłońmi pomasowałem pulsujące skronie, a wtedy do kuchni przyszedł Liam.

- Zayn? Coś się stało? - Zapytał z troską. Jest idealnym chłopakiem, troszczy się o mnie i na moją prośbę dba o Louisa w pracy, kocham go całym sercem i gdy tylko się odwróciłem, wpadłem w jego ramiona.

- Muszę jechać po Louisa. - Mruknąłem i ucałowałem jego policzek po czym próbowałem wyswobodzić się z jego objęć, jednak on przytrzymał mnie.

- Zee, co się dzieje? I nie mów, że nic. Cały drżysz. - Popatrzył na mnie wyczekująco, wymagając odpowiedzi, a jedyne co mogłem zrobić to westchnąć. Nie chciałem go w to mieszać, jednak nie potrafiłbym go okłamać, tym samym nie mając innego wyboru powiedziałem prawdę.

- Ten skurwiel... Styles... - Syknąłem przez zęby i poczułem jak mięśnie Liama się napinają. Przełknąłem głośno ślinę. Nie mogłem znieść faktu, że Louisowi stała się krzywda. - Lou zadzwonił do mnie przed chwilą. Płakał. Ten... Chuj coś mu zrobił Boże, Liam. J-ja muszę jechać po niego, po Lou. - Spojrzałem na niego ze łzami w oczach. Szatyn od razu mnie puścił i zaczął szukać kluczy do mojego samochodu, a ja zarzuciłem na siebie kurtkę i włożyłem buty.

Pędziłem jak szalony dopóki nie dojechałem do Shaftesbury Avenue, wtedy zwolniłem i uważnie się rozglądałem. Dostrzegłem go opartego o mur jednego z stojących wszędzie sklepów. Palił papierosa. Zaparkowałem jakieś 30 metrów dalej po czym ruszyłem w jego stronę.

- Louis! - Krzyknąłem a mężczyzna odwrócił się w moją stronę, gdy podszedłem do niego wstrzymałem oddech. Miał czerwoną od płaczu twarz, zaczerwienione oczy i jego wargi drżały gdy wypuszczał dym z płuc.

Nie daruję skurwysynowi.

- Z-zayn.. - Jęknął cicho. Rzucił teczkę którą trzymał w ręku i wypuścił tlącego się papierosa. Wtulił się we mnie i zaczął cicho szlochać, a moje serce pękało na milion malutkich kawałeczków.

- Shhh... Spokojnie, no już Lou. Chodź do samochodu. - Pogładziłem go po plecach, a chłopak pociągnął nosem i posłusznie spełnił moja prośbę. Zabrałem jego rzeczy leżące na chodniku i wsiadłem do auta. Nie odzywaliśmy się już do siebie podczas jazdy.

Po piętnastu minutach drogi zatrzymaliśmy się przed naszym apartamentem. Gdy weszliśmy do środka chłopak od razu powędrował do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz. Już miałem zapukać kiedy Liam złapał mnie za nadgarstek, a następnie przytulił mocno do siebie.

- Puść. - Szepnąłem, a jego uścisk wzmocnił się.

- Nie Zayn, on musi pobyć przez chwilę sam. Wiem, że go kochasz jak młodszego brata, ale on. On po prostu musi wszystko przemyśleć. Sam uporać się z własnymi koszmarami. - Szepnął cicho do mojego ucha, a ja z każdym słowem stawałem się coraz spokojniejszy. Dobrze na mnie działał. Sprawiał, że z kłębka nerwów stawałem się spokojnym i opanowanym człowiekiem. Przytaknąłem mu i poszliśmy do mojego pokoju, tam szatyn chwycił za telefon i gdzieś zadzwonił.

- Tak. Witaj, co? No tak, mam sprawę... Nie, nie o mnie chodzi. O nowego tak... Z tego co wiem to bardzo źle się dziś czuje... No tak, nie, nie nie przyjdzie przez najbliższych kilka dni. Czyli nie ma problemu? Dobra, ok. Dzięki. - Ostatnie słowa powiedział z uśmiechem, po czym rozłączył się.

- Kto to był? - Zapytałem krzyżując ręce na piersi a Liam uśmiechnął się szeroko.

- Nie bądź zazdrosny, poinformowałem tylko szefa że Lou nie przyjdzie przez kilka dni na zajęcia. - Powiedział spokojnie, a ja rozluźniłem się.

- Li, jesteś taki kochany! - Uściskałem chłopaka i cmoknąłem go w usta,wtedy on objął dłońmi moje policzki i pogłębił pocałunek. Zamruczałem cicho i pchnąłem go na łóżko, po czym położyłem się na nim wtulając się w jego klatkę piersiową.

- Jesteś idealny. - Szepnąłem rysując palcem nieokreślone wzorki na jego piersi. Mężczyzna zaśmiał się cicho i ucałował czubek mojej głowy.

- Nie chce niczego psuć, ale chyba powinieneś sprawdzić co u Louisa. - Mruknął cicho, a ja chciałem walnąć się w pysk. Mój chłopak totalnie zawrócił mi w głowie i zapomniałem o Lou, który na pewno był zwinięty w kulkę na środku łóżka i przykryty kołdrą. Pocałowałem szybko Liama po czym poszedłem do pokoju przyjaciela.

Gdy nacisnąłem na klamkę, drzwi otworzyły się. Czyli Louis już gdzieś chodził po mieszkaniu. Moim oczom ukazał się widok wspomniany wcześniej. Wdrapałem się na łóżko i zacząłem głaskać jego ciało przez kołdrę. Wtedy kłębek zatrząsł się kilka razy, po czym Lou odrzucił kołdrę i rzucił mi się na szyję szlochając.

- Shh.. Lou, będzie dobrze. Spokojnie. - Tuliłem go mocno, głaszcząc po plecach. - Chodź do kuchni po herbatę. - Szatyn pokiwał głową, a ja zaprowadziłem go do pomieszczenia. Liam siedział przy stole i czekał, aż woda w czajniku się zagotuje. Gdy to się stało zalał sobie kubek kawy i zrobił też herbatę dla mnie i dla Louisa. Siedzieliśmy przy stole i żaden z nas się do siebie nie odzywał. Od czasu do czasu patrzyłem w oczy mojego chłopaka. Po około dziesięciu minutach milczenia po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Poszedłem otworzyć, a gdy tylko zobaczyłem wysokiego bruneta z lokami na głowie, który idealnie pasował do opisu szatyna w dniu gdy zastaliśmy go z Liamem po dobrym seksie, krew się we mnie zagotowała. Po twarzy chłopaka spływały łzy, sądząc po jego czerwonych oczach i katarze płakał już dość długo. Pomimo iż serce mi się krajało na ten widok to byłem gotów mu przypierdolić.

- Czego chcesz? - Warknąłem.

- J-ja ch-chce p-przepro-osić. I-i w-wy-wyjaśnić. - Chłopak ledwo wydukał z siebie, a mnie zebrało się na mdłości. Że też miał czelność przychodzić... Prychnąłem i chciałem już zatrzasnąć drzwi, jednak on wsunął stopę między drzwi, a futrynę uniemożliwiając mi to.

- P-proszę, pozwól mi. - Jęknął cicho. Miałem ochotę go opierdolić i kazać wypieprzać, ale usłyszałem kroki w salonie a następnie w przedpokoju.

- Wpuść go. - Wychrypiał Louis ledwo słyszalnie.

- Ale Lou...

- Wpuść. Go.

————————————————-

Miałam napisać go jutro lub pojutrze, ale od publikacji 12 chciałam pisać 13 xD

Trochę nietypowo, że z perspektywy Zayna czyż nie? :D Piszcie jak wam się podoba, bo wasze komentarze dają mi nieziemskiego kopa :D

Naked (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz