• Part 10 - "In the moment we're lost and found"

9.4K 567 260
                                    

Wyszliśmy oboje z budynku, nie zwracałem na nic uwagi, liczył się tylko on, nie obchodziło mnie to, że gdzieś mógł być ktoś z innych pracowników szkoły i mogłem mieć przez to problemy, tylko Harry.

Pociągnął mnie do swojego czarnego Range Rover'a Evoque, otworzył mi drzwi i wręcz wepchnął mnie do samochodu. Usiadłem na fotelu, czułem się dziwnie spięty, sam nie wiem czemu. Może dlatego, że zazwyczaj to ja prowadzę samochód? Oczywiście nie licząc tego pamiętnego wypadu z Liamem. Harry wsiadł obok - na miejsce kierowcy i oparł głowę o kierownicę. Zastanawiałem się skąd w ogóle ten dzieciak ma taki samochód.

- Lou - is... - Szepnął a ja spojrzałem na niego uważnie. Podniósł wzrok i zobaczyłem w jego oczach lęk, żal i skruchę. Dlaczego? Dlaczego patrzył na mnie z wręcz wymalowanymi wyrzutami sumienia? Przecież nic mi nie zrobił. No, pomijając to jak mnie olał... Ale i tak to było jednorazowe... Co nie zmienia faktu, że patrzył się na mnie jakby na serio nieźle zawinił, co tym bardziej mnie zdziwiło. Nie byliśmy w związku, tak właściwie to tylko... Tylko go pieprzyłem i to tylko raz.

- Harry, dlaczego ty... Tak... - Próbowałem go zapytać dlaczego się tak zachowuje. Ale po wydukaniu kilku słów przyłożył zimny palec do moich ust. Spojrzał na mnie jeszcze raz, pokręcił głową i odpalił silnik samochodu. Zachował się dziwnie, nie chciałem dyskutować, czekałem na rozwój wydarzeń.  Ciche mruczenie pozwoliło ukoić moje myśli. Lubiłem dźwięk silnika, zawsze sprawiał że przestawałem myśleć skupiając się na warkocie bądź mruczeniu. Patrzyłem na mijane budynki, światła, dłonie Harry'ego na kierownicy, lewarek automatycznej skrzyni biegów, deskę rozdzielczą i znów wróciłem do okna. Kilka przecznic dalej staliśmy pod średniej wielkości domem. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy w milczeniu do środka. Harry przepuścił mnie w drzwiach, odwiesiłem kurtkę na wieszak i zdjąłem buty, chłopak zrobił to samo i poprowadził mnie do kuchni gdzie usiedliśmy przy stole.

Patrzyłem na niego siedzącego naprzeciw mnie. Nie odzywał się, a patrzył na blat, nawet nie potrafił na mnie spojrzeć. Po części było to głupie - takie siedzenie w ciszy, a z drugiej strony sprawiało że nie chciałem jej nigdy w życiu przerywać. W końcu uniósł wzrok, a jego warga zadrżała. Odepchnąłem się od stołu i szybko wstałem, chłopak również wstał, chyba myślał że zamierzam wyjść. Jednak nie zrobiłem tego, popchnąłem go lekko na mebel by oparł się o niego biodrami a następnie ująłem w dłonie jego policzki i przycisnąłem swoje wąskie usta do jego, pełnych i suchych. Trzymałem nasze wargi razem, a my oboje mocno wciągnęliśmy powietrze nosem. Otarłem delikatnie ustami jego wargi a on powtórzył po mnie tą czynność. Nasze pocałunki były niewinne, ostrożne, spokojne. Polizałem końcem języka jego dolną wargę prosząc o pozwolenie, wtedy pocałunki straciły na niewinności, ale nadal były delikatne i ostrożne, jakby była to czynność od której zależy istnienie całego świata. Odciągnąłem go od stołu i nie przerywałem pocałunków.

Nie wiem nawet jak udało mi się zaciągnąć go do salonu, przecież nie znałem tego domu - byłem tu pierwszy raz w życiu. Ostrożnie i delikatnie pchnąłem go na kanapę następnie usiadłem okrakiem na jego udach. Chłopak natychmiast się spiął przez co oderwałem się od niego.

- Coś się stało? - Zapytałem cicho lekko się rumieniąc. byłem szczerze mówiąc trochę zażenowany. Powinienem z nim porozmawiać, a nie badać jego podniebienie. Chłopak potrząsnął głową.

- Nie, jak dla mnie jest okej, ale... - Westchnął. - Jesteś pewien? Że tego właśnie chcesz? - Popatrzył na mnie, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć i nie zrobiłem tego. Po prostu przybliżyłem się i musnąłem jego wargi. Wtedy chłopak zepchnął mnie z siebie. Nie zrobił tego ze złością czy niechęcią, po prostu zsunął mnie z siebie po czym chwycił za rękę i zaprowadził do swojego pokoju.

Czysty, kremowo-biały, wręcz sterylny. Odwróciłem się w jego stronę a nasze usta znów zostały połączone w delikatnym pocałunku. Nie odrywając się od siebie zacząłem powoli rozpinać koszulę, którą miał na sobie, on z resztą nie był mi dłużny i zrobił to samo, powoli odpinając guzik po guziku. Gdy byłem w połowie, zszedłem pocałunkami na jego szczękę, torowałem sobie pocałunkami drogę do zagłębienia jego szyi, gdzie zrobiłem malinkę, a kończąc ją szepnąłem ciche "mój" na co on lekko poczerwieniał. Zdjęliśmy z siebie ubrania. Harry leżał na łóżku a ja zwisałem nad nim, opierając się obiema rękami po bokach głowy bruneta. Zdążyłem już zrobić kilka, naprawdę niewielkich fioletowych śladów na szyi chłopaka. Właśnie muskałem ustami jego klatkę piersiową. To wszystko było takie... Delikatne, nowe. 

Inne.

- Gdzie masz... - Sapnąłem odrywając się od sutka chłopaka.

- W szufladzie. - Jęknął zagryzając wargę. Sięgnąłem do szafki nocnej stojącej obok łóżka i wyjąłem z szuflady małą buteleczkę. Wycisnąłem trochę produktu pokrywając nim palce.

- Nie. - Szepnął, patrząc na mnie lekko marszcząc brwi.

- Na pewno? - Zapytałem szczerze mówiąc w lekkim szoku, ale gdy on pokiwał głową, wycisnąłem jeszcze więcej żelu po czym pokryłem nim swojego pobudzonego penisa.

Ustawiłem się między nogami chłopaka, a następnie uniosłem jego nogi do góry i oparłem je na swoich barkach. Po chwili wsuwałem się w chłopaka, który zaciskał powieki, czułem jaki jest ciasny... Pamiętam jak wtedy nawet po dobrym rozciąganiu nadal taki był. Gdy wsunąłem się do połowy widziałem jak po policzkach bruneta spływają łzy, wiedziałem, że to moja wina. Pochyliłem się i scałowałem je, a niektóre otarłem kciukiem i połączyłem nasze usta w zmysłowym pocałunku. Po krótkiej chwili chłopak kiwnął głową i wiedziałem że to na znak, że już przyzwyczaił się do mnie w sobie.

Wszystko to co było dalej, było jak z jakiejś książki czy filmu. Bardzo subtelne, delikatne. 

Magiczne.

- L.. Louiss... - Syknął dochodząc, a ja jęknąłem po czym szarpnąłem mocno biodrami i osiągnąłem spełnienie. Opadł bez sił na pościel, co z resztą zrobiłem i ja, gdy tylko wysunąłem się z ciała chłopaka. Oddychał ciężko sapiąc. Patrzył na mnie. Na jego twarzy nie było uśmiechu, jego wyraz twarzy był beznamiętny. Zagryzł mocno wargę i zacisnął powieki, po czym zakrył twarz dłońmi i usłyszałem szloch. Przestraszyłem się. "Co zrobiłem nie tak?"

- Harry, Harry dlaczego płaczesz? - Potrząsnąłem nim delikatnie chcąc zwrócić na siebie uwagę.

- Bo Cię kocham. - Szepnął, a słowa te sprawiły, że wszystkie moje myśli stały się jednym wielkim bałaganem.

Naked (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz