Part 25 (epilog) "You are the reason I stay alive"

6.6K 413 52
                                        

- Witam wszystkich i dziękuję za przybycie. - Uśmiechnąłem się do ludzi stojących w dużym pomieszczeniu. - To dla mnie zaszczyt, móc przedstawić swoją twórczość tylu wspaniałym osobom. Każda z tych prac, została wykonana niedawno. Prócz tych ostatnich dwóch lat pracy, ostatni raz mieszałem farby jakoś pod koniec studiów. - Zaśmiałem się mrużąc oczy. - Dlatego... Dlatego cieszę się, że pomimo iż nie włożyłem w nie połowy swojego życia, to i tak zyskały uznanie. Cieszę się, że mogę gościć ludzi, którzy pomogli mi w tworzeniu, czyli tym, którzy wskazali mi właściwą drogę, bo szczerze mówiąc gdy pierwszy raz przekroczyłem próg uczelni, nie zastanawiałem się co będę robił w życiu. To oni - moi profesorowie udowodnili mi, że mam robić to, co kocham za co jestem im dozgonnie wdzięczny i za co serdecznie dziękuję. Pragnę też podziękować Mojemu przyjacielowi, Zaynowi Malikowi za to, że wspierał mnie w każdym trudnym momencie w moim życiu. - Zerknąłem w stronę przyjaciela który trzymając dłoń swojego chłopaka uśmiechał się szeroko w moją stronę. - Oraz komuś specjalnemu, kto jest w sumie, przyczyną powstania każdego obrazu. Tą osobą jest ktoś, kto totalnie wywrócił mój świat w pozytywnym znaczeniu tych słów. Dzięki tej osobie mój świat nabrał barw i przestał być rutyną, pomógł mi obmyć się z brudu przeszłości, stanąć przed światem i na nowo go zdobywać. - Wziąłem głęboki wdech. - Tą osobą jest absolwent wydziału fotografii. Harry Styles. - Po sali rozbrzmiały oklaski, a Harry wyłonił się zza filaru, o którego bok się opierał. Uśmiechnął się promiennie i podszedł bliżej. - Dziękuję wszystkim raz jeszcze. - Ostatnie słowa wymamrotałem patrząc prosto na mojego chłopaka, który ubrany w czarną koszulę w białe wzory w kształcie serc i marynarkę tego samego koloru wyglądał nieziemsko. Zszedłem z podestu, wtedy głos przejął właściciel galerii w której trwał wernisaż.

- Byłeś genialny. - Harry szepnął, a ja zachichotałem wtulając się w niego. Minęło już dwa lata, odkąd z Harry'm oficjalnie byliśmy parą. Był perfekcyjnym chłopakiem, który nigdy mnie nie zawiódł i nigdy nie przestawał sprawiać, że za nim szalałem.

- To wszystko dzięki tobie. - Szepnąłem,a on pogładził dłonią moje plecy. - To ty sprawiasz, że z każdym dniem staję się coraz silniejszy. - Szepnąłem, a Harry odsunął mnie od siebie trzymając mnie za ramiona.

- Musisz tu siedzieć do końca? - Wymruczał, a po moim ciele przeszły dreszcze. W sumie? Spojrzałem na osoby zajęte przeglądaniem moich prac. Wernisaż się prawie kończył, wszystkie osoby złożyły mi gratulacje, a ja miałem do wyboru zostanie z nimi i zanudzanie się na śmierć lub spędzenie czasu z mężczyzną, którego kocham ponad życie i wobec którego miałem tego dnia określony plan.

- Właściwie, to możemy razem wrócić do naszego mieszkania. - Oznajmiłem, a uśmiech sam wkradł się na nasze usta, gdy powiedziałem, że mieszkanie jest nasze. Pół roku po tym, jak zostaliśmy parą, zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Mama Harry'ego proponowała nam dom w którym mieszkał chłopak, jednak ten chciał czegoś, co będzie nowe i nie będzie miało w sobie śladów naszej obecności. Wtedy kobieta sprzedała dom z którego nie korzystała, a pieniądze, które otrzymała przekazała synowi, dorzucając coś od siebie. Ja od czasu gdy między mną, a Harry'm nie było najlepiej - w sumie to na początku naszej znajomości zacząłem malować. Sprzedawałem swoje obrazy zarabiając dość niezłe sumy od dziwnych hipsterów starających się ze wszystkich sił być unikalnymi i posiadać coś, czego jeszcze nikt nie widział. Mieć coś, zanim stanie się sławne. Poza tym odkładałem każdą sumę, na którą zapracowałem jako wykładowca.

Później zacząłem zbierać swoje prace i niedawno jedna z galerii postanowiła je ode mnie wykupić. Pieniądze, które oferowała były dość konkretną sumą i dzięki temu, ja i Harry w końcu mogliśmy zamieszkać razem.

Ubrałem płaszcz i wraz z brunetem wyszedłem z budynku. Do domu dojechaliśmy dość szybko. Gdy weszliśmy do domu Harry zakazał mi włączać świateł. Trochę mnie to zdziwiło, ale posłusznie pozwoliłem się prowadzić, gdy Harry kazał mi zamknąć oczy, złapał mnie za dłoń i zaprowadził do naszej sypialni. W momencie w którym otworzyłem oczy, oniemiałem. Cały pokój zapełniony był palącymi się świecami, nasze łóżko posłane białą pościelą było ładnie zasłane i leżało na nim więcej poduszek, niż zazwyczaj, a na szafce nocnej stał chłodzący się szampan i dwa kieliszki.

- Ty głupku, zostawiłeś palące się świece w naszym mieszkaniu? - Zapytałem go z ogromnym uśmiechem, od którego aż bolały mnie policzki. Harry jedynie podszedł bliżej i pochylając się otarł swoim nosem o mój.

- Powiedz, że ci się nie podoba. - Wymruczał w moje usta. - Poza tym, kiedyś też zostawiłem świece w domu.

- Ale to był nie nasz dom, a twojego znajomego. - Mruknąłem, a Harry zachichotał. Wtedy złapałem go za kark, zachęcając do pocałunku, który był powolny, namiętny i przepełniony miłością. Powoli zsunąłem jego marynarkę czego on nie był mi dłużny i równie powoli rozpiąłem jego koszulę. Gdy byliśmy już w samej bieliźnie popchnąłem go na łóżko i wpiłem się w jego usta, a następnie pocałunkami i malinkami obdarowałem jego szyję, obojczyki, klatkę piersiową i brzuch. Wtedy chłopak złapał mnie na ramiona i przyciągnął do siebie, a ja wtuliłem się w niego.

- Gratuluję Lou. - Wymamrotał w moje włosy, a ja uśmiechnąłem się szeroko i odchyliłem głowę po czym musnąłem ustami czubek jego nosa. Rozglądałem się po pokoju, który wyglądał cudownie spowity w miękkim blasku świec. Mój wzrok wylądował na ubraniach rozwalonych na podłodze i przypomniałem sobie o bardzo istotnej rzeczy którą miałem w planie.

- Kochanie? - Zapytałem, a gdy byłem pewny, że zyskałem całą uwagę bruneta, gdy patrzył na mnie, kontynuowałem. - A ty będziesz już ze mną na zawsze? - Chłopak zmarszczył brwi,a jego uśmiech nie był już tak szeroki jak przed chwilą.

- C-co masz na myśli? - Zapytał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Ugh, no, bo... Pytam, czy chcesz być ze mną już na zawsze, czy chciałbyś i czy kiedykolwiek o tym myślałeś. - Westchnąłem, a brunet przycisnął mnie do siebie mocniej.

- Nie widzę mojego życia bez ciebie przy boku Louis. Jesteś wszystkim czego chcę i jeśli miałbym być z tobą wieczność za karę, to byłaby to najlepsza, najpiękniejsza i najprzyjemniejsza kara. - Wymruczał, a ja zacząłem wyrywać się z uścisku. Gdy w końcu mi się to udało, ignorując zdziwione spojrzenie chłopaka sięgnąłem po moją marynarkę i wyjąłem z niej małe pudełeczko, które zakryłem dłonią.

- Haroldzie Edwardzie Styles... - Zacząłem oficjalnie i spojrzałem na Harry'ego który patrzył na mnie zdziwiony. - Czy uczyniłbyś mi ten zaszczyt i pozwolił mi oglądać cię co rano i zasypiać co noc przy twoim boku do końca mojego życia? - Po tych słowach usta bruneta otworzyły się, a ja chwyciłem za jego dłoń i po otwarciu pudełeczka, wsunąłem na jego palec szeroką obrączkę, a następnie pokazałem mu, że mam na sobie identyczną.

- Nigdy, niczego bardziej nie chciałem. - Wymamrotał przez łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Złożyłem na jego ustach namiętny pocałunek, który z pasją odwzajemnił, a gdy zabrakło nam powietrza i oderwaliśmy się od siebie, otworzyłem szampana i gdy oboje trzymaliśmy kieliszki w dłoniach szepnąłem ciche "za nas"


_______________________________________

A więc, mamy epilog i po prostu nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak się potoczyło :D Za chwilę dodam podziękowania i wspomnę, że mam dla was mały bonus :P

Piszę dość długiego dwuczęściowego shota "Stockholm syndrome", którego zapowiedź jest już opublikowana, a za niedługo pojawi się zwiastun, a po nim pierwsza część!

Naked (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz