37

158 13 5
                                    

Jimin leniwie przeciągnął się na łóżku. Zegarek wskazywał godzinę dziesiątą trzydzieści. Był piątek, co oznaczało, że jutro jego hyung nie idzie do pracy i zostanie z nim w domu. Pomimo tego, że mieszkali razem to nie spędzali tak dużo czasu razem jak w szpitalu. Park się stęsknił za głupkowatym uśmiechem Mina, więc cieszył się, że jutro będzie mógł przyczepić się do niego niczym rzep i cały dzień go przytulać. 

Wstał z łóżka i zadowolony powędrował do kuchni. Spojrzał na pustą, niebieską miseczkę stojącą na ziemi. Yuna powoli zaczęła unikać samotności, a nawet kilka razy chłopak wziął ją na ręce. Był z tego faktu niezmiernie zadowolony. Uwielbiał się patrzyć na jej piękne, mieniące się przy świetle, zadbane, czarne futerko. Taehyung i Seokjin nawet przyszli aby zobaczyć urokliwego kociaka i wręcz się w niej zakochali. Napełnił miskę, a kotka pojawiła się w mgnieniu oka wychodząc z ukrycia. Kiedy Yuna jadła to i jej właściciel zabrał się za zjedzenie płatków na śniadanie.

Gdy już Jimin doprowadził do ładu to zebrał się do wyjścia. Dzisiaj miał pojechać z Seokjinem na lotnisko, ponieważ rudy chłopak leci do rodziców na Jeju. Platynowłosy wiedział, że na pewno będzie mu brakować tych wszystkich suchych żartów Jina. Było mu również smutno, ponieważ on i Taehyung mieli szczęśliwe "zakończenie", a starszy Kim rozstał się z Namjoonem. Co prawda, nigdy nie był zazdrosny o Jimina czy Taehyunga, ale czasem dopisywała mu samotność gdy widział jak się przytulają do swoich drugich połówek.

Chłopak wsiadł do autobusu i gdy zauważył, że nie ma miejsca siedzącego jęknął pod nosem. Miał jechać jeszcze około dwadzieścia przystanków, więc nie był za bardzo zadowolony. Stanął pod oknem, a gdy z każdym kolejnym przystankiem wsiadało więcej ludzi to nie czuł strachu jak niegdyś. Zdanie tych wszystkich osób o nim go zupełnie nie obchodziło. Nie rozumiał jak mógł kiedyś się tak bardzo zamartwiać. 

Na lotnisku autobus zupełnie się opróżnił, a Park starał się znaleźć Jina wśród podróżujących na lotnisku. Poczuł jak ktoś rzuca się na niego, a po chwili zauważył rudą czuprynę przyjaciela. 

— Cześć! Czekałem na ciebie — przywitał się z Jiminem. Miał na twarzy wymalowany uśmiech i wręcz tryskała od niego energia. 

— Hej, przepraszam, że tak długo — przeprosił Kima i przeniósł wzrok na ogromną walizkę, którą ciągnął za sobą starszy — Widzę, że nie żartowałeś z tą przeprowadzką. Na początku myślałem, że kłamiesz — wyznał Park, a rudy się zaśmiał.

— Czemu miałbym kłamać? Po prostu wiem, że moi rodzice się za mną stęsknili, więc dam im tą satysfakcję i pomieszkam z nimi przez jakieś pół roku, a później to się zobaczy. Życie płynie dalej — wyznał Seokjin. Chciał zacząć nowy rozdział w życiu, a przeprowadzka miała mu w tym pomóc — Odwiedzicie mnie kiedyś? Ty, Yoongi i reszta? — zapytał rudy, a Jimin pokiwał twierdząco głową.

— Przecież wiesz jak Taehyung będzie ryczeć bez ciebie. Kiedyś Ci dokuczał, a teraz chodzi do ciebie z każdą pierdołą — wyznał Jimin, a Jin przyznał mu rację — Zresztą zawsze chciałem zobaczyć Jeju, więc na pewno odwiedzimy Cię w wakacje — powiedział Park zgodnie z prawdą. Zawsze jak w podręczniku od geografii miał zdjęcie z Jeju to się zachwycał. Bardzo mu się tam podobało, a przynajmniej tak sądził na podstawie zdjęć. Seokjin spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę za dziesięć czternastą, co znaczyło, że ma samolot za niecałą godzinę, a on musiał się jeszcze odprawić. 

— Słuchaj, Jiminie... miło mi się rozmawia z tobą, ale muszę już iść, bo się spóźnię na samolot — wyznał, a Park go całkowicie zrozumiał — Możesz czasem do mnie coś napisać jak tam, czy coś w ten deseń — poprosił starszy, a platynowłosy się zgodził. 

— Ty też możesz napisać jak tam Ci będzie szło — powiedział Jimin — Chociaż nie wiem czy będziesz miał czas, skoro twoi rodzice prowadzą restaurację. Dadzą Ci niezły wycisk — Jin i Park wtulili się w siebie, ale po chwili rudy chłopak musiał już iść. Park pomachał mu gdy ten przechodził na "drugą" stronę lotniska. 

Jimin znowu wracał autobusem. Nie przeszkadzało mu to, ale tym razem miał miejsce siedzące, co oznaczało, że nie musiał stać przez pięćdziesiąt minut drogi. Park kątem oka zauważył, jak jakaś kobieta upada i wypadają z rąk torby z zakupami. Nikt poza nim za bardzo się tym nie przejął, więc Jimin postanowił pomóc kobiecie. Podszedł do niej i pomógł jej zbierać zakupy.

— B-bardzo dziękuję — podziękowała kobieta. Wyglądała na około czterdzieści lat, ale była naprawdę piękna. Jimin się zdziwił jak popatrzył na nią, ponieważ pomimo ciepłej temperatury kobieta była w beżowym swetrze. Miała duże, pełne usta i piękny, promienny uśmiech. Park nie mógł się pozbyć wrażenia, że skądś zna ten uśmiech. Kobieta ponownie otworzyła usta: — Nikt poza tobą się tym nie przejął. Jesteś dobrym dzieckiem — powiedziała i pogłaskała Jimina po głowie. Dotyk kobiety był bardzo delikatny i czuły. Zupełnie jakby trzymała w rękach najkruchszą rzecz na świecie. 

Gdy chłopak otrząsnął się z transu to zauważył, że kobiety już przy nim nie było. Przez resztę jazdy starał sobie przypomnieć skąd kojarzył czuły uśmiech nieznajomej jednak nic mu do głowy nie przychodziło. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl, że już kiedyś widział ten sweter. W dodatku ten uśmiech...

Park postanowił wysiąść wcześniej na cmentarzu. Cmentarz był ogromny, więc droga trochę mu zajęła. Gdy już stał pod miejscem docelowym łzy mu nie spływały jak zwykle. On czuł się szczęśliwy, że spotyka się z mamą.

— Wiedziałem, że gdzieś widziałem ten uśmiech — powiedział przyglądając się fotografii swojej matki. Bardzo tęsknił za kobietą dlatego starał się żyć najlepiej jak może aby kobieta była z niego dumna — Cześć mamo. Dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio Cię nie odwiedzałem tutaj, ponieważ sprawy nieco się pokomplikowały, więc nie miałem jak. Spotkałem miłość mojego życia – Min Yoongiego. Na pierwszy rzut oka wygląda nieco odstraszająco, ale tak naprawdę to słodka kulka. Mieszkamy razem. Jestem pewien, że byś go polubiła. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mamy kotkę, która nazywa się Yuna. Jest urocza i wiem, że byś ją pokochała. Zdobyłem mnóstwo nowych przyjaciół. Pamiętam, jak chciałaś abym się z kimś zaprzyjaźnił. Byłabyś szczęśliwa razem ze mną. Tęsknię za tobą i mam nadzieję, że Ci tam dobrze. Kocham Cię — zakończył Jimin i uśmiechnął się promieniście podobnie do swojej matki. Dawno nie spoglądał na jej zdjęcie. Gdy tylko patrzył na nie to czuł ogromny ból i wielkie poczucie straty. Cieszył się, że w końcu mógł normalnie opowiedzieć swojej mamie co u niej bez płaczu. 

Gdy Yoongi tylko wrócił do domu to kazał Jiminowi ubrać buty i wyszli razem z domu. Park był zaciekawiony dokąd mogą iść, ale starszy nie chciał mu tego zdradzić. Szli przez park, w przeciwną stronę od stacji co musiało znaczyć, że idą na piechotę. Młodszy nie chciał dopytywać i przy tym denerwować Mina, ale nie mógł się powstrzymać od komentarza.

— Mam deja vu — skomentował młodszy mając w głowie wspomnienie o wspólnej zimowej wycieczce nad morze. Podejrzewał, że może to być coś w ten deseń, ale Yoongi nic mu nie chciał powiedzieć. 

Szli już od piętnastu minut, ale czas Jiminowi dłużył się niemiłosiernie. Był bardzo zniecierpliwiony. Kiedy w końcu ujrzał malutką restaurację włoską stwierdził, że to koniec ich podróży. Nie mylił się. Min Yoongi zabrał go na randkę do włoskiej restauracji. Wzruszył się, bo nie spodziewał się, że czarnowłosy okaże się romantykiem. Najwidoczniej z każdym dniem będzie poznawać kolejny fakt o Yoongim. Zaskakiwało go to, ale to lubił. Lubił wszystko co dotyczyło Min Yoongiego.

a/n

Witam wszystkich serdecznie. Muszę was zmartwić, bo jeszcze tylko trzy rodziały, epilog i będzie koniec tej książki. 

winter flower. yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz