8

313 14 3
                                    


— Dzień dobry, Jin. Jak się czujesz? — powiedział Tae kierując swój wzrok na rudego chłopaka. Właściwie to lepiej jest być miłym dla niego niż wrednym jak kiedyś. Seokjin okazał się spoko i młodemu Kimowi czasem jest głupio jak go potraktował kiedyś.

— Dobrze. Kiedy do nas przyjdzie Jimin? Mam cię już powoli dosyć — powiedział z uśmiechem na ustach. Było wtedy widać, że miał dobry humor. Wyglądał na zadowolonego z życia i na osobą z optymistycznym podejściem do życia. Niestety zazwyczaj takie osoby są niszczone psychicznie przez osoby trzecie.

— Nie wiem. Musi się zająć Yoongim. Pamiętasz co Ci mówiłem o nim. Jeongguk poprosił Jimina żeby często z nim rozmawiał — właściwie to Kim również odczuwał potrzebę porozmawiania z Parkiem. Nie miał konkretnego powodu i tematu, ale Jimin często zarażał innych miłą atmosferą latającą nad nim. Blondyn nie był w stanie uwierzyć, że Park potrzebował tutaj być. Wyglądał na najbardziej zdrowego (oczywiście poza wystającymi kośćmi i bladą twarzą, ale i tak już wyglądał lepiej niż w pierwszy dzień).

— Tak, pamiętam. To chyba dobrze. Mówiłeś też, że chcesz żeby Jimin znalazł sobie kogoś do towarzystwa. Może to być Yoongi. Mogliby sobie nawzajem pomóc.

— C-co? Yoongi? Jin, jesteś zabawny. Przecież nawet jeśli coś jest między nimi to Jimin by się tylko bardziej zamartwiał. Wiesz, jaki jest Yoongi. Najpierw to Jimin sam musiałby się nim zająć i powiedzieć mu co jest dobre, a co złe. On sam jest nieodpowiedzialny — Taehyung nie uwierzył w to co wymyślił Jin. Min Yoongi miał się opiekować Jiminem? Zabawne.

— Wiem, ale fajnie by było — powiedział dalej trzymając swoją stronę.

— Zejdź na ziemię. Oni raczej nie będą razem. Zbyt bardzo się od siebie różnią. Yoongi tylko by zranił Jimina.

— Przecież przeciwieństwa się przyciągają.

— Ohh Jin... Gdyby oni zaczęli być razem to byłby istny koszmar. Nie dogadaliby się.

— No nie wiem...

— Zmieńmy temat. Idziesz dziś na przepustkę, tak? — młody Kim zmienił temat, żeby dalej nie ciągnąć tamtego.

— Tak. Moja mama przyleciała na chwilę do Korei, a dawno mnie nie widziała — powiedział starszy Kim jakby żwawiej. Widać po nim było, że się cieszy.

— Życzę Ci miłego dnia z mamą — powiedział Taehyung, a Jin wyszedł. Tae został sam w pokoju i się zastanawiał co będę dzisiaj robić. Ludzie powiedzieliby, że jak się jest w szpitalu to się na pewno nudzi i, że nie ma co robić. Każdy dzień jest taki sam. Taehyung uważa, że wcale tak źle nie jest, da się przyzwyczaić.

Ohh Jeongguk... Czemu on jest taki idealny? A do tego w kitlu wygląda tak seksownie... Czasem mam ochotę się na niego rzucić i go całego wycałować. Nawet jeżeli nie będziemy nigdy razem. Chociaż ostatnio czytałem książkę, w której lekarz miał romans z pacjentem. Chyba jest to możliwe. Tae ty debilu... przecież to jest fikcja. W normalnym życiu lekarz by nawet nie spojrzał na tego pacjenta. Ale Jeongguk jest inny... Zaakceptowałby mnie takim jakim jestem. Jego ciało, jego oczy, jego usta, a nawet jego głos... wszystko jest idealne. Ulepił go sam bóg.

Z jego przemyśleń wyrwał go odgłos pukania do drzwi. Momentalnie zawstydził się tym o czym myślał, a raczej o kim myślał i w jaki sposób. Zarumienił się cały i ukrył twarz w dłoniach.

— Jinnie hyung, czego zapomniałeś? — zapytał nadal z twarzą w dłoniach. Myślał, że to był Seokjin, który prawdopodobnie zapomniał czegoś wziąć, ale gdy ściągnął dłonie z twarzy i ujrzał tą osobę otworzył usta nie zauważając tego co robi.

winter flower. yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz