Łowcy Potworów

148 19 4
                                    

Kakashi, Sasuke i Sakura biegli przez las prowadzeni nosem Pakkuna. Ścigali potwora, bestię wielką jak Gmach Hokage, ale mieli wątpliwości czy zdołają ją pokonać gdy w końcu ją dościgną. Od jakiegoś czasu były to ich jedyne zadania, bo przestały pokazywać się zadania od ludności Kraju Ognia. Choć tak właściwie to inaczej. Pokazywały się, ale dotyczyły wyłącznie polowania na takie przerośnięte zwierzęta. Wiele z nich było po prostu nadzwyczaj dużymi przedstawicielami swojego gatunku, ale zdarzało się niektóre z nich stawały się wściekłymi, rządnymi krwi bestiami. Jakkolwiek dość szybko wyjaśniono zagadkę pochodzenia przerośniętych saren, jeleni, a nawet dzików, to tajemnicą pozostawało to dlaczego niektóre z nich stają się nadzwyczaj agresywne.

- Stać! – Usłyszeli krzyk. Zatrzymali się i zaczęli szukać tego kto wydał im ten rozkaz. W końcu go znaleźli i zdziwili się widząc na jego czole nieznane hitai-ate, ale największy szok doznali przyglądając się strojowi, który ewidentnie był mundurem. Nie miał nic wspólnego ze strojami ninja, które są tak powszechne wśród Shinobi.

Wyglądał jak.

Nawet nie wiedzieli do jakiej kategorii go podciągnąć.

Ich rozważania przerwał huk i wstrząs mu towarzyszący. Po chwili dostrzegli ponad koronami drzew jak ścigana przez nich bestia odlatuje, odrzucona potężną siłą. Zaraz za nią przeleciał, w imponującym wyskoku, osobnik w stroju identycznym jak ten tego, który ich zatrzymał.

- Kim jesteście? – Zapytała Sakura, która o dziwo jako pierwsza odzyskała zdolność mówienia.

- Członkowie Akademii Łowców Potworów. – Odpowiedział, ale nie czekając na kolejne pytania, skoczył w gęstwinę zostawiając ich samych z informacją, która tak naprawdę nic im nie dawała. Po kilku minutach ciszy, ruszyli w miejsce gdzie upadł potwór i zszokowani zobaczyli go martwego. Niestety, ale obrażenia na jego ciele nie wskazywały na to w jaki sposób zginął co wywołało u nich frustrację. A szczególnie u Sasuke, który choć starał się tego nie okazywać, to jednak cierpiał na brak cierpliwości.

By zapieczętować wielgachne cielsko, musieli je rozkawałkować, co szczególnie nie spodobało się Haruno, która próbowała protestować twierdząc, że nie jest rzeźnikiem, by bawić się w rozbieranie tuszy. Mimo tych słów, to zastanawiające było dla jej towarzyszy to skąd ona je zna. Z tego co wiedzieli o rodzinie Sakury, to nikt z jej przodków nigdy nie zajmował się masarstwem, szczególnie, że dziewczyna nie ukrywała detali z przeszłości swojego rodu.

Powrót do Konoha odbył się w całkowitej ciszy, której nie zakłócały nawet odgłosy ich skoków z gałęzi na gałąź, bo cała trójka obawiała się, że mogliby spotkać na swojej drodze drugą bestię jak ta, którą ścigali, ale na szczęście nie doścignęli. Gdy w końcu zobaczyli szczyty muru okalającego Wioskę, odetchnęli z ulgą wiedząc, że są już bezpieczni znajdując się w zasięgu dalekodystansowych Jutsu klanu Uchiha. Zbliżając się coraz bardziej mogli dostrzec licznych Shinobi patrolujących koronę obwałowań, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Wystarczała sama tarcza detekcyjna informująca o zbliżaniu się do Liścia nieproszonych gości. Czas między ich wykryciem, a odtarciem do bramy wystarczał na zmobilizowanie odpowiednio dużego oddziału ANBU, który przyjąłby na siebie pierwsze spotkanie z intruzami. Ale obecnie to już nie wystarczało, bo potwory przemieszczały się szybciej niż skradający się wrogowie, bo po prostu nie próbowały się kryć, a każdy ich atak był nadzwyczaj destrukcyjny.

Przez bramę przeszli nie niepokojeni przez strażników, bo po pojawieniu się bestii, zniknęli wszelkiej maści bandyci, a i inne Wioski zaprzestały ciągłego testowania gotowości Liścia. Było to o tyle zastanawiające, bo Skała od dawna wykorzystywała wszelkiej maści katastrofy naturalne jako podstawa do atakowania Konoha. Oczywiście to wszystko było spowodowane urazami jakie odczuwał Tsuchikage za doznane porażki w Trzeciej Światowej Wojnie Shinobi. Przechodząc ulicami odczuwali strach jaki zawładnął tą jeszcze do niedawna pełną szczęścia i nadziei na jasną przyszłość Wioską. Teraz wszędzie zalegał mrok przesycony obawą o następny dzień, a nawet godzinę. Podobną atmosferę dostrzegli po wejściu do Gmachu Hokage, ale w tym przypadku było to bardziej spowodowane przedłużającą się nieobecnością przywódcy i jego rodziny. Kakashiemu brakowało ich szczególnie, bo byli mu jak rodzina, której nie miał po śmierci matki i samobójstwie ojca.

- Wejść. – Usłyszeli po zapukaniu w zdobione symbolem ognia drzwi. Za biurkiem siedział starszy Nara, który odpowiadał za zbieranie informacji z dostarczanych przez Shinobi raportów. Pełnił rolę Hokage od dnia wyruszenia Minato Namikaze na rodzinną wycieczkę, z której jeszcze nie wrócił. – Jak misja? – Zapytał praktycznie nie odrywając wzroku od przeglądanych dokumentów.

- Sukces, ale nie za naszą sprawą. – Odparł Hatake, kładąc zwój na biurku.

- Jak to? – Zdziwił się starzec, w końcu dokładnie przyglądając się przybyłym.

- Potwór zlikwidowany, ale nie przez nas tylko przez co najmniej dwóch członków Akademii Łowców Potworów.

- Nie widziałeś dokładnie?

- Nie. – Zaprzeczył Kakashi. – Zostaliśmy zatrzymani przez jednego z nich, w pokojowy sposób. – Dodał szybko, widząc jak pełniący obowiązki Hokage otwiera usta. – Przez to nie widzieliśmy samej walki, ale na pewno była energetyczna.

- Potwierdzam. – W końcu odezwał się Sasuke. – Ledwo co wychwyciłem swoim Sharingan, a mimo to przez chwilę miałem mroczki jak po patrzeniu w słońce.

- Ja wyczułam dziwne drgania ziemi, tak jakby była bombardowana czymś potężnym, ale jednocześnie nie raniącym jej samej. – Wtrąciła Sakura, ledwie skończyła mówić, gdy w pomieszczeniu rozbrzmiał odgłos pukania.

- Wejść. – Po uzyskaniu pozwolenia, do biura wszedł jeden z ANBU wspierających strażników bramy.

- Panie. – Zamaskowany przyklęknął na jedno kolano. – Przybył wysłannik Akademii Łowców Potworów.

Nara zerknął na Drużynę Siódmą, jakby pytał ich o to czy wiedzą coś o tym, ale Hatake jedynie pokręcił głową zaprzeczając.

- Poproś go. – ANBU zniknął, a chwilą później w otwartych drzwiach stanął mężczyzna ukryty pod ozdobnym płaszczem i fantazyjną maską. Szarmancko pokłonił się starcowi i podobny gest uczynił w stronę pozostałych zgromadzonych . Podczas tych wygibasów zdołali dostrzec dziwny znak umiejscowiony na jego plecach. Był bardzo podobny do wiru Uzumakich jaki Shinobi Liścia noszą na swoich mundurach. Jednakże było to jedynie powierzchowne podobieństwo, bo gość widząc ich zaciekawione spojrzenia wędrujące za symbolem, odwrócił się do nich plecami, dając im szansę dokładniejszego przyjrzenia się mu. Okazało się, że jakkolwiek za podstawę robi wir Uzumakich, to na nim są nałożone symbole wszystkich wiosek, również Konoha. Wywołało to u gospodarzy niemały szok, bo przecież żadne z nich nie przypominało sobie, by Hokage podpisywał jakiekolwiek porozumienie o współpracy z innymi wioskami.

- Nie tylko wy doznacie szoku widząc herb Akademii. – Pierwszy raz odezwał się przybyły, a głos dochodzący zza maski wydał im się nadzwyczaj znajomy. – Mieszkańcy pozostałych Wiosek też dostaną wytrzeszczu oczu. – Następnie zrzucił z siebie płaszcz i maskę stając przed nimi z dumnie wypiętą piersią.

- Hokage-sama! – Zszokowany, krzyknął Nara, podrywając się z fotela, by po chwili paść na kolana w akcie ukorzenia się swojemu przywódcy. – Przepraszam za samowolne zajęcie tego stanowiska. – Dodał, pochylając czoło do samej podłogi.

- Spokojnie, Chihiro. – Minato kucnął przy starym doradcy i poklepał go po ramieniu. – Wstań, takie wygibasy nie są dobre dla twoich starych stawów.

KuramaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz