Gatou

298 33 1
                                    

Naruto i Sakura, tak jak było ustalone, udali się na most, by chronić pracujących tam robotników, ale i pomagać im w miarę swoich możliwości. A mieli ich całkiem sporo, bo Namikaze zmobilizował małą armię swoich klonów i gdy one pracowały, to on i Haruno zajęli się patrolowaniem okolicy. Choć w jego przypadku raczej nie wiązało się to z chodzeniem i szukaniem zagrożeń. Po prostu usiadł i medytował, skupiając się na swoim zmyśle sensora, dzięki czemu miał pod kontrolą znacznie większy obszar niż ten, który mogliby we dwójkę sprawdzić patrolując go fizycznie. To rozwiązanie miało też inną korzyść, mianowicie chodziło o szybkość pozyskiwania informacji. Nawet gdyby wysłali klony, to te musiałyby najpierw zniknąć, by przekazać blondynowi informacje o tym co dostrzegły, a następnie on i różowowłosa musieliby fizycznie się dostać w zagrożony rejon. Dzięki zmysłowi sensora odpadł cały jeden etap znacznie wydłużający czas reakcji. Co prawda nie mógł w ten sposób uzyskać wielu cennych informacji, na przykład o dokładnym składzie napastników, a jedynie o tym, że się pojawili. Kurama mógłby w tym pomóc, bo jako Biju zbudowany z czakry, mógł ją wykrywać ze znacznie większą dokładnością niż Naruto. Niestety właśnie teraz postanowił zrobić sobie przerwę na drzemkę, jakby w nocy nie dość się wyspał. – Ech, co ja mam z tym Lisem. – Pomyślał Namikaze, skupiając się na sporej grupie słabych czakr zbliżających się do mostu. – Sporo was. – Pomyślał, nie dostrzegając wśród nich nikogo powyżej Chunina. Co prawda byli słabi, ale jak to ktoś kiedyś powiedział, ilość to swego rodzaju jakość. A prawda była taka, że jakkolwiek on i Sakura daliby sobie radę z dziesięcioma, może nawet dwudziestoma spośród zbliżających się przeciwników, to niestety było ich prawie stu.

- Kurama, obudź się. – Powiedział na głos, tak by koleżanka wiedziała, że coś się dzieje, bo normalnie nie pozwalał sobie na przerywanie snu Kyuubiemu. – Kurama! – Krzyknął i Lis dopiero teraz postanowił zareagować.

- Czego?! – Zapytał opryskliwie, ale zamilkł wyczuwając to samo co chłopak. – Hmm, dużo więcej ich niż kiedykolwiek. – Mruknął, rozmyślając o zbliżających się przeciwnikach. – Wśród nich najważniejszy jest tylko Gatou i jeśli on umrze to reszta się rozpierzchnie. – Mówiąc to, podesłał swojemu Jinchuriki charakterystykę słabej czakry miliardera. – On w pierwszej kolejności ma zginąć, a reszta jeśli zdecydują się dalej walczyć.

- Sakura. – Namikaze zwrócił się do koleżanki. – Chroń pana Tazunę i robotników. – Ledwie skończył mówić, a wszystkie dotychczas pracujące klony zniknęły w kłębach dymu. Wywołało to efekt zasłony dymnej, co wykorzystał jedyny, który nie zniknął i wyminąwszy Gatou i jego zbirów, biegiem ruszył po resztę drużyny. Zdążył w ostatniej chwili, bo okazało się, że wśród najemników był jeden, który jednak coś tam umiał z technik wiatru. Naruto stał naprzeciw miliardera i jego podwładnych i starał się wyglądać na pewnego siebie i jednocześnie bardzo groźnego. Tak w sumie o nie musiał udawać niebezpiecznego, bo po prostu był taki, ale ta wiedza nie miała wpływu na jego poczucie pewności siebie. Nawet walki z Zabuzą tak się nie bał jak konfrontacji z tymi szumowinami.

Najzwyczajniej było ich zbyt wielu.

Pokrył swoje ciało Wietrzną Zbroją i powolnym krokiem ruszył im naprzeciw. Specjalnie nie przyspieszał, by dać im do zrozumienia, że nie boi się ich, co było oczywistym kłamstwem. Był przerażony, mimo świadomości tego jak wielką ma nad nimi przewagę. Jednak rozum swoje, a serce swoje. Prawda bowiem była taka, że jeszcze nigdy nie zabił i nawet Haruno w tym względzie go przewyższała, bo przecież już miała krew na rękach. – Skoro ona mogła, to i ja mogę. – Pomyślał i nagle przyspieszył.

W ostatnim momencie zdał sobie sprawę z tego, że nieświadomie biegnie dokładnie naprzeciw Wietrznym Sierpom, ale było z późno na uniknięcie ich.

Uderzenie było tak mocne, że aż ...

Zdziwiony nic nie poczuł, zdając sobie sprawę z tego, że jego zbroja skutecznie zneutralizowała ten atak. – No tak. – Rzucił w myśli. – Przecież to zbroja drugiego poziomu. – Po zwymyślaniu się w na swoją dziurawą pamięć, ruszył na wrogów z nowym entuzjazmem.

Sakura z niepokojem przyglądała się blondynowi, gdy ten z wyraźną niepewnością zbliżał się do bandy Gatou. W pewnej chwili bardziej poczuła niż zobaczyła, że pokrył się Wietrzną Zbroją, a chwilę później dostrzegła coś czego ten najpewniej nie widział, bo wciąż powoli parł na przód. W jego stronę mknęły dwa Wietrzne Sierpy, ale nim zdążyła krzyknąć, przyspieszył zderzając się z techniką. Z jej punktu widzenia wyglądało to tak jakby pociski owinęły się wokół niego i połączyły ze zbroją stając się jej częścią. A jego kroki stały się zdecydowanie pewniejsze.

Namikaze wbił się w stłoczoną ciżbę, każdym dotykiem zadając wrogom obrażenia. Jego technika nie tylko go chroniła, ale też raniła każdego kto miał pecha go dotknąć. I tak się stało, że ta banda musiała być inteligentniejsza niż na pierwszy rzut oka się wydawało, bo już po niewiele ponad minucie każdy kto mógł trzymał się na dystans od Naruto. Teraz już wszyscy skupili się na zasypywaniu go pociskami lub jak niektórzy, technikami dystansowymi. Najwięcej było typu wodnego, bo naokoło odpowiednich jej zasobów było w bród, ale zdarzały się też i inne. Jedna wietrzna, ze dwie ogniste i kolejne dwie ziemne. Jak na razie nikt nie ujawnił się z naturą błyskawicy, co byłoby nie na rękę blondynowi, bo tego typu techniki były jedynymi, które swobodnie przenikały przez jego Wietrzną Zbroję. Niemniej to, że nie mógł już swobodnie zbliżać się do zbirów, bo ci jak na złość karnie trzymali dystans, to i nie mógł ich wybić. Natomiast sam Gatou jak to każdy tchórz, schował się za plecami swoich ludzi, ledwie Namikaze ruszył w ich kierunku.

- Wietrzna Rękawica! – Krzyknął, nie anulując zbroi. Był to swego rodzaju eksperyment, bo jeszcze nigdy nie udało mu się zastosować obu tych technik równocześnie. Teraz jednak miał przeczucie, że zdoła tego dokonać i faktycznie pojawiły się rękawice, a jego ciało wciąż było chronione Wietrzną Zbroją. Zamachnął się, tak jakby zadawał cios wyimaginowanemu przeciwnikowi, a pocisk ze skompresowanego powietrza uderzył we wrogów. Ci zaskoczeni zamarli, bo dotychczas ten bachor nie pokazywał żadnych technik dystansowych, więc założyli, że po prostu takich nie zna. A teraz wali w nich bezkarnie, bo oni nie mogą się do niego zbliżyć, a wszelka broń i techniki odbijają się od jego zbroi. Blondyn w pewnej chwili zawahał się, odbierając wspomnienia klona wysłanego po resztę drużyny i uśmiechnął się, bo mieli dołączyć już za kilka minut. – Dawajcie! – Krzyknął, wykonując kolejną sekwencję ciosów i znów kilkunastu bandytów padło martwych lub jeśli mieli szczęście to skończyli nieprzytomni.

Gatou z początku napawał się potęgą gdy jeden z wynajętych ludzi rozwiał dym uwolniony w wyniku zniknięcia tych wszystkich bachorów. Nie wiedział jak to możliwe, by ktoś ot tak sobie zniknął, szczególnie, że wszyscy wyglądali jak ten blond liliput. Jednakże gdy w końcu zaczęła się walka okazało się, że stojąc w tyle, nic nie widzi i nie może obmyślać następnych ruchów, więc już po chwili wspiął się na barierkę, by ponad głowami najemników obserwować wydarzenia z przodu. I pożałował tego, bo ten gówniarz dosłownie roznosił jego ludzi, każdego kto tylko spróbował się do niego zbliżyć. Na szczęście już po chwili zaczęli trzymać dystans, ale to jedynie spowodowało impas, którego żadna ze stron nie mogła przełamać. Co prawda nie było mu to na rękę, ale przynajmniej nie tracił ludzi. Niestety po chwili dzieciak zaczął wymachiwać rękami tak jakby boksował się z cieniem, a wojownicy zaczęli padać jak muchy po spryskaniu muchozolem. W pewnym momencie blondyn zachwiał się, co wywołało u miliardera uczucie tryumfu, które jednak szybko zniknęło, gdy okazało się, że nie ma ono żadnego wpływu na jego ruchy.

- Kurwa. – Mruknął i zaczął się zastanawiać co dalej. Po kilku minutach doszedł do wniosku, że niestety tę walkę przegrał, ale on jeszcze tu wróci. Już zaczął się odwracać, by cichaczem zniknąć z tego porąbanego mostu, gdy zobaczył jak jakiś inny dzieciak, tym razem czarnowłosy, zaczyna wykonywać wykop z półobrotu.

- Wykop z półobrotu! – Krzyknął Sasuke, przy okazji zahaczając o jakiegoś grubasa, który właśnie zaczął się odwracać. Efekt był imponujący, bo uwolniona siła dosłownie wyrzuciła w powietrze kilkudziesięciu rozkawałkowanych bandytów na raz, a pechowy grubas został po prostu przecięty na pół.

KuramaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz