Rozdział drugi /ONA/

76 4 1
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd tu przyszłam. Może godzina. Nie mam pojęcia, bo rozładował mi się telefon. Siedzę z butelką wina w ręce i napawam się ciszą. Z salonu dobiegają tylko przytłumione głosy. Obiecuję sobie, że posiedzę tu jeszcze tylko chwilę i na pewno wyjdę. Przecież nie muszę się niczego bać. Jestem wśród znajomych. Nawet jeśli ten typ znowu będzie się do mnie przystawiał, powiem to Magdzie, a ona pomoże mi go spławić. A jeśli nie ona to Tomek. Przecież to na pewno jakiś ich znajomy, który szukał łatwego podrywu. Pewnie nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy. To ja jestem wyczulona i odebrałam jego zachowanie jako natarczywe i niebezpieczne.

Nagle drzwi się otwierają, a ja zamieram.

- O cholera. – mówi nieproszony gość, ostatnia osoba, którą spodziewałam się tu spotkać. „Kurwa, kurwa, kurwa" - tylko tyle jest w stanie wytworzyć mój mózg - serię przekleństw. – Cześć – mówi, gdy w końcu przestaje się we mnie wpatrywać. Ja wciąż nie odrywam od niego wzroku. Mrugam intensywnie żeby odegnać tę fatamorganę. To tylko za dużo wina. Na pewno. – Lena, to ty, prawda? - pyta, gdy nie odpowiadam. Może to jednak nie pijacka wizja. Nie odpowiadam mu przez dłuższą chwilę. Chyba mam nadzieję, że zniknie, ale on uparcie stoi przy drzwiach. Dopiero teraz zauważam, że zamknął je za sobą.

- Tak, to ja. – odpowiadam w końcu powoli, ledwo wydobywając głos z gardła. – Co tu robisz? – pytam, chcąc ostatecznie przekonać się, czy to on. Uznaje to za zaproszenie i wchodzi do środka. – Znasz Michała i Magdę? – próbuję uzasadnić jego obecność inaczej niż tym, że ktoś postanowił zabawić się moim kosztem. W mojej głowie przesuwa się film, klatka po klatce. Próbuję połączyć fakty, osoby, które mogą być naszymi wspólnymi znajomymi.

- Bardziej Michała. Przyjaźnimy się od lat, a ja akurat przyleciałem.

- Cudowny zbieg okoliczności – mówię, nie potrafiąc ukryć ironii.

- Rozumiem, że nie jesteś zadowolona z tego, że mnie widzisz – mówi i tak po prostu siada obok mnie. – A ja bardzo się z tego cieszę.

Siedzę w milczeniu. Mam ochotę uciec, ale nie zamierzam okazać słabości. Nie jemu. To niemożliwe, że on tu jest, że od tak sobie przychodzi.

- Czemu siedzisz tu sama? – pyta.

- Jest za dużo ludzi. Jakiś facet zaczął się do mnie przystawiać, więc musiałam uciec.

Artur głośno kaszle po mojej wzmiance o nachalnym podrywaczu. Chyba zapomniał, że od pięciu lat nie jesteśmy razem.

-A ty, co robisz w moim schowku? – pytam ostrzej niż zamierzałam. Jestem zła, że ktokolwiek mnie tu znalazł, a tym bardziej ON. Chciałabym żeby sobie poszedł. Tymczasem on rozsiadł się wygodnie obok mnie.

-Szukałem łazienki – przyznaje z uśmiechem. – Cały wieczór cię nie widziałem. Nikt nie powiedział mi, że tu jesteś.

- To moi znajomi ze studiów. Oni nie znają tej historii. Nawet jeśli mamy wspólnych znajomych, oni nie znają – waham się, bo nie wiem jakich słów użyć – naszej przeszłości. „Przeszłość" to bezpieczne słowo, które nie definiuje naszej relacji.

- Ja znam Michała od wielu lat. Dziwię się, że nie skojarzył, że ty to ty. Wiem, że nigdy nie widział nas razem, ale mówiłem mu o tobie wielokrotnie.

Mam ochotę powiedzieć mu, że nie wierzę w ani jedno jego słowo, że to puste gadanie jest stratą czasu. Chcę po prostu wstać i stąd wyjść, ale zamiast tego grzecznie się do niego uśmiecham i szukam na jego twarzy znaków, że upłynęło pięć lat. Wygląda doroślej. Nie umiem dokładnie określić co się w nim zmieniło. Po prostu wygląda inaczej. Jego włosy są jaśniejsze, zapewne od słońca. Nie mogę wstać. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Mój mózg każe mi uciekać jak najszybciej, ale moje ciało nigdzie się nie wybiera. Pewnie, porozmawiajmy sobie, jak gdyby nigdy nic. Jakby nie złamał mi serca.

Milczymy już dłuższą chwilę. Nagle Artur wyciąga papierosa i odpala go.

- Chyba żartujesz – mówię kpiąco wskazując palcem na papierosa w jego dłoni.

- Przeszkadza ci to? Przepraszam – mówi, ale nie gasi go.

- Owszem. Przeszkadza. Możesz to zgasić? – widzę, że stał się aroganckim dupkiem. To znaczy jest nim już od dawna. Nie wiem, czemu jestem zdziwiona. Pokazał mi, jakim egoistą jest. Z biegiem lat może być tylko gorzej.

- Palę, gdy się denerwuję – wyjaśnia mi, ale w jego głosie nie słychać zdenerwowania.

- Tak? To powiedz mi, co zdenerwowało cię tak bardzo, że musimy dusić się w tym smrodzie – mówi prowokująco. Jestem pewna, że powie coś głupiego, byle tylko usprawiedliwić palenie.

- To zdumiewające, że pytasz. Doskonale wiesz.

Gdy nic nie mówię, tylko wzruszam ramionami, on kontynuuje.

- Spotykamy się po tylu latach i rozmawiamy. Odkąd cię tu zobaczyłem, zastanawiam się, co mam mówić, jak mam z tobą rozmawiać. Jestem zdziwiony, że jeszcze tu ze mną siedzisz.

- Szczerze mówiąc, też jestem zdziwiona. Nie wiem, gdzie się podziała ta złość, którą czułam przez cały ten czas.

Mówię mu to wszystko, chociaż sama nie wiem dlaczego. Powinnam stąd wyjść. Myślałam, że nigdy więcej się nie zobaczymy, więc nie byłam przygotowana na to starcie. Nie wiem, czy powinnam być miła i udawać, że wszystko jest w porządku, czy jednak wyjaśnić to wszystko, co nie zostało wyjaśnione lata temu.

- Chyba chciałbym usłyszeć wszystko, co masz mi do powiedzenia.

Artur próbuje spojrzeć mi w oczy, ale unikam jego spojrzenia, jakby mnie paliło.

- Nie chcesz, uwierz mi.

Na pewno nie chciałby usłyszeć tych wszystkich przekleństw, które mogłabym, wypowiedzieć pod jego adresem.

– Po za tym – kontynuuję - minęło zbyt wiele czasu żeby miało to jakikolwiek sens.

- Może powinienem to usłyszeć, skoro odeszłaś ode mnie bez słowa? – słyszę żal w jego głosie. Serio? Teraz mu się zebrało na podsumowanie naszego związku.

- Wyciąganie przeszłości, tego wszystkiego co się stało, jest w tej chwili zbędne – robię w powietrzu szeroki gest obejmujący nas oboje żeby pokazać o co mi chodzi – To wszystko jest absurdalne. Co my robimy? Próbujemy rozmawiać o niczym. Tak po prostu spotkać się, gadać o niczym i unikać przeszłości. Nie bawię się w to – wstaję i zamierzam wyjść, ale on wyciąga rękę i chwyta mnie za dłoń.

- Nie wychodź, proszę. Wielokrotnie wyobrażałem sobie nasze spotkanie. Nie kończ go w ten sposób. Pozwól mi zrobić dobre wrażenie – uśmiecha się lekko. Okej. Zgadzam się z nim w myślach. Jakaś destrukcyjna część mnie jest ciekawa, co u niego słychać, jak potoczyło się jego życie. Jakim jest człowiekiem. Rzucam gniewne spojrzenie w stronę naszych dłoni, ale siadam z powrotem.

- Dziękuję – mówi tylko, a ja wyrywam rękę z jego uścisku. Wzdycham, czując, że zostanie z nim nie jest dobrym pomysłem. 

ONIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz