Rozdział szósty /ON/

52 4 0
                                    


Chwytam ją za rękę i idziemy w stronę samochodu. Żadne z nas nie odzywa się przez dłuższą chwilę. Dopiero, gdy ruszamy Lena się odzywa.

- Gdzie znajduje się twoje mieszkanie?

- Na Mokotowie.

- To daleko.

- Przepraszam. Powinienem cię uprzedzić.

Nie pomyślałem o tym, że Lena może mieć coś przeciwko temu, aby jechać tak daleko. Czeka nas dwadzieścia minut drogi przez miasto.

- Nie przejmuj się. Nie szkodzi. Nie mam nic lepszego do roboty. Myślisz, że Magda i Michał nie będą źli, że wyszliśmy bez pożegnania?

- Na pewno nie. Nie przejmuj się. Zaprosili bardzo dużo osób. Pewnie nawet nie zauważyli, że nas nie ma.

- Pewnie masz rację. Nie czułam się tam dobrze.

- Dlatego uciekłaś do schowka... Wspomniałaś, że uciekłaś przed jakimś natrętnym facetem.

- To nie było nic wielkiego. Pewnie chciał zagadać i nie wiedział, że przegiął... Ale trochę się przestraszyłam.

- Magda nie powinna zostawiać cię samej.

- No co ty! Nie jestem dzieckiem. Było tam dużo moich znajomych. Po prostu długo się nie widzieliśmy i nie mogłam się tam odnaleźć. Dziewczyny się wystroiły jak na sylwestra, a ja przyszłam w jeansach. Po prostu nie byłam w nastroju na imprezę. Nie chciałam zepsuć nastroju Magdzie. Chciała świętować sukces swojego faceta, a nie opiekować się mną.

- Co do stroju... Wyglądasz pięknie. Nie potrzebujesz sukienki odsłaniającej wszystko...

- Dziękuję. To miłe. Ale ty ubrałeś się stosownie. Nie przyszedłeś w jeansach.

- To tylko dlatego, że byłem wcześniej na spotkaniu i nie miałem okazji się przebrać.

- Jasne, jasne. Chciałeś się wystroić i zaprezentować jak najlepiej – mówi śmiejąc się.

- Nieprawda. Przekonasz się, jak dostaniesz zaproszenie na wernisaż mojej wystawy.

- Naprawdę? Fantastycznie! Chętnie zobaczę twoje obrazy. Trzymam cię za słowo, że mnie zaprosisz. Już się nie wykręcisz – mówi z szerokim uśmiechem.

- Nie zamierzam. Będę zaszczycony, jeśli zgodzisz się towarzyszyć mi na wernisażu.

- Zapraszasz mnie jako osobę towarzyszącą?

- Tak. Zawsze przychodzę sam i potwornie się nudzę. Wszyscy mi gratulują i rozmawiają tylko o moich obrazach. To miłe, ale męczące. Jeśli ze mną pójdziesz, oboje będziemy mieć pewność, że to będzie dobry wieczór.

- Przekonałeś mnie. Tylko uprzedź mnie wcześniej żebym mogła zaplanować sobie przyjazd do Warszawy.

Jestem bardzo zaskoczony jej otwartością. Cieszę się, że już mnie nie odtrąca. Przez resztę drogi rozmawiamy o moich obrazach i o jej pracy. Zajmujemy się tą samą dziedziną. Spełniło się jej wielkie marzenie i dostała pracę w galerii sztuki. Kiedyś uwielbiałem rozmawiać z nią o sztuce. Okazuje się, że nadal sprawia mi to niesamowitą przyjemność. Czuję się trochę tak, jakby nie było tych ostatnich pięciu lat, jakbyśmy nigdy się nie rozstali i nie stracili kontaktu. Nie chodzi tylko o to, że nigdy nie przestałem jej kochać, ale też o to, że była moją najlepszą przyjaciółką i nigdy z nikim nie dogadywałem się tak dobrze jak z nią.

- Jesteśmy – oznajmiam, gdy podjeżdżamy pod blok.

- Mieszkasz na osiedlu emerytów! – wykrzykuje wysiadając z samochodu. Ma racje. Kupiłem to mieszkanie ze względu na lokalizację, ale osiedle nie jest zbyt urodziwe. Zostało wybudowane w latach osiemdziesiątych i rzeczywiście mieszkają tu głownie emeryci.

ONIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz