Rozdział jedenasty /ONA/

39 1 0
                                    


Ostatnie kilka dni nie minęło dokładnie tak jak sobie na początku wyobrażaliśmy. Po trzech randkach daliśmy sobie spokój. Oboje dużo bardziej woleliśmy zaszyć się w pokoju hotelowym Artura i nie wychodzić z niego tylko kiedy jest to konieczne, czyli np. do pracy. Nie chcę brać wolnego z takiego powodu, więc codziennie chodzę do galerii, wracając kupuję dla nas coś do jedzenia na wynos i znów przyjeżdżam do Artura. W mieszkaniu ostatni raz byłam cztery dni temu. Doceniam to, że uszanował to, że nie jestem jeszcze gotowa, by dzielić z kimkolwiek moje mieszkanie. To mój azyl i dopóki nie jest pewna tej relacji w stu procentach muszę zadbać , by nie został zrujnowany. Czuję się tak, jakbyśmy dopiero się poznawali, a jednocześnie jakbyśmy znali się od wieków. Cieszę się, że rzeczywiście nie jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi, bo nie muszę mieć wyrzutów sumienia, że całe wieczory spędzamy w łóżku. Wiem, że nie takie było założenie tego tygodnia, po którym mamy zdecydować co dalej, ale chyba mam to już gdzieś. Wydaje mi się, że zdecydowałam po naszej pierwszej oficjalnej randce.

Dzisiaj postanowiliśmy w końcu gdzieś wyjść. Artur nie chce mi powiedzieć, co zaplanował. Szczerze mówiąc, nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo gdziekolwiek pójdziemy i cokolwiek będziemy robić będę zachwycona. Chyba przechodzimy fazę miesiąca miodowego.

- Łazienka wolna – mówię do Artura, wchodząc do pokoju owinięta w ręcznik, a drugim wycierając włosy.

- Szkoda – odpowiada z udawanym rozczarowaniem. – Liczyłem, że dołączę do ciebie.

- Mogłeś mi powiedzieć. Brałabym prysznic dłużej.

- No nic... Nie pozostaje mi nic innego jak wykąpać się w samotności.

Spontanicznie podchodzę do niego i delikatnie całuję go w usta. Planowałam dać mu szybkiego buziaka, ale on przyciąga mnie do siebie i pogłębia pocałunek. Teraz ja również żałuję, że nie poczekałam na niego pod prysznicem.

-Idź już, bo za chwilę cię nie puszczę – mruczę w jego usta.

- Taką groźbą mnie nie pospieszysz – mówi, ale mimo tego odsuwa się ode mnie i wchodzi do łazienki.

Zakładam t-shirt Artura, który jest na mnie o kilka rozmiarów za duży i wyciągam kosmetyczkę z torebki żeby zrobić makijaż. Jednak nie zdążyłam nawet usiąść przy stoliku, który miał posłużyć mi za toaletkę, ponieważ pokój wypełnia głośny dźwięk dzwonka telefonu Artura. Postanawiam go zignorować. Gdy wyjdzie z łazienki, sprawdzi kto dzwoni i oddzwoni. Jednak po chwili telefon dzwoni ponownie. Przechodzi mi przez myśl, że może to coś ważnego, więc wchodzę do łazienki.

- Artur, ktoś dobija się do ciebie. Twój telefon dzwoni już drugi raz.

- Cholera. To Alessandro. Zapomniałem, że byliśmy umówieni na telefon. Możesz odebrać i powiedzieć mu, że oddzwonię?

-Okej.

Telefon dzwoni kolejny raz, więc odbieram go nie patrząc na wyświetlacz.

- Hi, Alessandro... - zaczynam, ale jednocześnie ze mną po drugiej stronie mówi jakiś kobiecy głos.

- Artur, where are you? I miss you. I don't know what's going on with you.

Nie wiem, czy kobieta nie usłyszała, że wzięłam ją za kogoś innego. Chyba w ogóle nie usłyszała mojego głosu. Była bardzo rozemocjonowana. Prawie krzyczała. Zatkało mnie. Rozłączam się i rzucam telefon na łóżko, jakby mnie parzył. Nie chcę dopowiadać sobie zbyt dużo, ale też słowa kobiety i jej ton nie pozostawiały zbyt wiele wątpliwości.

Jak w amoku zaczynam zbierać swoje rzeczy i przebieram się w swoje ubrania. Nie zastanawiam się nad tym, co robię. Po prostu musze stąd wyjść. Gdy stoję już w kurtce i butach, gotowa do wyjścia, Artur wychodzi z łazienki. Na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Nagle ogarnia mnie złość i chcę, aby tym razem doskonale wiedział, dlaczego odchodzę. Aby tym razem nie miał wątpliwości, że wiem jak bardzo jest egoistyczny i zakłamany.

ONIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz