Ostatnie dni minęły mi w dziwnym otępieniu. Artur nie próbował się ze mną kontaktować od naszego ostatniego spotkania na moim osiedlu. Ulżyło mi, ale wiem, że minie dużo czasu zanim pogodzę się z tym, co się stało. Staram się normalnie funkcjonować, chodzić do pracy i na uczelnię. W piątek jestem tak zmęczona po ośmiu godzinach spędzonych w galerii i dwóch wykładach, że wchodząc po schodach do mojego mieszkania, marzę tylko o kąpieli i wieczorze z książką. Potęguje to również świadomość, że jutro czeka mnie cały dzień na uczelni.
Gdy w końcu wchodzę do mieszkania, na moje stopy upada złożona kartka papieru. Podnoszę ją i od razu poznaję charakter pisma autora tego listu. Wstrzymuję oddech i zbieram się na odwagę, aby go przeczytać.
„Lena,
Wiem, że wydaje Ci się, że strasznie zawaliłem. Rozumiem, jak to wygląda z Twojej perspektywy. Żałuję tylko, że nie pozwoliłaś mi tego wytłumaczyć. Ta dziewczyna, od której telefon odebrałaś to Sofia. Nie jest moją dziewczyną, raczej przyjaciółką. Chociaż to też raczej nieodpowiednie słowo.
Wstydzę się tego, co zaraz napiszę, ale nie powinnaś mieć do mnie żalu o coś, co działo się, gdy nie byliśmy razem. Sofia i ja sypialiśmy ze sobą, ale nie łączyło nas nic więcej. Nigdy nie byliśmy razem na wyłączność. Ona równocześnie ze mną również miewała innych mężczyzn na zakładkę. Chyba nie muszę pisać, że chciałem z tym skończyć, gdy się spotkaliśmy. Jednak nie chciałem tego robić przez telefon. Planowałem powiedzieć jej osobiście, że nie będę się z nią już spotykać.
Wiem, że może nie stawia mnie to w korzystnym świetle, ale muszę być z tobą szczery. Nie chcesz mnie widzieć, ale musisz wiedzieć, że nigdy nie zrobiłbym Ci tego, o co mnie podejrzewasz. Dzisiaj wieczorem wracam do Rzymu. Być może, gdy to czytasz jestem już w samolocie. Nie chcę na Ciebie naciskać i rozumiem, że potrzebujesz czasu, ale za dwa tygodnie odbędzie się wernisaż mojej wystawy w Warszawie. Z tyłu zamieszczam szczegóły. Będziesz na liście gości. Jeśli zdecydujesz się dać nam szansę, przyjedź, proszę. Jeśli Cię nie będzie, obiecuję, że nigdy więcej nie będę próbował się z Tobą kontaktować.
Nie wiem, co jeszcze mógłbym napisać, aby przekonać Cię, że nigdy więcej Cię nie skrzywdzę i chcę, aby nam się udało, więc napiszę tylko, że bardzo Cię kocham. Decyzja należy do Ciebie.
Artur"
Przez chwilę nie mogę dojść do siebie po przeczytaniu tego listu. Jestem wdzięczna Arturowi, że dał mi czas, ale też wiem, że najbliższe dwa tygodnie spędzę na obsesyjnym rozważaniu, czy powinnam jechać na wernisaż. Okej, sytuacja z tamtą kobietą nie była taka jak przypuszczałam. Artur nie zdradził jej ze mną, a przecież nie mogę mieć pretensji o jego życie seksualne, jakie prowadził przed naszym ponownym spotkaniem. Wiem, że to, co napisał jest prawdą. Wierzę mu, ale nie wiem, czy powinniśmy być razem.
*****
Tak jak przypuszczałam nie ma dnia żebym nie myślała o Arturze i o tym, czy powinnam jechać. Nie mogę przestać myśleć o tym, czy serio napisał, że jeśli nie przyjadę, już nigdy nie będzie próbował się ze mną kontaktować. Wtedy to byłby już naprawdę koniec.
Podświadomie od czasu przeczytania tego listu, wiem, że na to nie pozwolę. Nie jestem gotowa przekreślić tego budzącego się na nowo między nami uczucia. A raczej uczucia, które nigdy nie zgasło.
Zgodnie z obietnicą, Artur nie kontaktuje się ze mną. Ja jednak wielokrotnie mam ochotę napisać do niego lub zadzwonić. Wytrzymałam bez niego pięć lat, a teraz tęsknię po kilku dniach. To jeszcze miłość czy już uzależnienie?
CZYTASZ
ONI
Romance- A więc to koniec, tak? Znów nie dasz mi szansy? Poddasz się i odejdziesz. Znów zostawisz mnie, bo popełniłem jeden cholerny błąd. - Mylisz się - mówię, ocierając łzy wierzchem dłoni. - Być może nie dałam ci szansy pięć lat temu. Być może pięć lat...