Trzy miesiące później
Nie wytrwałam zbyt długo w moim postanowieniu, aby Artur nie spał w moim mieszkaniu. Odkąd spotkaliśmy się na wernisażu, za każdym razem, gdy przyjeżdża do Gdańska, mieszka u mnie. Dzieli swoje życie między Polską a Włochami i nie spędzamy ze sobą tyle czasu, ile byśmy chcieli. Nie wytrzymałabym ze świadomością, że jest w tym samym mieście, a śpi w hotelu. Zasypianie i budzenie się obok niego to najlepsze uczucie na świecie.
- Hej, kochanie. Masz ochotę na kawę? – To pierwsze co słyszę, gdy otwieram zaledwie jedno oko. Czy może być jeszcze lepiej?
- Czemu jesteś już na nogach? Chyba jest wcześnie...
Moje przypuszczenia potwierdzają się, gdy zerkam na zegarek. Jest dopiero ósma. W sobotę!
- Nie mogłem spać. Mam dzisiaj kilka rzeczy do zrobienia, więc dobrze się składa.
- Co to za tajemnicze plany?
- Póki co nie mogę ci powiedzieć, ale obiecuję, że dowiesz się jeszcze dzisiaj. To co, kawa?
Widzę, że zgrabnie omija temat, ale jest zbyt wcześnie, aby chciało mi się drążyć.
- Oczywiście, poproszę.
- A ty, jakie masz plany na dzisiaj? – pyta Artur, podając mi kawę prosto do łóżka.
- Niestety, muszę wpaść do galerii. Mam spotkanie. Kuratorka wystawy nie mogła przyjechać wcześniej, a chciała spotkać się jak najszybciej żeby już zacząć działać.
- Spędzasz tam całe dnie i nawet w weekend nie mogą ci odpuścić?
- Taka branża... Sam to doskonale wiesz, więc nie marudź.
- O której to spotkanie?
- O czternastej. Pewnie koło szesnastej będę wolna, więc możemy skoczyć razem na obiad, jeśli będziesz miał czas.
- Jasne. Przyjechać po ciebie?
- Nie, dzięki. Nie trzeba. Pojadę swoim autem, więc możemy spotkać się już na miejscu.
- Okej, super.
Artur wyszedł zaraz po śniadaniu. Ja natomiast ogarnęłam trochę mieszkanie, a kolejnym punktem w moim planie dnia jest długa kąpiel i przygotowanie do wyjścia. Mam nadzieję, że to spotkanie naprawdę nie potrwa dłużej niż dwie godziny, bo jest to ostatnia rzecz, jaką mam ochotę dzisiaj robić. Kocham swoją pracę... Ale nie w weekendy.
*****
Niestety okazało się, że nie poszło tak sprawnie jak myślałam. Musiałam pokazać kuratorce wszystkie pomieszczenia galerii i omówić szczegóły umowy. Trwało to całe wieki. W międzyczasie napisałam do Artura sms'a, że nie mam pojęcia, kiedy skończę.
Gdy w końcu mogę wyjść, dosłownie wypadam na parking i od razu wybieram jego numer.
- Cześć. Nadal masz ochotę na obiad na mieście?
- Tak, oczywiście. Podeślę ci adres, bo akurat jestem w fajnej okolicy.
Myślałam, że Artur jest gdzieś w centrum i tam będzie na mnie czekał. Jednak gdy wysyła mi adres okazuje się, że jest na obrzeżach. Moja ciekawość rośnie. Nie wiem, co mógł robić tak daleko. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłam w tej okolicy. Może tylko na plaży... Tak, to prawdopodobne.
Dojazd zajmuje mi niecałe dwadzieścia minut, ale nie jestem pewna, czy dobrze trafiłam. Dookoła są same domy jednorodzinne i segmenty mieszkalne. Uspokajam się jednak, gdy widzę, że Artur czeka na mnie oparty o swój samochód. Gdy mnie zauważa, macha do mnie i pokazuje, gdzie mogę zaparkować. Niepewnie wysiadam z auta.
CZYTASZ
ONI
Romance- A więc to koniec, tak? Znów nie dasz mi szansy? Poddasz się i odejdziesz. Znów zostawisz mnie, bo popełniłem jeden cholerny błąd. - Mylisz się - mówię, ocierając łzy wierzchem dłoni. - Być może nie dałam ci szansy pięć lat temu. Być może pięć lat...