Mogłam przewidzieć, że Artur nie odpuści mi opowieści o moim życiu. On jest uznanym artystą, więc nasze rozstanie wyszło mu na dobre. Mi – przeciwne. Chyba był ze mną szczery, więc decyduję się na to samo.
- Hmm... Gdy się rozstaliśmy, długo nie mogłam się pozbierać. Prawie zawaliłam semestr. Jakimś cudem skończyłam pierwszy rok. Nic się nie działo. Nawet nie mam czego opowiadać. Będę magistrem sztuki, tak jak ty – mówię, próbując się uśmiechnąć. W tym roku będę się bronić. Właściwie nie chodzę już na zajęcia, bo wszystkie przedmioty zaliczyłam wcześniej, ale przez formalności muszę czekać na obronę.
- Jak to? Miałaś przerwę podczas studiów? Myślałem, że już je skończyłaś.
Łudziłam się, że Artur nie zorientuje się, że długość moich studiów się nie zgadza. Przez chwilę rozważam kłamstwo, ale rezygnuję z tego pomysłu.
- Tak... Hmm... Miałam pewne komplikacje po drodze – zastanawiam się, czy on w ogóle wie, że nie studiuję w Warszawie – To długa historia – Chciałabym jakoś uniknąć opowiadania jej, ale zabrnęliśmy w tej rozmowie za daleko.
- Mamy dużo czasu. To znaczy, mi nigdzie się nie spieszy – poprawia się. Jakby nie chciał zmuszać mnie do odpowiedzi, a jednak czuję presję. Czuję, że powinnam to zrobić. Chociaż przecież nie jestem mu nic winna.
Wzdycham ciężko i zbieram siły żeby opowiedzieć mu żałosną historię, która zmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
- No dobrze. Tak jak wspomniałam, ciężko było mi wrócić do normalnego życia. Na drugim roku było już lepiej. Miałam jedne zajęcia, które szczególnie lubiłam. Byłam na nich aktywna i w ogóle. Wykładowca mnie polubił i gdy zbierał grupę studentów na praktyki we Francji, w Lyon, wziął mnie pod uwagę. Uznałam, że to dobrze mi zrobi, pozwoli spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Zgodziłam się. Wyjechaliśmy na trzy miesiące. Sześcioro studentów i wykładowca. Każdy z nas odbywał praktyki w innym miejscu. Ja w galerii sztuki. W tygodniu chodziliśmy na zajęcia i pracowaliśmy. Weekendy mieliśmy wolne, więc podróżowaliśmy. Zazwyczaj jeździliśmy całą grupą. Udało nam się nawet wybrać do Paryża na trzy dni.
Na samo wspomnienie tej wycieczki, uśmiecham się. Dopiero później wszystko się spieprzyło.
– Po kilku tygodniach wszyscy mieli już dość wycieczek i chcieli odpocząć w weekend, ale nie ja. Marcin, wykładowca, też chciał jechać.
Specjalnie nie mówię mu, gdzie pojechaliśmy. Wybraliśmy się wtedy do Mediolanu. Byłam w tym samym kraju, co Artur i myślałam o tym przez cały czas. Być może dlatego potem stało się to, co się stało.
- Wyjechaliśmy w piątek po południu, jak zawsze. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że pojechaliśmy sami. Właściwie, przyjaźniliśmy się. Podczas wyjazdu lepiej się poznaliśmy. On nie był dużo starszy ode mnie. Był tuż po trzydziestce, więc była to raczej taka luźna relacja.
Robię chwilę przerwy żeby zebrać myśli.
- Obiecałam sobie, że będę z tobą szczera, bo ty chyba też byłeś. Nie wiem, czy już się domyśliłeś, ale już pierwszej nocy spałam u niego.
Artur spogląda na mnie zaskoczony. Widzę w jego oczach coś na kształt rozczarowania, do którego, oczywiście, nie ma prawa.
- U niego, czyli z nim, tak? – dopytuje. Czy on ma jeszcze nadzieję, że ta historia potoczyła się inaczej?
- Tak, z nim – odpowiadam, nie patrząc mu w oczy i kontynuuję – Od tamtej pory byliśmy razem, choć oczywiście ukrywaliśmy to. Marcin straciłby pracę, gdyby ktoś się dowiedział. To znaczy, wtedy tak myślałam.
CZYTASZ
ONI
Romantiek- A więc to koniec, tak? Znów nie dasz mi szansy? Poddasz się i odejdziesz. Znów zostawisz mnie, bo popełniłem jeden cholerny błąd. - Mylisz się - mówię, ocierając łzy wierzchem dłoni. - Być może nie dałam ci szansy pięć lat temu. Być może pięć lat...