Rozdział siódmy /ONA/

36 4 0
                                    

Patrzy mi prosto w oczy, a ja trzęsę się pod wpływem jego spojrzenia. Chcę uciec. Wiem, że powinnam. Wiem, że nie mogę sobie tego zrobić ponownie.

- Kocham cię – mówi po prostu. Uderza mnie to tak mocno, że zamieram. Ale po upływie ułamka sekundy odzyskuję zdrowy rozsądek i uciekam. Wiem, po prostu wiem, że za mną pójdzie, więc biegnę najszybciej jak potrafię. Wypadam przez drzwi klatki schodowej. Słyszę trzaskające drzwi na piętrze i wiem, że moja ucieczka go zaskoczyła, więc zyskałam kilka sekund.

Gdy znajduję się na ulicy, nie wiem, w którą stronę mam iść. Biegnę przed siebie i skręcam w jakąś boczną ulicę. Słyszę, że Artur mnie woła. Nie widzi mnie, ale i tak się nie zatrzymuję.

- Lena, cholera, zatrzymaj się!

W końcu mnie dogania. Próbuje złapać mnie za rękę, ale mu się wyrywam. Dopiero teraz zauważam, że po moich policzkach spływają łzy.

- Dlaczego uciekłaś? – pyta zdyszany.

Wybucham.

- Nie masz prawa mówić, że mnie kochasz. Co ty sobie myślisz? Czego ode oczekujesz? Po co to robisz?

- Nie wiem, dlaczego to robię. Tęsknię za tobą. Tęskniłem za tobą codziennie przez ostatnie pięć lat. Niczego od ciebie nie oczekuję. Wróćmy do mieszkania, porozmawiajmy. Proszę – mówiąc to obejmuje mnie, bo cały czas szlocham i trzęsę się z zimna. Uciekając z mieszkania Artura nie wzięłam kurtki.

- Nie możesz mówić, że za mną tęsknisz i że mnie kochasz. Po prostu nie możesz. To nie fair - mówię cicho.

Artur zdejmuje sweter i podaje mi go.

- Załóż, proszę. Przeziębisz się.

Sama nie wiem dlaczego, ale robię to. Pozwalam mu pomóc mi włożyć jego sweter.

- Wróćmy, proszę. Obiecuję, że będę uważał na to, co mówię.

Bierze mnie za rękę, a ja po prostu pozwalam mu się prowadzić. Okazuje się, że odbiegłam ponad kilometr. Podczas krótkiego spaceru żadne z nas się nie odzywa. Po prostu idziemy w ciszy i trzymamy się za ręce. Nie wiem, dlaczego tam z nim wracam. Gdy wchodzimy do mieszkania, Artur znów proponuje mi kieliszek wina. Tak po prostu. Jakby pół godziny temu nie wyznał mi miłości.

- Nie napijesz się ze mną? – pytam.

- Nie. Jeśli będziesz chciała wracać do domu, odwiozę cię. Nie możesz wracać sama w środku nocy, nawet taksówką. Wcześniej wypiłem tylko kieliszek.

Gdy kończy mówić, patrzy na mnie. Nie odzywam się, więc on kontynuuje.

- Chyba, że zgodzisz się zostać u mnie na noc. Są dwa pokoje. Będę spać na kanapie. Obiecuję, że nie będziesz musiała niczego się obawiać.

To głupi pomysł, ale jest środek nocy, a rodzice nie spodziewają się, że wrócę. Miałam spać u Magdy i Tomka, ale szczerze mówiąc tam również nie mam ochoty wracać. Oni zapewne i tak już śpią.

- Dobrze, zostanę. Ale tylko dlatego, że nie za bardzo mogę wrócić do domu w środku nocy.

Widzę, że go to cieszy, ale próbuje tego nie okazać. Nalewa wina do drugiego kieliszka. Siedzimy przy stole w niezręcznym milczeniu.

- Przepraszam. Nie powinienem wcześniej tego mówić. Cały wieczór myślę o tym, co mam mówić i robić żebyś została ze mną jak najdłużej. Nie chcę żebyś uciekła.

- Nie mogę sobie pozwolić na wiarę w takie słowa. Boję się, że ci uwierzę. Nie mogę tego zrobić, bo znów rozpadnę się na tysiące kawałków i znów będę musiała pozbierać się sama.

ONIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz