- Jeśli będziesz współpracować, będzie mniej bolało - powiedział z wymalowanym uśmiechem na twarzy wpychając we mnie swój narząd rozrodczy.
Spojrzał w moje smutne oczy, po czym wszedł we mnie jeszcze mocniej. Wykorzystywał mnie od dobrej godziny, a ja nie mogłam nic zrobić. Był odporny na ludzkie uczucia, nie reagował na moje prośby krzyki i histeryczny płacz.
- Kochanie, jeszcze chwilę - jęknął w moje ucho, po czym ponownie wsunął we mnie swojego penisa, zadając kolejną porcję bólu.
Nienawidziłam swojego życia. Każdego dnia przechodziłam piekło, a najgorszą częścią tego wszystkie był fakt, że nikt nie był i nadal nie jest w stanie mi pomóc.
Jestem przetrzymywana w małym domku na obrzeżach miasta Stratford. Z pozoru miasto było jak każde inne, małe miasteczko, które swoim urokiem zachęcało coraz więcej turystów do odwiedzin. Każda osoba przechodząca obok domu zachwycała się jego prostotą. Komplementowali każdy jego fragment. Z zewnątrz dom wydawał się być zwykłym domem. Kremowa farba, czerwony dach, równo przystrzyżona trawa i ulatniający się dym z komina. Nikt nie wiedział co dzieje się za jego murami, nikt oprócz mnie i Jego.
Doskonale wiedziałam o wszystkim, byłam ofiarą niekończącego się horroru. Miałam kategoryczny zakaz przekraczania progu drzwi, gdy nie było Go obok. Wydało się, że to zbyt duże ryzyko, abym zebrała siły i uciekła.
Każdy dzień był dla mnie dniem mojej klęski. Z dnia na dzień byłam coraz bardziej słaba, brakowało mi witamin i snu. Wiele razy mdlałam i budziłam się z czerwonym policzkiem. Próbował mnie obudzić, uderzając w moją twarz, jak gdyby była workiem treningowym w jego siłowni.
Z każdym nastającym dniem miałam coraz mniejszą ochotę na oglądanie swojego odbicia w lustrze. Zanim los ukarał mnie w najgorszy sposób wysyłając tu, byłam jak każda inna dziewczyna w moim wieku. Spotykałam się ze znajomymi, chodziłam do szkoły, a co najważniejsze - miałam normalne życie.
Wszystko zmieniło się rok temu, kiedy moja mama wysłała mnie do sklepu. Od zawsze byłam dobrym dzieckiem i nie sprawiałam problemów wychowawczych. Pomagałam jej w każdy możliwy sposób, aby jakkolwiek odciążyć ją z rodzicielskich obowiązków. Moja babcia chorowała na raka, przez co moja rodzicielka chodziła załamana. Większość wolnego czasu przebywała w szpitalu spędzając z nią ostatnie dni, które jej pozostały. Rozumiałam ją i nie miałam jej za złe tego, że zaniedbywała mnie i mojego ośmioletniego brata. Tata dostał awans i chciałyśmy przygotować mu uroczystą kolację. Niczego nieświadoma wzięłam od niej pieniądze i poszłam do sklepu.
Szłam tą samą drogą, którą chodziłam za każdym razem. Cieszyłam się z podwyższki mojego taty, od dawna potrzebowałam zmiany telefonu. Weszłam do sklepu i sięgnęłam po mleko, jajka oraz pieczywo. Skierowałam wzrok raz jeszcze na listę, upewniając się, czy aby wszystko kupiłam i udałam się w kierunku kasy. Kasjerka obdarzyła mnie wymuszonym uśmiechem i przeskanowała moje zakupy prosząc o gotówkę. Zapłaciłam jej i wyszłam.
Podłączyłam słuchawki do komórki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę na ten moment. I Knew You Were Trouble, Taylor Swift. Poprawiając swoje długie, gęste włosy i ruszyłam w kierunku domu, a w głowie nuciłam dobrze znany mi tekst piosenki.
Może gdybym nie włożyła swoich słuchawek siedziałabym teraz przy rodzinnym stole i śmiała się z żartów mojego taty, które nigdy nie opuszczały go podczas wspólnego posiłku. Może byłabym teraz na mieście ze swoimi przyjaciółmi, albo przeżywała swój pierwszy pocałunek. Jednak nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.
Zatrzymałam się na chwilę, aby zmienić rękę, w której trzymałam siatkę. Moja lewa dłoń miała już odciśnięty pasek od wrzynającej się torebki. W tym samym momencie poczułam mocne uderzenie w głowę.
Obudziłam się w pustym pokoju bez okien. Był niewielki. Leżałam na materacu w obcym mi miejscu. Otworzenie drzwi od mojej strony było niemożliwe, przez co zaczęłam panikować. Rozejrzałam się wokół siebie. Ściany pokoju były w jasnych barwach i wręcz błagały o odświeżenie. Moja nozdrza wyczuły stęchliznę, a podłoga potrzebowała pastowania. Obok materaca stała także niewielka szafka, a na niej lampka nocna. Niedaleko od drzwi dostrzegłam umywalkę i sedes.
W rogu zauważyłam kamerę. Osoba, która mnie porwała widocznie cały czas była wstanie obserwować moje ruchy. Przepraszam mamo, że nie doniosłam ci zakupów.
Po paru minutach siedzenia w ciszy, drzwi otworzyły się. Zamrugałam kilkakrotnie, aby lepiej dojrzeć mojego porywacza. Był to młody chłopak. Wyglądał jakby był w moim wieku, ubrany w luźne dresy i zwykłą koszulkę. Jego dobrze zbudowane ciało jako pierwsze rzucało się w oczy. Jego lewa ręka pokryta była tatuażami, których zarysów nie byłam w stanie dostrzec z dzielącej nas odległości. Miał brązowe oczy, które pod wpływem słabego światła robiły się zielone, tak jak moje. Wyglądał na niegroźnego, a do tego był niesamowicie przystojny. Do tej pory zastanawiam się czemu chłopak z tak cudowną twarzą zrobił mi coś tak okropnego. Przełknęłam ślinę, a On podszedł bliżej mnie.
Nasze spojrzenia spotkały się, ilustrował mnie od góry do dołu. Poczułam jak moje serce przyśpiesza, kiedy kucnął obok mnie i podniósł mój podbródek, abym popatrzyła w jego oczy.
- Jesteś cholernie seksowna - wymruczał w moim kierunku i oblizał wargę. Był na tyle blisko, że byłam w stanie poczuć jego ciepły oddech na mojej skórze. Bałam się. Odkręciłam się od niego, a moje oczy wypełniły się łzami. Zaśmiał się i otarł je kciukiem.
- Jesteś zbyt piękna by płakać - powiedział i wstał ode mnie.
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam silnym płaczem, na co chłopak uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Obiecał zaraz wrócić z kolacją. Zamknął drzwi, a ja zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Zabrał moją komórkę, więc nie miałam jak zadzwonić do mamy, która swoją drogą odchodziła już od zmysłów. Tak bardzo pragnęłam, aby mnie teraz przytuliła.
Chłopak wrócił niedługo po tym jak mnie zostawił i przyniósł mi kolację. Byłam tak głodna, że od razu się na nią rzuciłam. Dostałam jajecznicę z chlebem i herbatą. Nie było to wiele, ale byłam cholernie głodna. W sumie nie wiedziałam ile spałam. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Skończyłam jeść, a on poklepał mnie po tyle głowy i wyszedł. W tym momencie byłam już pewna.
Zostałam porwana ponad rok temu i do tej pory nikt mnie nie odnalazł. Pobyt tu dłużył się, a ja mimo wszystko nie traciłam nadziei. Wiem jedno. Moje życie stanęło do góry nogami, kiedy czternastego czerwca zostałam wciągnięta do samochodu i porwana przez chłopaka, który nazywa się Justin Bieber. Nazywam się Alex Russo i mam osiemnaście lat. Opowiem wam moją historię, w której zabrakło szczęśliwego zakończenia.
CZYTASZ
True Love Does Not Choose
FanfictionŻycie siedemnastoletniej Alex jest takie, jak każdej innej nastolatki. Ma kochającą rodzinę oraz młodszego brata, dla którego byłaby w stanie zrobić wszystko. W dzień awansu swojego ojca jest proszona o pójście do sklepu. Nastolatka nie wie jednak...