ii. pierwszy dzień

885 44 1
                                    


rozdział drugi
przystojny sąsiad


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



                   Warkocze opadały mi na ramiona oraz na mój plecak. Właściwie to nie. Nie wierzyłam w nie. To znaczy, wierzyłam w nie, ale po prostu uważałam je za... Obrzydliwe? Plecaki psuły estetyczny wygląd ubrań, dlatego nosiłam ze sobą wyłącznie segregator.

– Mamo, naprawdę damy sobie radę – powtórzyła Ginny.

– Okej, moje skarby. Za każdym razem, gdy zawożę was do szkoły w wasz pierwszy dzień, uświadamiam sobie, jak szybko dorastacie. – Georgia żartobliwie wydęła wargi.

– Błagam, mamo. Damy sobie radę. Mamy plany lekcji i tak dalej. – Westchnęłam. Wraz z każdym rozpoczęciem nauki w nowej placówce, kobieta rozwodziła się nad tym, jak szybko rośniemy i jak ona uwielbia wspominać.

– Dobra, lećcie już. – Ucałowała nas obie w policzki, po czym poczekała, aż wyjdziemy z sekretariatu.

– Moja szafka jest zaraz obok, a twoja? – odezwała się Ginny. Między nami był wyłącznie rok różnicy, jednak stanowczo różniłyśmy się stopniem swojej dojrzałości.

– Na drugim końcu korytarza.

Po moich słowach rozległ się dzwonek, a nastolatkowie zaczęli wychodzić z sal.

– Do zobaczenia później? – zapytałam jeszcze.

– Tak, do zobaczenia.

Zaczęłam iść wzdłuż korytarza, stukanie moich skórzanych sandałków na obcasie odbijało się echem od ścian. Spuściłam wzrok na kawałek papieru i przypomniałam sobie liczby. 34-27-19. Rozpięłam swoją torebkę z Saint Laurent i wyciągnęłam z niej mały notes oraz niepotrzebny segregator.

– Jak ty w tym chodzisz? – zapytał nagle chłopak, który był wyższy ode mnie o jakieś pięć centymetrów. Podskoczyłam przestraszona.

– Kim ty jesteś, do cholery? – odwarknęłam, jednak zabrzmiało to dość uprzejmie ze względu na mój silny akcent.

– Marcus, a ty?

Delikatnie przydługie włosy nieznajomego były założone za uszy, lecz pojedynczy kosmyk opadał na czoło.

– Dallas... Czego ode mnie chcesz?

– Poznałem twoją mamę. – Uśmiechnął się, sarkastycznie odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby.

– Wielu chłopaków poznało moją mamę, ale dlaczego ty ją poznałeś?

Zaśmiał się pod nosem.

– Ukradła moją trawkę.

– Och, jak mi przykro. – Na chwilę zamilkła. – No cóż, muszę iść na lekcję.

SECRETS ━ MARCUS BAKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz