xx. wszystkiego najlepszego

239 28 0
                                    


rozdział dwudziesty
stepowanie

rozdział dwudziestystepowanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                Urodziny były najważniejszym świętem w naszej rodzinie. Były szczególnie istotne dla naszej mamy. Uwielbiała iść na całość — zamawiać ciasta, organizować imprezy, wynajmować lokale. Ja, w odróżnieniu od Ginny, bardzo lubiłam świętować. Wspominałam już, że tego dnia były urodziny Ginny? Nie? To dlatego, że to nie miało żadnego znaczenia.

Weszłam do kuchni, blond loki opadały mi na ramiona. Nie byłam ubrana jak zwykle, a w zamian postawiłam na bluzę z kapturem, dresy oraz sportowe buty.

– Twoje włosy... – Georgia zamilkła, kiedy ujrzała nas obie. – O matko, i twoje! Są proste... A twoje są blond. Kto pozwolił ci rozjaśnić włosy?

Wzruszyłam ramionami, podczas gdy siostra usiadła przy stole.

– Chciałam coś zmienić. – Dziewczyna przerzuciła kosmyki na drugą stronę. Nie tylko jej fryzura się zmieniła; ubiór i zachowanie również.

Zaśmiałam się bez humoru, otwierając lodówkę i wyciągając z niej sok.

– Uwielbiam twoje naturalne włosy... – dodała Georgia. Zawsze wspierała nas, jak tylko mogła, choć miała inny kolor skóry i nie na wszystkim się znała.

– Oo. To sama je miej – syknęła Ginny.

Naciągnęłam kaptur na głowę, chowając swoje świeżo przefarbowane włosy. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tą zmianą, a po wczorajszym nieoficjalnym zerwaniu z Marcusem postanowiłam dłużej tego nie odciągać.

Georgia westchnęła, a następnie zapaliła świeczkę.

– Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam... – Postawiła tort przed swoją córką.

– Jest siódma rano, nie chcę jeść ciasta...

– Niech nam żyje droga Ginny... – Kobieta nie przestała śpiewać.

Popijałam sok pomarańczowy, patrząc, jak mama robi wszystko dla tego niewdzięcznego bachora, który myśli, że świat obraca się wokół niego. W końcu zdecydowałam, że mam dość, gdy Ginny zaczęła mruczeć coś pod nosem, dlatego wyszłam z kuchni, mijając się z Austinem, który trzymał w dłoni kartkę urodzinową.



──────⊹⊱✫⊰⊹──────



                Weszłam do szkoły razem z Bracią i Brodiem, trzymając tego drugiego za rękę. Choć nie byłam pewna naszej relacji, to zdecydowanie odwracała ona moją uwagę od Marcusa. Część mnie pragnęła porozmawiać z Maxine, ponieważ w ostatnim czasie bardzo ją polubiłam, jednak druga powtarzała, bym unikała Ginny i jej przyjaciół.

– Max urządza imprezę urodzinową dla twojej siostry, wpadniesz? – zapytał Brodie.

– Chyba nie. Bracia, a ty idziesz?

– Ja? Zdecydowanie nie. Nie mieszam się do tej paczki.

Brodie zmarszczył brwi na jej słowa.

– Więc ja też nie idę. Nie mam po co – odpowiedziałam, a moim oczom ukazali się Marcus i Virginia, którzy razem weszli do szkoły. Nie mogłam powstrzymać tego ukłucia zazdrości, w końcu podejrzewałam, że coś ich łączyło. – Wiecie co...? Jednak wpadnę.

Wzruszyłam ramionami, po czym pocałowałam Brodiego, nim zdążył mi odpowiedzieć, ponieważ wiedziałam, że pewna osoba na pewno na nas patrzyła. Po chwili się odsunęłam i puściłam jego rękę.

– Okej... – wymamrotał.

– Chodź, Bracia, mamy lekcje. – Popatrzyłam na przyjaciółkę.

– Musimy później porozmawiać! – zawołał za mną Brodie, gdy mijałyśmy świętą czwórkę przyjaciół.

Dokładnie w tamtym momencie Hunter, mój chłopak oraz kilku innych chłopaków zaczęli stepować na korytarzu.

– Boże, Dallas, ale żenada...

– Dosłownie.



──────⊹⊱✫⊰⊹──────



                Odeszłam od stołu i wbiegłam po schodach. Byłam zirytowana, ponieważ Virginia znowu zachowywała się jak suka, a Austin stracił kontrolę nad swoimi emocjami. Rzuciłam się na łóżko z głośnym jękiem.

Byłam wściekła. Przez cały dzień słuchałam, jak wszyscy wychwalają moją siostrę i cieszą się, że skończyła szesnaście lat.

– Siemka, sąsiadko – powitał mnie Marcus, który wszedł do mnie przez okno. Nie miał powodu ani prawa tu być.

– Proszę, wynoś się – wymamrotałam, ocierając łzę z mojego policzka. Usiadłam na łóżku, aby popatrzeć bezpośrednio na niego.

– Cholera, płaczesz?

Pochylił się nade mną, a ja wstałam, by się od niego odsunąć.

– Tak, płaczę, bo tak działają uczucia. Ważniejszym pytaniem jest, co robisz w moim pokoju?

– Chciałem z tobą porozmawiać...

Zmrużyłam oczy i zaczęłam skubać skórkę na mojej dolnej wardze.

– Nie. Nie będziemy rozmawiać i wszystkiego ogarniać, jakbyś wcale nic nie powiedział.

– N-nie o to mi chodziło, po prostu byłem zdenerwowany. To oczywiste, że um, mi się podobasz czy coś – przyznał, wbijając wzrok w sufit.

– Podobam ci się?

– Podobasz mi się.

– Ale Ginny też, prawda?

Marcus ponownie popatrzył w górę, starając się uniknąć odpowiedzi.

– Nie podoba mi się Ginny – powiedział jedynie, wsuwając dłonie do kieszeni.

– Więc co się między wami wydarzyło?

Wziął głęboki oddech i w końcu popatrzył mi w oczy.

– Um, kiedyś mnie pocałowała, a ja dałem jej kosza.

Usiadłam na łóżku z otworzonymi ustami. Po chwili odchrząknęłam.

– Dziękuję, że mi powiedziałeś. Możesz już iść.

– Dosłownie właśnie ci powiedziałem, że coś do ciebie czuję, a ty każesz mi wyjść?

– Tak. Wczoraj mówiłeś, że nie chcesz ze mną być. Też coś do ciebie czuję, ale teraz musisz wyjść.

Szybkim krokiem udałam się w stronę okna, a Marcus podążył za mną.

– Wybaczysz mi kiedyś?

Kiedy po dłuższej chwili nie otrzymał odpowiedzi, mocno mnie do siebie przytulił. Był taki ciepły, a ten gest był tak kojący, że postanowiłam go odwzajemnić. Pachniał, jakby wziął prysznic tuż przed przyjściem do mnie.

Odsunęłam się od niego i poczułam, jak składa pocałunek na moim czole. Z cieniem uśmiechu na ustach patrzyłam, gdy wychodził przez okno, aby wrócić do swojego domu.



SECRETS ━ MARCUS BAKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz