rozdział dwudziesty czwarty
nigdy nie było nasZapukałam do otwartych drzwi, aby zapowiedzieć swoje przybycie, zanim przekroczyłam próg. Planując nasze zerwanie, przemyślałam każdy możliwy kierunek, w jaki ta rozmowa może się potoczyć.
– Hej Brodie, twoja mama mnie wpuściła.
Chłopak odwrócił się na swoim fotelu do gier, podczas gdy ja usiadłam na łóżku. Brodie złapał boki posłania, aby przesunąć się bliżej i mnie pocałować, aż w końcu znalazł się pomiędzy moimi nogami.
– Czekaj... Musimy porozmawiać.
– Okej. O czym?
– Dłużej już tak nie mogę – przyznałam, wskazując na nas oboje.
Brodie usiadł wygodniej i ściągnął swoje słuchawki.
– Zrywasz ze mną?
– T-tak, ale to nie takie złe...
– Właśnie, że tak. Mogę wiedzieć dlaczego? – Popatrzył prosto na mnie. To właśnie była jedna z rzeczy, które najbardziej mnie stresowały: kontakt wzrokowy.
– Nigdy nie zapytałeś mnie o związek, byliśmy tylko na jednej randce i założyłeś, że jesteśmy razem. Poza tym podoba mi się ktoś inny.
– Ktoś inny?
– T-tak, ale przynajmniej mówię ci to prosto w twarz, co nie?
Uśmiechnęłam się, choć czułam się winna. Wszelkie zdrady, kłamstwa, kłótnie... Wszystkie negatywne aspekty ostatnich miesięcy przewijały się w mojej głowie.
– Wcale nie. Zwodziłaś mnie. Myślałem, że naprawdę tego chcesz. Mogłaś powiedzieć mi prawdę!
– Kurwa, nie krzycz na mnie! Mogłam, ale postanowiłam być pojebana i nic nie mówić, a teraz zrywam z kimś, z kim nigdy naprawdę nie byłam!
Nigdy nie pozwalajcie, by facet na was krzyczał.
– Nie udawaj, że istnieli jacyś „my"!
Żądl, zanim użądlą ciebie.
– Wow, Ginny miała racje, naprawdę jesteś pojebana. Cholera, byliśmy na randce i całowałaś się ze mną przy prawie całej szkole...
Przechyliłam głowę.
– Ginny? Będziesz słuchał dziewczyny, która kazała ci się ze mną umówić z litości? Nie jestem pojebana, Brodie. Jestem normalna, w odróżnieniu od niej, bo ona nikogo nie traktuje jak prawdziwą osobę.
Gwałtownie się zerwałam, zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze.
– Pierdol się!
Miałam dość bycia nazywaną pojebaną, szaloną i dziwną. Miałam dość porównań do kobiety, która mnie wychowała i dość siostry, która próbowała zniszczyć mi życie, zamiast zająć się swoim własnym. Mama, faceci, siostra, Brodie, Marcus... Wszyscy podejmowali decyzje za mnie, a ja miałam tego serdecznie dość.
──────⊹⊱✫⊰⊹──────
Przechodziłam obok otwartych drzwi do pokoju Virginii, dowiadując się, że Zion po raz kolejny postanowił brać za priorytet rozmowę z nią niż pogawędkę ze mną. Niby chciał zachowywać się, jakbyśmy byli rodziną, a jednak zawsze o mnie zapominał.
– Czego ona chce? – Usłyszałam szloch Maxine, przemierzając korytarz jej domu.
– Jaka znowu Sophie? Ta typiara, która ciągle wstawia półnagie fotki?
Weszłam do środka, a przyjaciółki przeniosły na mnie wzrok. Maxine szybko do mnie podbiegła i mocno przytuliła, łzy moczyły całą jej twarz.
– Jeju, kochanie, nie płacz. Abby ma rację, ona po prostu jest atencyjna, a tacy ludzie mają nie po kolei w głowie. – Poklepałam ją po plecach.
– Miłość nie zawsze tak wygląda. Nie płacz, Maxine. Kiedy ktoś naprawdę cię pokocha, będziesz o tym wiedziała. – Uśmiechnęła się Norah. Miała rację.
– Widzicie? To jest miłość. – Spokojnie wskazałam na przyjaciółki.
Wtedy to sobie uświadomiłam.
– Muszę... Zadzwonić. Niedługo wrócę.
Odeszłam bez żadnego słowa, pędząc do pokoju Marcusa. Chłopak leżał na łóżku, bo czego innego można było spodziewać się po kimś, kto dopiero co uległ wypadkowi. Poprzedniej nocy Ginny cały czas płakała, jednak ja się aż tak nie przejmowałam — w końcu Marcusowi nic poważnego się nie stało.
– Hej Marcus – przywitałam się i usiadłam na łóżku.
– Hej. Nie spodziewałem się ciebie tutaj, w końcu się do mnie nie odzywasz – odpowiedział sarkastycznie.
– Wiem i przepraszam, po prostu chciałam dać ci trochę przestrzeni... Tak w ogóle to zrobiłam już nasz projekt. – Przeczesałam dłonią jego włosy.
– Dzięki... Przynajmniej tyle dobrego. – Z bladym uśmiechem zaczął kreślić okręgi na mojej skórze.
– Chciałam z tobą porozmawiać.
– Mów.
– Ostatnio dużo myślałam i do tego zerwałam z Brodiem, bo uświadomiłam sobie... – Wzięłam głęboki oddech. – Lubię cię. W sensie jestem w tobie zakochana. Wow, poważny temat. Przez tak krótki czas stałeś się dla mnie najważniejszy i długo nie chciałam tego przyznać, ale podobasz mi się.
– Dall...
– Matko, ciężko było to przyznać!
– Dalla...
– Ale ulga!
– Przespałem się z Ginny – palnął.
CZYTASZ
SECRETS ━ MARCUS BAKER
FanfictionO. secrets ❝ pocałuj mnie w dupę, jeśli tak bardzo się tym przejmujesz! ❞ Dallas dorasta w niedogadującej się rodzinie. kiedy poznaje Marcusa, uświadami...