i. nowy dom

987 59 5
                                    




rozdział pierwszy
nowi sąsiedzi 



Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.





                Nie uważałam, że jesteśmy bogaci. Byliśmy raczej w średniej klasie społecznej, gdzieś pomiędzy bogatymi a biednymi, choć moje szpilki z czerwoną podeszwą sugerowałyby coś innego. Ale to, co moja mama robiła dla pieniędzy, głośno podkreślało naszą biedę. Ale dopóki będziemy rodziną, to zawsze będę czuła się jak bogaczka.

Różnica pomiędzy mną a moją siostrą była taka, że ja lubiłam korzystać z życia, ile mogę, podczas gdy ona wolała wszystko ukrywać. Lubiłam chwalić się majątkiem, na który nasza mama tak ciężko pracowała – zaczynając od wartej tysiąc dolarów torebki, wożonej przez nią w Porsche.

W odróżnieniu od siostry lubiłam się stroić, nosić buty kupione mi przez mamę, psikać się perfumami z Chanel, ponieważ kiedy wieczorami zdejmowałam buty, w lustrze nie widziałam kogoś, kto mi się podobał.

– Piękny, co nie?! – zawołała podekscytowana Georgia.

Wzięłam głęboki oddech, rozglądając się po okolicy. Wokół panowała cisza, a przynajmniej dopóki nie popatrzyłam w bok i usłyszałam, jak jakaś kobieta daje swojemu synowi kazanie na temat narkotyków.

– Ta, pewnie. – Ginny wzruszyła ramionami.

Czekałam, aż Austin również się wypowie, jednak nie odezwał się on ani słowem.

– Jest cudowny, mamo. – Uśmiechnęłam się. Byłam wdzięczna za to, co miałam, bo przez całe życie obserwowałam, jak kobieta próbuje zapewnić nam jak najlepsze warunki.

– Wnieśmy pudła do domu – poleciła Georgia, wyciągając ze swojej torebki klucze. Podniosłam swoją białą torbę, którą dobrałam do czerwonej sukienki oraz czarnych okularów przeciwsłonecznych.

– Już się nie mogę doczekać, aż przewrócisz się w tych twoich szpilkach – zażartowała Ginny. Miałyśmy ze sobą dość dobre relacje, jedynie co jakiś czas się sprzeczałyśmy.

– Wygłupiaj się. Nie będę wnosić w nich pudeł. – Zdjęłam obuwie i schowałam je w samochodzie. Może i zachowywałam się jak księżniczka, ale nigdy nie zapomniałam, skąd tak naprawdę podchodziłam.

Podniosłam jeden z kartonów, który postawiłam dopiero przed drzwiami otworzonymi przez moją mamę.

– Jest piękny – przyznała Ginny z uśmiechem na ustach.

Nagle Austin zaczął wbiegać po schodach.

– Austin, poczekaj! Zaklepuję największy pokój! – zawołałam, idąc w jego ślady.

W końcu dotarłam na piętro, a moim oczom ukazały się cztery zamknięte drzwi. Podeszłam do tych po lewej.

– Austin?

– Jestem tutaj! – krzyknął chłopiec.

Gdy uchyliłam drewnianą powłokę, ujrzałam ściany pełne plakatów z Harrym Potterem. Na środku pomieszczenia znajdowało się łóżko, a na nim brązowo-czarno-czerwona pościel. Harry patrzył na mnie z koca. Austin stał obok z szerokim uśmiechem.

– Jest cudownie! – Radośnie wskoczył na posłanie.

– Tak, bardzo – przyznałam, wchodząc głębiej do pomieszczenia.

Brat podbiegł do pudełka ze swoimi rzeczami, z którego wyciągnął stertę listów.

– Co robisz? – spytałam.

– Powieszę listy, które wysłał mi tata.

– Potrzebujesz pomocy?

Pokręcił głową, dlatego skierowałam się w stronę wyjścia. Z korytarza weszłam do pokoju z ogromnym oknem z widokiem na nasz ogródek. Wiatr poruszał gałęziami drzewa. Nie był on duży, ale nie był również mały. Ciemnoszare, wysokie łóżko było przykryte ciemnoróżową pościelą. Dodatkowo leżały na nim cztery poduszki w tym samym kolorze.

Pudełka stały wzdłuż brązowego biurka, a nad posłaniem wisiały trzy obrazy. Opadłam na łóżko. Nowy stan, nowi ludzie, nowe początki.

– Hej, mama kazała mi przynieść twoje buty. – Ginny stanęła we framudze drzwi.

– Połóż je.

Siostra wykonała moją prośbę, jednak nie ruszyła się ze swojego miejsca.

– Tak, Ginny? – odezwałam się po raz kolejny.

Wzięła głęboki oddech, zanim się odezwała.

– Naprawdę myślisz, że tu będzie inaczej?

Popatrzyłam bezpośrednio na nią.

– Będzie inaczej, jeśli się postaramy.

– Miejmy nadzieję. – Przez chwilę milczała. – Ach, mama prosiła też, żebyś pomogła jej z resztą pudełek.

– Okej, za chwilkę.

Po tych słowach zostałam sama w pokoju. Szybko wyciągnęłam kapcie z kartonu, po czym udałam się na dół, zostawiając swoje drzwi otwarte.

– Trzymaj, kwiatuszku. – Georgia podała mi ciężkie pudło.

Zachwiałam się w miejscu, po czym udało mi się przejść kilka kroków w stronę schodów, zanim upuściłam to, co trzymałam w dłoniach.

– To była zastawa stołowa. – Kobieta szeroko otworzyła oczy. – Jeśli ją potłukłaś, to wisisz mi sto sześćdziesiąt dolców!

– Kto w ogóle kupuje takie drogie talerze? – Ginny skrzywiła się ze zdegustowaniem.

– Hej, lubię talerze wysokiej klasy!

Mówiąc to, skierowała się z powrotem do samochodu.

– Mamo, jakaś pani idzie w naszą stronę. – Kiwnęłam głową w stronę nieznajomej.

– Cześć, jestem Ellen – przywitała się.

Georgia uśmiechnęła się i przyjęła podane jej ciasto.

– Miło cię poznać. Jestem Georgia, a to moje dzieciaki.

Złapałam kolejne pudełko, już mając odejść.

– Wejdź do środka – zaproponowała moja mama, po raz kolejny wcielając się w rolę idealnej żonki.

– Och, nie chcę wam przeszkadzać.

– Nie przejmuj się. Nalegam.

Właśnie dlatego całą czwórką wróciliśmy do domu. Jeżeli moja mama potrafi sobie poradzić z sąsiadami, to ja dam radę przeżyć kolejny dzień.

SECRETS ━ MARCUS BAKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz