30 czerwca 2024
Albus spojrzał na wszystkich obecnych w pociągu. Mieli zaraz wysiąść na peronie 9 i ¾, gdzie po raz pierwszy nie będę na nich czekać rodzice, by zabrać do rodzinnych domów, tylko cała ich grupa teleportuje się do Glasgow, gdzie ma się rozpocząć ostateczny Wyścig. Rozmawiali o tym przez większość drogi, ale i tak Albus miał złe przeczucia.
– Wszystko okej? – głos Scorpiusa dotarł do zamyślonego umysłu Albusa. Potter kiwnął głową i starał się uśmiechnąć. Szare oczy Scorpiusa błyszczały kiedy patrzył na drugiego chłopaka i Albus doskonale wiedział co jest tego powodem. Rozmowa, którą odbyli i ustalili, że mogą spróbować. Pójść na kilka randek i sprawdzić czy są w stanie być razem nie tylko jako przyjaciele. Nie porwali się z miotłą na księżyc tak jak zrobili to Cynthia i Anthony, którzy po wręczeniu dyplomów, ogłosili, że chcą razem wynająć mieszkanie w mugolskiej dzielnicy i razem zamieszkać. Nie spieszyło im się w taki sposób.
Pociąg zatrzymał się z piskiem na peronie 9 i 3/4, a Albus poczuł jak jego serce bije w szaleńczym tempie na myśl, że za kilka minut powita ich Glasgow i ostatni etap Wyścigu.
Obiecali, że zrobią wszystko, by wygrać to dla Calisty Krum i Albus miał zamiar dotrzymać słowa.
***
Moment, w którym nogi Albusa uderzyły o mokrą ziemię Glasgow, a Hugo obok niego zieleniał na twarzy nie był niczym czego można było się spodziewać. Wokół niego był cały tłum ludzi, którzy coś krzyczeli, szli z miotłami w ręku czy po prostu się śmiali. Poubierani w kolorowe stroje, z zaciętymi minami, byli gotowi do stania w Wyścigu. Albus nie spodziewał się tylu ludzi i dopadły go wątpliwości czy faktycznie będą w stanie wygrać.
– Albus? – zapytała Cynthia stając koło niego. – Czy myślisz, że on tu będzie?
– Kto?
– Morderca Calisty. Czy on tutaj jest?
– Nie wiem.
Albus nie wiedział. Z jednej strony chciał, by ten człowiek tutaj był, z drugiej nawet jeśli by tak było, co to dawało? Nie widzieli jego twarzy, nie mogliby go złapać, ani zabić w akcie zemsty. Potter miał jednak nadzieję, że go nie będzie, bo jeśli faktycznie by się zjawił to tylko po to, aby zabić kolejną osobę z ich grupy.
– DRODZY PAŃSTWO! ZACZYNAMY!
Krzyk prowadzącego wzmocniony zaklęciem Sonorus rozniósł się po hangarze, w którym wszyscy się znajdowali. To był ten sam mężczyzna, którego widzieli w pokoju w Dziurawym Kotle.
– Ostatnie zadanie! Ostatnia prosta, w drodze ku zwycięstwu! Wykonaliście wszystkie zadania, zdobyliście odpowiednią liczbę zniczy, by teraz zmierzyć się w Ostatecznym Wyścigu. Waszym zadaniem jako zespołu jest zaliczenie pięciu miast. Glasgow. Leeds. Manchester. Birminghan. Londyn. Wszystkie inne informacje macie w kopertach.
Gdy mężczyzna tylko to powiedział w dłoni Albusa pojawiła się czerwona koperta.
– Przecież z Glasgow do Leeds jest jakieś cztery godziny – odezwała się napiętym głosem Greengrass. – A to dopiero pierwszy przystanek. Jak mamy przelecieć resztę?
– Damy radę, słońce – odpowiedział jej Zabini. – Nie takie rzeczy się robiło.
– Nie musimy lecieć wszyscy razem przez wszystkie miasta – odezwał się Albus zaczytany w treść listu. – Tylko po Londynie musimy lecieć wszyscy.
– Jest również napisane – mówił dalej Scorpius, który czytał Potterowi przez ramię – że w każdym mieście będziemy musieli znaleźć konkretny adres i tam wymienić się srebrnym zniczem, który będzie oznaczał zaliczenie kolejnych miast.
– Czyli... nie będziemy mogli ruszyć z miasta dopóki nie będziemy mieli w ręku srebrnego znicza? – dopytał Hugo.
– Tak, i jest również pozwolenie żeby zabierać innych zawodnikom znicze w czasie lotu.
Cynthia skrzywiła się na tą informację. Rozejrzała się wokół siebie i zobaczyła kilkanaście grupek, które tak jak oni byli zaczytani w instrukcjach.
– Mogą nas zaatakować?
– Bezpieczniej będzie lecieć w grupie. Nie będą wiedzieć kto z nas ma znicz.
Albus rozłożył mapkę, na której były pozaznaczane poszczególne miasta i wypisane przy nich konkretne adresy, pod które mieli się kierować oraz ilość kilometrów do pokonania.
– Nie lecimy wszyscy razem – zadecydował jak tylko podliczył wszystkie cyfry i zobaczył, że to prawie osiemset kilometrów do pokonania. Mogło zająć im to jakieś siedem godzin, o ile bez problemu będą znajdywać poszczególne adresy. – Dzielimy się. Kto chce lecieć do Leeds?
– A co z resztą?
– Tu jest napisane, że dostaniemy świstoklik na podany adres żeby czekać tam na osobę, która leci ze zniczem – wytłumaczył Albus.
Spojrzeli na siebie wszyscy. Spodziewali się czegoś zupełnie innego. I przede wszystkim nie podobał im się fakt, że o ich zwycięstwie ma decydować fakt czy są w stanie pokonać połowę kraju w ciągu kilku godzin. To nie był wyścig o nagrodę. To był wyścig z czasem.
– Zapraszam liderów grup do mnie! – Po hangarze po raz kolejny rozniósł się ten sam głos. Albus oddał instrukcję Scorpiusowi. – Nie bójcie się! Dostaniecie srebrne znicze i powiecie nam o tym jak będzie lecieć. Połamania mioteł będziemy wam życzyć tuż przed startem.
Pottera nie było kilka minut, podczas których reszta grupy czytała jeszcze raz instrukcję i przeglądała mapę. Gdy wrócił nadal nie mieli stworzonego planu. Podniecenie, które czuli aportując się tu, uciekało i zostało zastąpione nerwami, które tylko się powiększały jak dowiadywali się nowych informacji.
– Jestem – odezwał się Albus. Między jego palcami, trzepotały srebrne skrzydła znicza, który chciał się wyrwać.
– Polecę do Leeds – powiedziała Cynthia i odebrała od Albusa srebrny znicz. – Cholera wie jak znajdę adres w mieście, ale mam jakieś cztery godziny, by o tym pomyśleć, prawda?
– START ZA DZIESIĘĆ MINUT! START ZA DZIESIĘĆ MINUT!
****
Bogowie, jest mi głupio i przepraszam za prawie roczną przerwę w publikacji rozdziałów? Dokończę to ff.
I nie bijcie, proszę.
Do następnego,
Demetria1050
CZYTASZ
Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry Potter
FanfictionO udziale w Wyścigu marzyli od kiedy po raz pierwszy o nim usłyszeli. To było coś innego niż rozgrywki Qudditcha czy wspólne zabawy na miotłach za domem. To była adrenalina w czystej postaci. Nie do końca legalne zawody gdzie uczestnictwo w nim pot...