30 czerwca 2024
Cynthia Greengrass wcale nie była zachwycona wizją tego, że ma lecieć cztery godziny w otoczeniu czarodziei, którzy będą chcieli odebrać jej srebrny znicz. Dodatkowo nie miała pojęcia gdzie znajduje się miejsce w Glasgow gdzie ma spotkać się z resztą grupy.
Moment gdy zaczęło się odliczanie ostatnich dziesięciu sekund dzielących ich od startu, spowodował, że Cynthia miała ochotę wymiotować. Stała z miotłą między nogami w otoczeniu innych zawodników, którzy jak tylko uniosą się w powietrze będą chcieli zabrać jej znicz, który schowała w kieszeni kurtki.
To było zupełnie coś innego niż wykonywanie zadań napisanych drobnym pismem umieszczonych w czerwonych kopertach. Ostatni prosta, która wcale nie była taka łatwa, a tym bardziej nie świadczyła o wygraniu Wyścigu.
Cynthia ruszyła ostro w przód jak tylko skończyło się odliczanie, nie oglądając się za siebie. Skupiła się tylko na tym, by jak najszybciej osiągnąć odpowiednią wysokość i oddalić się od reszty zawodników. Nie mogła sobie pozwolić na to, by w pobliżu jej byli jacyś ludzie, którzy w każdej chwili mogli ją zaatakować. Chciała skupić się tylko na tym, by dolecieć jak najszybciej do Glasgow. Nie zależało jej na zdobyciu czyjegoś znicza, bo wiązało się to z ryzykiem stracenia własnego.
Czekało ją jakieś cztery godziny lotu z jednego miasta do drugiego i musiała to przeżyć w jednym kawałku.
***
Gdy Cynthia była mała tata zabierał ją na różne wycieczki. Z czasem brali też Scorpiusa, potem Albusa. Przede wszystkim Greengrass lubiła samą podróż, bo Roger zawsze wybierał mugolskie sposoby transportu. Godziny jazdy pociągiem i wyglądanie przez okno, albo podróż samochodem i zmienianie co chwilę stacji muzycznej, by znaleźć piosenkę, do której można tańczyć siedząc na miejscu pasażera. To były dobre wspomnienia, które warto pamiętać i pielęgnować we własnych umyśle.
Ten lot i podróż do Glasgow, zostanie w jej umyśle, ale nie jako radosne wspomnienie. To ten typ sytuacji, którą się zapamiętuje dlatego, ponieważ jest taka zła.
Cynthia bardzo dobrze radziła sobie na miotle. Świetnie grała w Quidditcha, nie było problemu żeby ścigać się z Hugo na mugolskiej drodze krajowej między samochodami, ale dziewczyna miała problem z utrzymaniem się na miotle w momencie, gdy drugą godzinę leciała w gęstej ulewie, z zdrętwiałym tyłkiem i odmrożonymi palcami. Na domiar złego od jakiś dwudziestu minut widziała jakiegoś zawodnika, którzy próbował ją złapać, ale Cynthia nie pozwalała mu się do siebie zbliżyć.
– Cholera jasna, cholera, cholera, cholera – mamrotała do siebie Cynthia i coraz bardziej obniżała lot, gdy zauważyła pod sobą światła miasta. Modliła się żeby to pozwoliło jej zgubić tego zawodnika. Dobrze latała po mieście i miała nadzieje, że to da jej przewagę. Przy okazji mogła chociaż trochę się ogrzać, bo na wysokości, na której dotychczas leciała ledwo czuła własny nos.
Odwróciła się, by spojrzeć czy nigdzie nie ma zawodnika, który ją ścigał. Nie zauważyła białej peleryny, a to był dobry znak. Ale chwila ulgi, przerodziła się w strach, gdy w ostatnim momencie wyminęła iglicę jakieś wieży. Serce zabiło jej szybciej, bo brakowało sekundy, a przywaliłaby w nią miotłą i całym ciałem. Marzenia o wygraniu Wyścigu i zachowaniu życia przy tym ległyby w gruzach. Wyrównała lot, ściskając mocno palce na drewnianej rączce miotły i skupiła się na dalszej trasie. Nie mogła być w ten sposób rozkojarzona, bo to naprawdę mogło się fatalnie skończyć.
Czekały ją jakieś dwie godziny lotu.
***
Moment, gdy wpadła na oświetloną polanę w lesie, był pełen ulgi, radości i świadomości, że dzielą ją sekundy od zejścia z miotły.
– Dawaj, Cythia! Dawaj!
– Jest dobrze!
Słyszała krzyki dopingującej ją grupy i widziała Hugo, który stał już z miotłą w ręku, gotowy przejąć od niej srebrny znicz. Miała poczucie, że dzieliły ją sekundy i godziny jednocześnie od końca tego wszystkiego.
Będąc już blisko, wykonała swoje zwyczajowe zejście, przekładając lewą nogę nad rączką miotły na drugą stronę i zeskoczyła z miotły na trawę. Cynthia nie przewidziała jednak, że była to w stanie robić po swoich przejażdżkach i wyścigach z przyjaciółmi, ale zrobienie czegoś takiego po czterech godzinach lotu, nie było zbyt dobre. Nogi ugięły się pod nią i upadła, wypuszczając miotłę z ręki. Nie patrząc na nikogo i mając przez oczami trawę, wyjęła z kieszeni znicz i podniosła go w górę. Poczuła jak po kilku sekundach Hugo go od niej odbiera i rusza na swojej miotle w dalszą drogę do Manchesteru.
– Cynthia, wszystko okej? – zapytał Anthony i kucnął obok niej. Cynthia oddychała szybko i nie mogła się ruszyć, bo miała wrażenie, że wszystko ją boli.
– Zaatakowali mnie... na obrzeżach... Leeds... – wysapała zmęczona. – Jakaś grupa leci razem... i rzucają zaklęciami we wszystko co się rusza na niebie.
Merlinie, to było okropne. Lot między szklanymi budynkami, które odbijały światła zaklęć tak, że w którymś momencie Cynthia nie wiedziała skąd to wszystko pochodzi, i w którą stronę uciekać. Na kilka minut nerwy zdążyły przejąć kontrolę i dziewczyna była pewna, że nie uda jej się dolecieć na miejsce.
– Wiem, przylecieli jako drudzy. Straszne dupki – skitował ich Anthony mając przed oczami ich okrzyki pełne przekleństw, gdy tylko wylądowali.
– A my, które mamy miejsce? – Cynthia podniosła głowę i zobaczyła, że Albus i Scorpius też stoją koło niej. Malfoy podał jej butelkę wody, którą chętnie przyjęła.
– Czwarte – odpowiedział jej Albus. – Jest dobrze patrząc na to, że to był najdłuższy odcinek na trasie.
– Powinniśmy lecieć wszyscy razem – powiedział Scorpius. – Mielibyśmy większe szanse na wygraną.
Cynthia pokręciła głową. Może z ich perspektywy to tak wyglądało, ale Greengrass wiedziała, że nie dałaby rady lecieć ponad ośmiu godzin na miotle, mając tylko małe przerwy. Te cztery były dla niej wyczynem.
– Nie ma mowy, że byśmy dali radę – zaprzeczyła. – To jest męka Scorpius. A wizja tego, że jeszcze musiałabym się na was oglądać, tylko by to pogorszyła.
Napiła się wody i wspierana przez Anthony'ego wstała z ziemi. Za kilka minut świstoklik zabierze ich do Manchesteru, gdzie będą czekać na Hugo. Cynthia miała nadzieje, że jej Gryfiak będzie walczył niczym prawdziwy Lew.
Czwarte na ten moment nie brzmiało tak źle.
![](https://img.wattpad.com/cover/196394141-288-k152666.jpg)
CZYTASZ
Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry Potter
FanficO udziale w Wyścigu marzyli od kiedy po raz pierwszy o nim usłyszeli. To było coś innego niż rozgrywki Qudditcha czy wspólne zabawy na miotłach za domem. To była adrenalina w czystej postaci. Nie do końca legalne zawody gdzie uczestnictwo w nim pot...