Wyścig 33

121 14 21
                                    


16 sierpnia 2023



Albus miał mroczki przed oczami. Po pierwszym szoku, przyszedł gniew. Czuł jak rośnie w nim i wręcz rozsadza od środka. Zacisnął mocno pięści i zawrócił w stronę pokoju. Wchodząc na górę, nie przejmował się tym, że rodzice mogą usłyszeć jego kroki – wręcz chciał, by tupot butów o drewniane schody dotarł do nich, bo wiedzieliby wtedy, że usłyszał ich kłótnię. Może dotarłoby do nich, że słowa potrafią ranić.

Kiedy dotarł do swojego pokoju, trzasnął mocno drzwiami. Nie robił takiej manifestacji emocji od kiedy skończył trzynaście lat, ale do cholery jasnej po prostu musiał się na czymś wyżyć. A martwe przedmioty były do tego najlepsze.

Prawie potknął się o wyczyszczoną Błyskawicę. Miał ochotę krzyczeć z tej bezsilności. Nie miał pojęcia czemu tak zareagował. Przecież to nie pierwsza kłótnia rodziców i na pewno nie ostatnia. Po prostu ostatnio wszystko go ostatnio dotykało trzy razy bardziej. Jakby był z porcelany, a chociaż najmniejszy dotyk powodował pęknięcie. Albus nie chciał by ktoś go uszkodził. Chciał chwili spokoju, oddechu i wolności.

A lot na miotle mógł dać mu chwilę ukojenia. Dlatego nie patrząc na nic, chwycił miotłę, dodatkową bluzę, różdżkę i telefon. Jednak przed wyjściem z pokoju, miał pewne obawy. Nie chciał na nikogo patrzeć, a wyjście i nie spotkanie jednego z rodziców, graniczyło z cudem. Zaraz zaczęły by się pytania i oskarżenia. Albus wolał tego uniknąć.

Dlatego wziął jedyną rzecz jaka mogła mu pomóc. Potter z namaszczeniem wyjął z dolnej szuflady komody śliski materiał, który z każdym ruchem zmieniał delikatnie kolor. Teraz – w tym świetle – wyglądał bardziej na fioletowy.

Trzymał w rękach Pelerynę Niewidkę, którą dostał od taty w pierwszej klasie. Zamaszystym ruchem chłopak narzucił ją na ramiona. Opatulił się ciasno i z zadowoleniem stwierdził, że materiał peleryny nadal swobodnie rozkładał się na podłodzie u jego stóp. Nie ma szans żeby ktoś zobaczył jak szedł, bo buty prędzej zaplątałyby się w magiczny artefakt niż ktoś niepożądany, by je zobaczył. Ślizgon nie był tak wysoki jak jego brat – James.

Idąc w stronę drzwi, nie mógł nie pokusić się o jedną rzecz. Stanął przed lustrem, które pokazywało po prostu opustoszały pokój, w którym było milion rzeczy na podłodze. Wyglądało to jakby Albus tam nie stał. Pozwolił sobie nawet na delikatny uśmiech, bo uwielbiał ten moment. Wtedy czuł, że magia naprawdę istnieje.



***



Potter odbił się od ziemi i poczuł jak Błyskawica od razu zaczyna lecieć z zawrotną prędkością. Nadal nie mógł się przyzwyczaić, że w porównaniu z jego starszą miotłą, ta miała mocny start. Całe szczęście, że założył gogle i opatulił się szczelnie szatą tuż przed wystartowaniem. Trzymał mocno zaciśnięte palce na trzonku miotły, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Merlinie, jak on uwielbiał ten moment. Żaden mugol nie mógł go teraz zauważyć, a on mógł spokojnie przelecieć się nad ulicami Londynu. Nie za bardzo wiedział gdzie chciałby lecieć, ale to nie było ważne. Chodziło o to, że mógł poczuć się wolny, silny i gotowy na zmierzenie się ze wszystkim co przyniesie mu życie. Przecież właśnie tego chciał. Chwilę odpocząć od tego całego zgiełku świata.

Ściany budynków rozmazywały mu się przed oczami, a Błyskawica mknęła przez kolejne ulice miasta. Minął chyba już część Londynu, którą znał całkiem dobrze i wleciał w dzielnice, o których jedynie słyszał dość nieprzyjemne opinie. Dlatego chciał jak najszybciej stąd wylecieć i wzbił się jeszcze bardziej w górę.

I w tym momencie jego telefon postanowił o sobie przypomnieć. Głośny dzwonek, który miał ustawiony na konkretną osobę rozbrzmiał w kieszeni Albusa. Chłopak zdjął prawą nogę z podpórki i wyprostował ją, aby móc wyjąć telefon. Musiał się trochę nagimnastykować, bo nie było to takie łatwe. Ale w końcu mu się udało.

− Coś się stało, Zabini? – Albus starał się być miły, ale to nie był dobry moment żeby do niego dzwonić. Chciał pobyć sam, nacieszyć się samotnością, a oczywiście coś – lub ktoś – przeszkodził mu w tych planach.

− A co nie możesz gadać? W sumie ja tylko na chwilę.

Potter poprawił się na miotle i zaczął rozglądać za jakimś miejscem gdzie mógłby wylądować i spokojnie porozmawiać z Anthonym, bo wiedział, że to nie będzie krótka rozmowa. Krukon mógł tak mówić, ale Albus dwa razy już miał taką sytuację i te pogadanki trwały co najmniej godzinę. A tyle nie miał zamiaru wisieć w powietrzu i marznąć przez to, że się nie ruszał. Nic jednak w pobliżu nie nadawało się na miejsce do lądowania.

− Jestem na miotle w mieście – wyznał Albus, będąc pewnym, że starszy chłopak zrozumie z czym to się wiąże.

− Chciałem pogadać o Cynthi. – Głos Zabiniego był dość poważny i Albus po tym mógł stwierdzić, że sprawa jest dość ważna i nie ma szans żeby udało się go przekonać żeby przełożyć to wszystko na później.

− Coś z nią nie tak? – zapytał się szybko Albus i zaczął powoli sunąć wzdłuż dachów budynków. Chciał znaleźć małe miejsce gdzie mógłby na chwilę przystanąć. Jedną ręką trzymał cały czas telefon przy uchu, a drugą trzonek miotły i mięśnie nie były do tego przyzwyczajone.

− Po prostu.... Jak byliśmy w kawiarni to... zauważyłem, że nie jest z nią najlepiej.

Albus westchnął głęboko. Oczywiście, że jest jakiś problem to każdy kierował się do niego. Ale nie przypominał sobie żeby Greengrass zachowywała się jakoś bardzo inaczej niż zwykle. Nadal przeżywała śmierć Calisty i tym powodem było można wytłumaczyć wszystkie jej inne – niż typowe dla niej – zachowania.

− Może po prostu potrzebuje więcej czasu żeby pozbierać się po śmierci Calisty, co? – Chłopak powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy, bo szczerze nie chciał za bardzo rozgrzebywać tego tematu. Nie miał do tego siły i bał się, że jeśli zacznie analizować zachowanie Cynthii to automatycznie zacznie przekładać to na własne życie. A właśnie po to wyszedł z domu polatać, by zapomnieć o tym całym gównie.

− Może masz racje... 



****

Trochę ciężko mi się to pisało, ale gdy włączyłam odpowiednią muzykę to wszystko raz dwa poleciało. 

Szczerze to nie mogę się doczekać, aż cała historia się skończy. Chciałabym już napisać wszystkie rozdziały i skupić się bardziej na Skazanym na życiu, bo od prawie 2 miesięcy nic tam nie wstawiłam. A Portret Trumienny też mógłby bardziej odżyć.  A dla was to nie ciągnie się za bardzo? Akcja nie jest za wolna? 

Dobra, koniec biadolenia. 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz