1 września 2023
Było tuż przed północą kiedy Albus w końcu zebrał się na odwagę. Scorpius już dawno leżał w swoim łóżku i Potter nie wiedział czy już śpi czy może tylko odpoczywa. Sam brunet miał taką gonitwę myśli, że mimowolnie palcami wystukiwał nerwowy rytm.
– Scorpius, śpisz?
Albus w odpowiedzi słyszy głębokie westchnięcie chłopaka i skrzypienie łóżka kiedy Malfoy przekręca się na bok. Było totalnie ciemno i jedyne co Potter widział to platynowe włosy przyjaciela i zarys jego łóżka, które stało zaraz koło jego.
– Co się dzieje?
– Po prostu... – Albus nie za bardzo wiedział jak to wszystko ubrać w słowa. Myślał o tym od kilku dni, ale kiedy w końcu jego plany miały ujrzeć światło dzienne, nagle zaczęły mu się wydawać tak abstrakcyjne, że nie wiedział czy mówienie o nich ma jakikolwiek sens. – Chodzi o Hugo.
Scorpius kiedy usłyszał, że chodzi o ich przyjaciela, przekręcił się na łóżku tak, aby móc zobaczyć Pottera. Wiedział, że rozpoczęcie tego tematu w środku nocy nie będzie dotyczyć tego, że Hugo coraz lepiej radzi sobie z nowym zwrotem na miotle. – Chodzi o jego rodziców, tak? – upewnił się.
Cisza była tylko potwierdzeniem. Malfoy westchnął głęboko. To nie tak, że komukolwiek podobało się to co dzieje się w domu Weasley'a, ale Hugo wybłagał kiedyś na nich przysięgę, że nikomu nic nie powiedzą. Rudzielec uparł się, że sam sobie poradzi i jak będzie chciał pomocy to na pewno zgłosi się do któregoś z nich.
– Calista przed tym jak... jak została zabita, powiedziała mi, że chce pomóc Hugonowi. – Albusowi trochę głos się załamał kiedy mówił, że Krum nie żyje. Scorpius to rozumiał, bo sam miał problem, by wypowiedzieć podobne słowa. – Ale potrzebuje dowodów.
– Dowodów? – powtórzył zdziwiony Malfoy i usiadł na łóżku. Czuł, że mówienie o tej całej sprawie i jednoczesne leżenie wygodnie w łóżku, nie jest w porządku. – A niby jak chcesz je zdobyć, co?
– Nie wiem – odpowiedział zirytowany Albus. Liczył na to, że Scorpius mu pomoże. Jakoś doradzi, a miał wrażenie, że blondyn jest trochę sceptycznie nastawiony do jego pomysłu.
– Potter, to nie jest tak, że zrobisz zdjęcia siniaków, polecisz do Ministerstwa i powiesz, że to wina tego gnojka. Myślisz, że ktoś ci uwierzy? W ich oczach będziesz tylko Ślizgonem, który chce się zemścić na wujku, bo pokłócił się z nim na ostatnim rodzinnym obiadku. A dla nich Ronald Weasley jest szanowanym obywatelem i bohaterem wojennym. Myślisz, że załatwisz to w jeden dzień?
– Wiem, że nie będzie to łatwe! Ale muszę coś zrobić. Nie tylko dla Hugo, ale też dla Calisty.
– To od czego zaczynamy?
Potter uśmiechnął się szeroko. Scorpius nie bez przyczyny powiedział „my". To oznacza, że blondyn mu pomoże, a Potter potrzebował jego wsparcia. Sam może i dałby radę, ale zawsze lepiej jest mieć kogoś bliskiego obok siebie.
Albus już mógł sobie wyobrazić minę wujka Rona kiedy to wszystko się wyda. Hugo w końcu będzie bezpieczny, a Pomarańcza stanie się w końcu dla niego domem, a nie miejscem gdzie nie czuje się bezpiecznie. Bo rudzielec nie zasługiwał na żadne cierpienie jakie musiał znieść. Teraz chociaż są w Hogwartcie. Szkoła była bezpiecznym miejscem dla nich wszystkich. Bo morderca Calisty nadal gdzieś tam jest i nie wiadomo czy nie będzie polował na resztę ich grupy.
– Chcę zebrać wszystkie nasze wspomnienia, które mogą nam pomóc. A potem... Potem coś wymyślimy.
***
Rano było ogromne zamieszanie. Większość Ślizgonów zamiast być w drodze na śniadanie stała w Pokoju Wspólnym przy tablicy ogłoszeń. Albus wyszedł z pokoju męcząc się z zawiązaniem krawatu. Scorpius był jeszcze w pokoju i starał się ułożyć przydługie włosy przed lustrem, ale poświęcał na to już ponad piętnaście minut i Albus nie spodziewał się jakiś większych efektów niż takie jakie Malfoy mógł mieć gdyby skończył po trzech minutach.
– Zachowują się jak jakaś banda trzeciorocznych Gryfonów.
Cynthia pojawiła się nagle koło Albusa i zamiast zwykłego przywitania od razu skomentowała całą sytuację jaka była przed nimi. Brunet musiał przyznać jej rację, bo nigdy nie widział, aby Ślizgoni byli tak poruszeni.
– Co tam jest tak właściwie? – zapytał się w końcu chłopak. Cynthia wzruszyła ramionami jakby nic jej to nie interesowało, chociaż tak naprawdę sprawdziła tablicę ogłoszeń jak tylko wyszła z dormitorium.
– McKendall wywiesił już listę o której jakie roczniki mają się u niego pojawić. Idziemy na pierwszy ogień.
– I o to to całe zamieszanie? – dopytywał się Albus. Przecież ich nowy Opiekun Domu wczoraj powiedział, że coś takiego będzie także nie rozumiał czy może na tej kartce nie ma czegoś jeszcze.
– Chodzi o pieczęć. – Cynthia chyba nie była dzisiaj w humorze, by cokolwiek więcej mówić. Ale widząc minę chłopaka, przewróciła oczami i zaczęła mu wszystko tłumaczyć. – Nasz nowy opiekun nie pochwalił się wczoraj, że jest z tych McKendallów. Wszyscy myśleli, że cała ta rodzina została wymordowana przez Aurorów w trakcie pierwszej wojny. A tu nagle pojawia się osoba, która używa ich rodowej pieczęci. Poza tym ich magiczne zdolności, które dziedziczył każdy męski potomek, obrosły już w legendę i każdy jest ciekawy czy McKendall faktycznie coś umie.
– Inaczej by go chyba nie zatrudnili, nie? – Scrorpius nagle pojawił się tuż za Albusem i odniósł do ostatnich słów Greengrass. Potter zmierzył wzrokiem jego fryzurę, która jak zwykle ułożona była w niby artystyczny nieład, chociaż oboje wiedzieli, że blondyn poświęca więcej czasu tym włosom niż na spakowanie się na zajęcia.
– Chodźmy na śniadanie.
Albus naprawdę nie mógł się doczekać, aż usiądą przy stole i będzie mógł coś zjeść. Był głodny i czekał tylko, aż zacznie mu burczeć w brzuchu. Poza tym było już dość późno, a nie chciał jeść w pośpiechu.
– A na którą mamy być u McKendalla? – dopytał się jeszcze Albus. Nie chciał się spóźnić i szczerze wolał mieć to spotkanie jak najszybciej za sobą.
– Na jedenastą.
****
Wróciłam. I przepraszam.
CZYTASZ
Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry Potter
FanfictionO udziale w Wyścigu marzyli od kiedy po raz pierwszy o nim usłyszeli. To było coś innego niż rozgrywki Qudditcha czy wspólne zabawy na miotłach za domem. To była adrenalina w czystej postaci. Nie do końca legalne zawody gdzie uczestnictwo w nim pot...