Wyścig 23

120 19 10
                                    


14 sierpnia 2023



Scorpius Malfoy chciał stchórzyć. Tata zawsze mu powtarzał, że nie trzeba być odważnym człowiekiem, ale w życiu jest taki jeden moment gdzie musisz stać się typowym Gryfonem i udowodnić ile jesteś wart. On podobno w czasie Ostatecznej Bitwy nie pokazał swojej odwagi. Scorpius czuł, że on też nie podoła. Nie był w stanie pojawić się na pogrzebie Calisty.

Nie mógł patrzeć na czarną, aksamitną szatę, którą miał założyć. Na wąski krawat i przypinki do mankietów. Lakierowane pantofle stały przy szafie i świeciły w świetle słońca. Scorpius krzywił się na sam widok tych wszystkich rzeczy.

Kiedy więc stał ubrany w nie i oglądał się w lustrze, nie mógł na siebie patrzeć. Był strasznie blady – jeszcze bardziej niż normalnie, a włosy były w totalnym nieładzie. Każdy kosmyk sterczał mu w inną stronę, a blondyn nie miał siły chwycić grzebienia i ułożyć ich. Usta popękane, a skóra wysuszona. Wyglądał jak cień samego siebie.

Poza tym bał się kilku rzeczy. Może i Scorpius był w stanie wytrzymać samą ceremonię pogrzebową. Prawdziwym przerażeniem napawał go jednak fakt, że musiał podejść do rodziców Calisty i złożyć im kondolencje. Spojrzeć w twarz Victorowi Krumowi i mieć świadomość, że to po części jego wina, że dziewczyna wtedy tam była razem z nimi. Drugą rzeczą – oczywiście mniej przerażającą, ale nadal powodującą jakiś uścisk w żołądku, był fakt, że dzisiaj spotkają się wszyscy razem po raz pierwszy od czasu kiedy byli w Ministerstwie Magii. Przetransportowali ich tam od razu z ulicy Pokątnej. Scorpius nie do końca pamiętał co się tam działo. Wiedział, że coś krzyczał, rozsadzał go gniew tak ogromny, że mógłby zniszczyć wszystko wokół. Pamiętał też ciepłe dłonie Albusa na swoich policzkach i jak coś mówił, ale nie pamiętał co dokładnie. Uspokoił się dopiero po tym jak tata po niego przyszedł.

− Scorpius, jesteś gotowy? – Astoria Malfoy stała w drzwiach do pokoju syna. Była ubrana w czarną skromną sukienkę, a jedyną biżuterię jaką miała to małe perłowe kolczyki w uszach. Kobieta miała iść razem z Scorpiusem na pogrzeb, ponieważ Draco nie mógł odwołać dzisiejszego spotkania z klientem.

− Jestem – odpowiedział beznamiętnie chłopak. W jego głosie nie było żadnych emocji, chociaż w środku wszystko w nim płonęło. Może i rodzice nie kazali mu zakładać maski obojętności na twarz przez cały czas i nie miał zakazu pokazywania pozytywnych emocji, ale opanował pewne zasady. Akurat wtedy dziękował za nie Merlinowi. Nie chciał nikomu pokazać jakie piekło emocjonalne teraz przechodzi. Wolał z tym wszystkim zostać całkowicie sam.

− Dostałam sowę od Rogera z prośbą czy możemy zabrać ze sobą Cynthię, bo on nie jest w stanie z nią jechać. Jest jakaś awaria w kawiarni.

− Musimy już wychodzić? – zapytał się Scorpius. Przecież nie był jeszcze gotowy, by wyjść z bezpiecznego domu i wyjść do ludzi. Liczył, że skoro pogrzeb zaczyna się za godzinę to ma jeszcze dużo czasu. Spojrzał jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze i zobaczył potargane włosy. Wyglądał gorzej niż tata Albusa.

Scorpius zganił się w myślach za przejmowanie się takimi głupotami. Chyba chciał w ten sposób uciec od tego wszystkiego. Wolał się przejmować głupimi włosami, niż prawdziwymi problemami.

− Wychodzimy za dziesięć minut – odpowiedziała Astoria. – Pamiętaj o różdżce i widzimy się w salonie. I Scorpius, będę tam razem z tobą. Cokolwiek się stanie możemy w każdej chwili się teleportować do domu i nikt nie będzie miał do ciebie o to pretensji.

Scorpius pokiwał kilka razy głową i patrzył jak Astoria wyszła z jego pokoju. Musiał wziąć się w garść i przygotować na spotkanie z kuzynką. Nie miał pojęcia w jakim stanie będzie Cynthia.



***



Cynthia Greengrass wzięła właśnie drugą dawkę eliksiru uspokajającego. Jej tata wydzielił jej miksturę do małych fiolek i lekko rozcieńczył. Twierdził, że bierze za duże dawki, ale dziewczyna i tak wiedziała lepiej. Nie była w stanie wytrzymać tego wszystkiego, bez wspomagaczy.

Ręce trzęsły jej się niemiłosiernie, a serce biło zbyt mocno. Siedziała przy stole w kuchni i niecierpliwie zerkała na zegarek widzący na ścianie. Raziło ją światło, a jasne ściany jeszcze bardziej je odbijały. Scorpius z ciocią Astorią powinni być po nią już prawie piętnaście minut temu. Nie miała pojęcia co się mogło stać i przez to martwiła się jeszcze bardziej. W głowie pojawiały jej się coraz to gorsze scenariusze, które nie kończyły się zbyt dobrze.

Jeszcze raz spojrzała na zegarek i zaczęła wystukiwać palcami szybki rytm na blacie stołu. Przecież ciocia Astoria i Scorpius mieli licencję na teleportację i umieli to robić bardzo dobrze. Młody Malfoy nawet podczas nauki w Hogwarcie gdzie nauczycielem był człowiek z Ministerstwa nie miał problemów z rozszczepieniem. Dlaczego więc jeszcze ich nie było w Luton? Nie jechali autobusem, ani żadnych innym transportem z dworu Malfoy'ów.

Tak naprawdę to powinni być już w kapliczce, o której była mowa w liście od państwa Krum. Cynthia nie chciała spóźnić się na pogrzeb przyjaciółki. Kiedy więc usłyszała dzwonek do mieszkania zerwała się szybko z krzesła i podbiegła do drzwi. Sukienka za kolano nieco jej w tym przeszkadzała, ale jakoś dała radę.

− Coś się stało?! – powiedziała głośno Cynthia kiedy tylko otworzyła drzwi i zobaczyła dwójkę Malfoy'ów. Astoria Malfoy stała z przodu i lekko się uśmiechała.

− Mieliśmy mały problem, ale wszystko jest już w porządku – zapewniła Astoria dziewczynę. – Jesteś gotowa?

Cynthia nie była gotowa. Oczywiście była ubrana i wzięła eliksir uspokajający, a jeszcze kilka minut temu chciała żeby Malfoy'owie przybyli. Teraz jednak zaczęła się znowu denerwować. Kiwnęła jednak potwierdzająco głową i założyła buty. Różdżkę miała w torebce, która wzięła z komody z przedpokoju. Dopiero wtedy spojrzała na Scorpiusa i ze zdziwieniem odkryła, że chłopak na nią nie patrzył. Wzrok miał skierowany w dół.

− Scorpius? – zapytała Cynthia. – Co jest z tobą?

Chłopak spojrzał się na Greengrass. Miał lekko przekrwione oczy i smutną minę. Wyglądał jakby właśnie przestał płakać, ale przecież Scorpius nigdy nie uronił łez. Sama Cynthia czuła się podobnie, chociaż nie miała już łez, które mogłaby wypłakać.

Oboje więc patrzyli na siebie, nie wykonując żadnego ruchu czy nie mówiąc żadnych niepotrzebnych słów. Oboje czuli, że nie są wystarczająco silni, by pójść się pożegnać z Calistą. 



****


Miał być pogrzeb, ale oczywiście coś mi nie wyszło. Jest tu mały początek kolejnych problemów jakie czekają bohaterów, nie wiem czy wyłapaliście. 

W sumie chciałabym żeby akcja przeniosła się już do Hogwartu, bo tam będzie się bardziej dziać. Ale to już niedługo, muszą dostać listę podręczników i w ogóle. Aż korci mnie żeby zacząć pisać przyszłe rozdziały (fragmenty), ale wtedy totalnie nie będę miała czasu na pisanie na bieżąco ;D 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz