11 sierpnia 2023
Hugo udawał, że wszystko jest okej. Miał w tym wprawę, ale teraz nie za bardzo mu to wychodziło. Minęły dwa dni od śmierci Calisty Krum, a młody Gryfon miał ciągle przed oczami jej martwe ciało. I wiedział, że jeszcze długo tak będzie. W nocy budził się z krzykiem na ustach. Snuł się po domu i starał omijać wszystkich domowników. Niby jedli razem posiłki, ale Hugo w ogóle się podczas nich nie odzywał.
Dlatego też od razu po obiedzie wyszedł z domu – Pomarańczy – i poszedł na spacer. Chciał po prostu pobyć trochę sam. Bez krzyczącej bez powodu Rose czy zamartwiającej się mamy, która jak tylko usłyszała co się stało wzięła kilka dni urlopu. Hugo był pod wrażeniem, że była w stanie coś takiego zrobić. Przerwać wieczne wyjazdy na zagraniczne konferencje i odpisywanie na listy o drugiej w nocy. Oczywiście musiała kilka razy teleportować się do Ministerstwa, ale też stara się spędzić czas z rodziną. Hugo nie za bardzo wiedział jak miał się zachować kiedy Hermiona weszła do niego wieczorem i powiedziała, że po prostu chce z nim porozmawiać.
Hugo miał tylko piętnaście lat i nigdy nie widział jak ktoś umierał. Ktoś kiedyś powiedział, że dzieciństwo to kraina, w której nikt nie umiera. On i tak już dawno przestał być dzieckiem, ale w pewnym stopniu się z tym zgadzał. Śmierć Calisty coś w nim zmieniła. I nie chodziło o to, że Krum była jego przyjaciółką. Bardziej o fakt, że ktoś na jego oczach stracił życie.
Przez to wszystko przechodząc koło kolejnego mugolskiego typowego gospodarstwa, nawet nie spojrzał na te wszystkie wielkie maszyny. Zastanawiał się na własną śmiercią. Pragnął jeszcze tyle zrobić, zwiedzić tyle miejsc, mieć w końcu swoje własne mieszanie i znaleźć dziewczynę, całować się z nią po raz pierwszy i obchodzić kolejne rocznice związku. Chciał żyć pełnią życia. Rzucić swoje pierwsze legalne zaklęcie na środku londyńskiej ulicy i pójść pracować do Ministerstwa Gier i Sportów. Nie chciał umierać.
Chciał posmakować życia.
W którymś momencie zaczęło padać. Ściemniało się już od kilkunastu minut, ale Hugo nie zwrócił na to uwagi. Szedł prosto przed siebie, patrząc jak podeszwy butów rytmicznie opadają na żwirek. Zgarbił się jeszcze bardziej i zaciągnął kaptur na głowę kiedy deszcz dostał mu się pod koszulkę i zaczął spływać wzdłuż kręgosłupa. Zimne krople nieco go obudziły i Weasley rozejrzał się gdzie dokładnie jest.
Oczywiście, że odszedł za daleko, a deszcz padał coraz bardziej. Całe szczęście wiedział gdzie jest, bo do tego wszystkiego brakowało tego żeby się zgubił. Nie chcąc jeszcze bardziej moknąć, zaczął szybko iść, by ostatni spory kawałek po prostu przebiec, aż do drzwi Pomarańczy.
Wchodząc do przedpokoju był całkiem przemoczony, a jasne dresy zrobiły się ciemne, ciężkie i nieprzyjemnie zimne. To s było z bluzą. Hugon miał nadzieję, że nie będzie musiał brać eliksiru pieprzowego, którego szczerze nienawidził.
− Hugo?! – krzyknęła Hermiona Weasley. – Hugo, to ty?!
Kobieta po chwili pojawiła się w przedpokoju który był ozdobiony w suszone plastry pomarańczy zawieszone na sznurkach, zdjęcia klanu Weasley i dwa wieszaki na kurtki czy parasole. Hugo właśnie usiadł na małej pomarańczowej kanapie, by ściągnąć trampki, w których pływała woda.
− Martwiłam się, wiesz? – zapytała retorycznie kobieta i ułożyła dłonie na biodrach w typowym geście dezaprobaty. Hugo udawał, że tego nie widział. Robił dużo gorsze rzeczy kiedy matka była na kolejnej przeciągającej się konferencji, niż wyjście na spacer i wrócenie przemoczonym do ostatniej nitki.
− Nic mi nie jest, mamo.
− Musimy porozmawiać Hugo – powiedziała poważnie Hermiona. Miała już delikatniejszy, aczkolwiek nadal poważny ton głosu. Ron był w pracy więc to jej przypadło powiedzieć ważne informacje synowi. Nie chciała tego robić, ale lepiej niech to będzie ona niż Ron.
− Coś się stało? Złapali mordercę Calisty?
Hugo był jednocześnie zestresowany i pełen nadziei. Nigdy nie lubił jak mama mówiła, że czekała ich poważna rozmowa, ale w tym przypadku była też szansa, że wujek Harry złapał zabójcę z ulicy Pokątnej (bo tak zaczęli nazywać go w Proroku Codziennym.)
Młody Weasley poszedł za mamą do salonu gdzie Hermiona zaczęła się kierować bez słowa. Usiedli na czerwonych kanapach – tak podobnych do tych, które były w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Hugo zanim usiadł został potraktowany przez mamę mocnym zaklęciem suszącym.
− Dostałam list od Victora.... Ustalili datę pogrzebu Calisty.
− Pogrzebu? – wydusił Hugo. W ogóle o tym nie myślał. Nie sądził, że w wieku piętnastu lat pójdzie na pogrzeb przyjaciółki. Zobaczy Calistę Krum w trumnie. Zrobiło mu się niedobrze na samą myśl i wyobrażenia jak to będzie wyglądać.
Hugo zbladł i zaraz potem przybrał lekko zielonkawy odcień na twarzy. Hermiona patrzyła na to wszystko z zmartwioną miną. Jeśli chłopak zareagował tak na wiadomość o pogrzebie, nie miała pojęcia jak zachowa się kiedy faktycznie się na nim pojawią.
− Pogrzeb będzie w poniedziałek o dziesiątej. Świstoklikiem mamy przenieść się do Bułgarii.
Dla Hugo to było za dużo. Nie wyobrażał sobie jak przetrwa weekend mając świadomość tego, że w poniedziałek będzie musiał ubrać się w żałobną wyjściową szatę i poprosić mamę o wyczarowanie wiązanki kwiatów. Przecież to nie powinno tak wyglądać!
− Ja... nie chcę.... – wyszeptał chłopak. Naprawdę nie chciał. Pragnął się obudzić z tego okropnego koszmaru gdzie nie będzie słowa o śmierci, pogrzebach czy mordercach. Chciał spokoju.
− Hugo, będę obok przez cały czas. Należałoby żebyś pożegnał we właściwy sposób przyjaciółkę. Wszystko się jakoś ułoży zobaczysz.
Hugo już dawno przestał wierzyć, że wszystko się ułoży.
Od pewnego czasu wszystko tylko się waliło.
****
Jest w końcu Hugo!
Coś jest nie tak z powiadomieniami, także nie wiem czy w ogóle widać, że ta część jest opublikowana.
W ogóle lubię postać Hugo, ale pisząc ten rozdział ogarnęłam, że ciężko piszę mi się z jego perspektywy, ale jak pojawia się gdzieś to wszystko jest okej. Po prostu Hugo musi mieć towarzystwo kogoś z grupy - jakkolwiek by to zabrzmiało ;)
Do następnego,
Demetria1050
CZYTASZ
Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry Potter
Fiksi PenggemarO udziale w Wyścigu marzyli od kiedy po raz pierwszy o nim usłyszeli. To było coś innego niż rozgrywki Qudditcha czy wspólne zabawy na miotłach za domem. To była adrenalina w czystej postaci. Nie do końca legalne zawody gdzie uczestnictwo w nim pot...