27. LOS ANGELES

552 28 0
                                    

Byłam już na miejscu. Standardowo musiałam zameldować się w hotelu po czym miałam zamiar iść na grób matki.

◾◾◾

Stałam nad grobem matki kładąc bukiet białych lilii na nagrobku. Uwielbiała je mówiła że kryją w sobie niewinność i delikatność dlatego są jej ulubionymi kwiatami.

Westchnęłam siadając na ławeczce.

-Mamo tęsknię naprawdę, ale wiem, że nie wrócisz, postaram się byś była że mnie dumna obiecuje - Odparłam wstając i opuszczając cmentarz

◾◾◾

Poszłam do hotelu się przebrać. Ponieważ upał dawał mi w kość. Przebrałam się w czarny top i dżinsową spódniczkę. Narzuciłam na ramię torebkę a na nos wsunęłam okulary przeciwsłoneczne. Wyszłam na miasto się przejść. Na jednym z bilbordów ukazał się mój ociec oraz Pepper informujący o ślubie. Wywróciłam oczami na to idąc dalej

Zatrzymałam się przy chłopaku śpiewającym na ulicy. Śpiewał piosenkę mojej mamy. Podeszłam bliżej a po moim policzku spłynęła łza. Zdjęłam okulary chowając je do torebki i patrząc na blondyna.

Ten tańczył uśmiechnięty a gdy mnie zobaczył przestał.

-Marzyłem by wystąpić przed Mery Grande i Jej córce, chciałem by mnie zauważyły, było to niemożliwe.... - Podeszłam do chłopaka obejmując go

-Masz talent - Odpowiedziałam stając obok niego

-Zaśpiewała byś ze mną? - Spytał uśmiechnięty

-Z przyjemnością - Odparłam biorąc mikrofon

Śpiewaliśmy tańcząc a w okuł nas zrobiło się niezłe zgromadzenie. Zauważyłam nawet jakąś kamerę. Ale olałam to śpiewając jakby nigdy nic. Gdy nasz występ się skończył. Poczułam się dziwnie widząc w okuł tylu ludzi.

-Dziękuję za zaśpiewanie ze mną piosenki naprawdę marzenia się spełniają ludzie! - Odparł podekscytowany.

-Miło mi naprawdę - Odparłam nakładając okulary - Muszę już iść miło było...

-Troye

-Miłego dnia Troye - Mówiąc to odeszłam przeciskając się przez tłum

◾◾◾

Minął tydzień od kiedy jestem w LA. Codziennie odwiedzałam grób matki. Nagrałam z Troye'm piosenkę którą śpiewaliśmy na ulicy. Byłam na dwóch wywiadach i wystąpiłam w teatrze. Dzięki temu wszystkiemu powoli zapominałam o problemach. Kobieta którą zapowiadała matka nie pojawiła się. Co było znakiem na to, że miałam urojenia.

◾◾◾

Wyszłam z hotelu z walizką czekając na Ubera. Obok mnie zatrzymał się czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Jedna z nich opadła i dostrzegłam Wandę oraz Natasha'e.

-Mamy prywatny Samolot - Odparła wdowa

-A twój ojciec się opanował więc możesz na spokojnie wracać do domu-Odparła Wanda

-Okey ale co jeśli nie chce wrócić? - Spytałam

-Zanim znajdziesz mieszkanie trochę minie z resztą jesteśmy po twojej stronie - Odparła Natasha

-A Matteo przyjedzie po jutrze więc - Po tych słowach spakowałam walizkę i wsiadłam do samochodu

◾◾◾

Leciałyśmy samolotem a ja stresowałam się niemiłosiernie. Jak Matteo wie co się stało? Jak Loki mu powiedział? Co jeśli pomyśli, że jestem nienormalna?

-Ariana i jak tam w LA? - Spytała Wanda

-Pracowity tydzień wiecie to bo pewnie oglądałyście telewizję - Odpowiedziałam wymijająco

-Mogła byś nam szczerze powiedzieć co stało się po wybuchu? Dlaczego uciekłaś do ruin? - Spytała Nat

-Widziałam mamę, znaczy ducha, mówiła i tym, że ktoś mnie ściga chce zabić jakaś kobieta, była ojca chyba nie jestem pewna starałam się o tym zapomnieć-Wyjaśniłam

-To by wyjaśniało dlaczego straciłaś kontrolę-Zaczęła Wanda- Masz natłok myśli i bum wszystko rozwalone - Odparła

-Tak ale to przez ten gaz czy tam mgłę ja umiem utrzymać kontrolę - Wyjaśniłam pełna spokoju

-Ja tam się cieszę, że humor ci wrócił - Odparła Nat

◾◾◾

Byłam już w bazie a dokładniej w swoim pokoju, wypakowałam bagaż. Wzięłam prysznic i poszłam położyć się spać

Jaki ojciec taka córkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz