XXVI

3.9K 267 13
                                    


Nathalie 's POV:

Już któryś z kolei dreszcz przechodzi przez moje ciało, kiedy trzecią godzinę siedzę na małej, drewnianej ławeczce. Wokół panuje już półmrok, a małe krople deszczu co kilka sekund moczą, poszczególną część mojego ubioru. Przestałam czuć mroźne podmuchy wiatru, które są tu bardzo mocne, przez brak jakichkolwiek drzew w pobliżu. Moje oczy bolą od pocierania, pewnie są całe czerwone, ale obchodzi mnie to najmniej w tym momencie. Próbuję uspokoić swój oddech, ale nie udaje mi się to nawet na chwilę. Spoglądam przed siebie, nawet nie zwracając uwagi na jakieś szczególne miejsce. Po prostu patrzę, na to co ciągnie się wzdłuż smutnego krajobrazu, miejsca w którym się znajduję. Jeszcze kilka godzin temu można było usłyszeć tu wiele płaczących kobiet, ciche, uspokajające szepty mężczyzn. Wśród nich byłam również ja z Niallem. Całą ceremonię nie odstępował mnie nawet na krok. Czułam jego dużą i ciepłą, pomimo panującego wokół chłodu, dłoń, która szczelnie trzymała moją mniejszą i trzęsącą się. Moja rodzina stała równie blisko i zatracała się w swojej żałobie. Nie sądziłam, że cokolwiek tak bardzo może złamać moją rodzinę. O jakże się gorzko myliłam. Ten dzień był dla nas jak kubeł zimnej wody. Zawsze trzymaliśmy się razem, ale to wydarzenie sprawiło, że każdy zastanowił się nad tym, jak bardzo pędziliśmy do przodu. Pomimo, że mnóstwo czasu spędzaliśmy razem, teraz widzę, jak mało było go, w porównaniu z tym, który mogliśmy jeszcze znaleźć. Zamykam oczy, by po chwili je otworzyć. Widzę przed sobą scenę, która sprawiła, że gdyby nie silne ramiona mojego chłopaka, pewnie rzucałabym się na ziemi z bezsilności. Dwie, drewniane trumny otoczone wielką ilością kwiatów, a przed nimi zdjęcie pary tak dobrze mi znanych ludzi. Zatraceni w swoich oczach, uśmiechnięci od ucha do ucha. Aneth trzymająca śliczny bukiecik stokrotek w jednej ręce. Dereck obejmujący swoją piękną żonę od tyłu. Dłonie obydwóch splecione i położone są już na zaokrąglonym brzuchu dziewczyny. Po chwili jednak mój wzrok ląduje na małym, zagubionym chłopczyku, ubranym w specjalnie kupiony na tę smutną uroczystość garniturze. Jego oczy są wypełnione łzami, a małe piąstki spuszczone są wzdłuż jego maleńkiego ciałka. Jego babcia, a moja ciocia próbuje do niego podejść, ale odsuwa się, jeszcze bardziej zbliżając się do miejsca pochówku jego rodziców. Kuca i po cichutku łka, co jakiś czas wycierając rękawami umorusany nosek. To właśnie ten widok sprawił, że moje serce już potłuczone, zostało tym razem doszczętnie zdeptane. To ten widok wstrząsnął mną najbardziej. Uświadomiłam sobie, że ja straciłam bliskie mi osoby, ale mam obok chłopaka, który jest ze mną i nie boi się mojego odrzucenia. Mój mały Teddy stracił dwie osoby, które były dla niego najważniejsze na świecie i jedną, na którą czekał bardzo długo. To, że nie pozwalał do siebie podejść, uświadomiło mi, że to dopiero początek tragedii, jaka miała rozegrać się w mojej rodzinie. Ponownie zamknęłam oczy, by po chwili je otworzyć. Wokół mnie znów było pusto, a słychać było tylko gwizd wiatru. Przede mną znajdowało się tylko ich zdjęcie i pozostawione kwiaty. W środku dziękowałam mojej rodzinie, że zostawiła mnie tu samą i nie naciskała na powrót do domu. Oczywiście jestem świadoma tego, że pewnie Niall czeka na mnie przed cmentarzem w samochodzie. On został ze mną trochę dłużej po ceremonii, ale wiedział kiedy odejść i bez słowa to zrobił. Poczułam ciepło, otulające moje ciało, spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz Horana i to jak nakrywa moje ciało kocem. Pocałował mnie w czubek głowy i już chciał wrócić, ale chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do siebie. Usiadł obok i przytulił mnie, pocierając delikatnie moje ramiona.

- Wiesz, że nie zabronię Ci tu zostać, ale nie chcę, żebyś się rozchorowała. - Mruknął Niall w jej włosy. Dobrze wiedziała, że nie może tu siedzieć przez całe życie, ale nie potrafiła wstać i wrócić, tak po prostu do normalnego funkcjonowania. Nie wyobrażała sobie dnia bez telefonu od Derecka, bez śmiechu Aneth i jej podekscytowania w głosie, kiedy mówiła o nienarodzonej córeczce. Do jej oczu napłynęła nowa porcja łez, a ona jeszcze bardziej wtuliła się w swojego ciepłego towarzysza.

Przepaść [Niall Horan]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz