XI

4.8K 264 9
                                    

- Praca? - Zapytałam, nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszałam. Siedzę właśnie w gabinecie Pani Keyn. To miała być tylko normalna wizyta w Domu Dziecka, jak zawsze, ale zamieniła się chyba w najlepszą rzecz w moim życiu.

- Tak. Praca. Chciałabym, żebyś pracowała u nas jako opiekunka. Robiłabyś to co do tej pory, ale częściej i oczywiście godziny pracy spokojnie możesz dopasować do zajęć na studiach. Od kiedy Pan Horan wspiera nas finansowo, stan placówki jest o wiele lepszy, a ty byłabyś wspaniałym współpracownikiem.

Kiwnęłam głową. Znowu ten blondyn. Teraz jest już naprawdę wszędzie. Jednak powinnam być mu wdzięczna, za to, że dofinansowuje to miejsce.

- No to jak? Zgadzasz się? - Zapytała ponownie Pani Keyn.

- Tak. Oczywiście. Nie mogłabym odmówić! - Odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Wspaniale. - Wstała, obeszła swoje biurko i uściskała mnie. Zachichotałam.

Oderwała się ode mnie i obie skierowałyśmy się w stronę pokoju zabaw, cały czas rozmawiając na temat moich nowych obowiązków. Nie będę zarabiać dużo, ale to nie jest ważne. Kocham tu przychodzić, a to tylko dodatkowa korzyść.

- Dzieci na pewno się ucieszą, że będziesz przychodzić do nas jeszcze częściej.

- Tak mam taką nadzieję. Może nie będą miały mnie dość? - Zaśmiałam się i pokiwałam głową z rozbawienia.

Co do cholery?!
Odwróciłam się gwałtownie w stronę wielkich szklanych drzwi, prowadzących do ogromnego pomieszczenia, wypełnionego wszelkim sprzętem muzycznym. Przystanęłam, nie wierząc w to co widzę. Pani Keyn to zauważyła i przystanęła obok.

- Sam zaprojektował tę salę dla dzieci i kupił cały sprzęt. Przychodzi tu od dwóch tygodni i spędza czas z dziećmi. - Oznajmiła, spoglądając przez szybę.

Patrzyłam to na nią, to na blondyna siedzącego na dywanie z gitarą, który był otoczony przez wesołe i zaciekawione dzieci. Nie wierzyłam w to co się właśnie dzieje. W jednej chwili mój najszczęśliwszy dzień zamienił się w koszmar, kiedy uświadomiłam sobie, że pracując tu, będę go widywać prawie codziennie. Jak on może normalnie tutaj przychodzić i bawić się z dziećmi, później upijać się do nieprzytomności i wszczynać bójki? Najgorsze jest to, że w oczach Pani Keyn, Niall był chyba co najmniej błogosławiony. W co on gra? Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy. Po chwili usiadłam na jednym z krzeseł, które stoją na korytarzu. Chyba jednak tak szybko się nie pozbędę Horana.

- Nathalie? Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? - Przede mną ujrzałam, kucającą Panią Keyn. Miała bardzo zmartwiony wyraz twarzy. Nagle usłyszałam obok skrzypnięcie drzwi. Nawet nie musiałam odwracać głowy. Wiedziałam kto właśnie się pojawił.

- Nathalie? - Poczułam rękę Pani Keyn na kolanie?

- Tak wszystko dobrze. - Odchrząknęłam i wstałam, nie patrząc na Nialla. - Będę się już zbierać. Dziękuję za wszystko. - Powiedziałam szybko i prawie uciekłam z budynku. Otworzyłam z całej siły drzwi wyjściowe i poczułam jak chłodne powietrze uderza w moją rozgrzaną twarz. Zaczerpnęłam powietrza i przymknęłam oczy. Muszę się uspokoić. Nic się nie dzieje. Wdech i wydech. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam wibrację mojego telefonu. Po chwili zastanowienia, sięgnęłam po komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Dereck. Uśmiechnęłam się. On zawsze wie, kiedy go potrzebuję.

- Cześć mój ulubiony starszy bracie!

- Cześć moja ulubiona, głupsza siostro! - Usłyszałam tak dobrze mi znany niski głos. Boże jak ja za nim tęsknię, chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Dereck był jednym z synów, brata mojej mamy, czyli moim kuzynem (bratem stryjecznym). Ma 25 lat i jest najstarszy z nas wszystkich. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Wychowywaliśmy się w sąsiednich domach więc całe dzieciństwo spędziliśmy razem. Cztery lata temu wpadł sobie z młodszą o trzy lata od siebie dziewczyną. Jednak dali radę i od dwóch lat są małżeństwem z Aneth. Jestem szczęściarą, bo zostałam matką chrzestną Teddy'ego, którego kocham całym swoim sercem.

Przepaść [Niall Horan]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz