41.

202 21 2
                                    

Z każdym dniem Jimin wracał do zdrowia. Byłem przy nim cały czas i opiekowałem się nim. Yeri i Joseph nie pokazywali się jakby bali się mojej osoby. 

Szedłem do swojej sypialni chcąc się się odświeżyć i przebrać. To nie tak, że wcześniej tego nie robiłem. Po prostu dzisiaj chciałabym trochę poćwiczyć na siłowni pod czujnym okiem Jimina. Wszedłem do środka zauważając w swoim łóżku swoją siostrę i Josepha, którzy spali wtuleni w siebie i bez ubrań.
Dlaczego w moim pokoju?

-Yeri.- Zawołałem. Ocknęli się wystraszeni zakrywając swoje ciała.- Co robicie w moim pokoju?

-N-no...w moim pokoju jest straszny bałagan i...no...

-Wynocha stąd. Już.- Fuknąłem.

-Jungkook posłuchaj...- Zaczęła sięgając po swoje ubrania.

-Ile razy mam powtarzać? Nie chce wyjaśnień. Po jakiego grzyba mi one?! Macie tylko łaskawie wyjść z mojego pokoju.

-Guk uspokój się.- Poprosił chłopak, który jako pierwszy był ubrany. Podszedł kładąc dłoń na moim barku, lecz strzepnąłem ją.- Jungkook... Co cię ugryzło? Jesteśmy przyjaciółmi.

-Mam to gdzieś. Moją siostrę? W moim pokoju? Gdzie masz sumienie?

-Jestem już dorosła Jungkook.- Oburzyła się młodsza także podchodząc do mnie.- Mogę robić co chce i z kim. Nie bądź zazdrosny, bo tobie i Jiminowi się nie układa. Też mam prawo do szczęścia.

-Ale nadal moją siostrą.- Fuknąłem.- Może niekiedy mamy z Jiminem pod górkę, ale się kochamy. Staramy się by było lepiej mimo przeszkód, kłótni.... Co ty wiesz o miłości Yeri?

-Więcej niż ty.- Warknęła.- To ty kazałeś zabić rodziców. Przez ciebie nie żyją. Oni dawali nam największą miłość.

-Że co? Oni zabili mi syna! To ich miłość?!

-I tak nie był twoim prawdziwym! Bawiłeś się w tatusia nie mając pojęcia o  wychowaniu dziecka. Tak teraz nie masz pojęcia o miłości. Wiesz czemu teraz jesteś zazdrosny? Bo boli cię, że Joseph jest mój. Bo on jedyny traktował cię lepiej.- Mruknęła. Spojrzałem na wspomnianego, który nie wiedział co powiedzieć.- Bo chcesz by Jimin też cię tak traktował.- Dodała. W oczach pojawiły się łzy, lecz wziąłem głęboki wdech próbując je odgonić.

-Yeri starczy.- Warknął chłopak łapiąc ramię dziewczyny.- Nie jestem nikogo. Nie wiesz wielu rzeczy. Oni się kochają. Nawet nie wiesz jak bardzo. Jimin za każdym razem ratował Guka, gdy ten chciał popełnić samobójstwo. Ale o tym też nie wiedziałaś. Gdyby go nie kochał, pozwoliłby mu się zabić. Jimina by to nawet nie ruszyło. A ty nie miałabyś brata.

-P-próby samobójcze?- Szepnęła patrząc na mnie.

-Nie mówiłeś jej?- Spytał zdziwiony.

-To już nieważne. Wyjdźcie stąd. Natychmiast!- Krzyknąłem.

-Jakie próby samobójcze?!- Krzyczała, gdy Joseph zaczął ją wyprowadzać z pokoju. Zamknąłem za nimi drzwi, pod którymi zaraz usiadłem podkurczając nogi pod brodę i zaczynając płakać.

*

-Wszystko w porządku Guk?- Spytał starszy, który siedział na krześle obserwując jak uderzam w worek treningowy.

-Tak. A co ma być?

-Słyszałem, że pokłóciłeś się z Yeri. O co?

-Nieważne.

-A ja myślę, że istotne.- Powiedział wstając i podchodząc do mnie. Zaprzestałem wykonywać swoją czynność spojrzawszy na mężczyznę.- Powiedz. Wyduś to z siebie.

-Ale co? To że przyłapałem ją z Josephem w moim łóżku?

-Myślę, że nie tylko o to. O to że jesteś zazdrosny o Josepha?

-Co?

-Jungkook wiem wszystko. Ściany mają uszy. A mianowicie jeden z moich ludzi słyszał. Ale to nieważne. Spokojnie nie jestem zły o to. I to prawda. Joseph lepiej cię traktował. Na twoim miejscu też bym był zazdrosny.

-Przytul mnie...- Szepnąłem będąc na skraju. Starszy od razu wykonał moją prośbę, dlatego w spokoju mogłem wybuchnąć płaczem.- Nie jestem zazdrosny tylko o to. Yeri odebrała mi przyjaciela. Joseph nie jest już jak wcześniej. Zawsze przychodził, gdy chciał rozmawiać, a odkąd ona tu jest idzie do niej.

-Sam chciałeś ich spiknąć.

-Ale nie żeby zapomnieli o mnie.

-Gukie nie zapomną.

-Czy mógłbyś ich odesłać do Korei?- Spytałem.

-Słucham? Nie myślisz trzeźwo. Pogódź się z Yeri najpierw.

-Z nią nie da się pogodzić.- Odsunąłem się.- Nie chcę też na nich patrzeć. Po prostu niech wrócą do domu. Proszę.

-Kochanie..

-Proszę cię...

-Eh... W porządku. Załatwię im transport.

-Dziękuję.

Po treningu wróciłem do swojego pokoju, w którym był Joseph, który na mój widok od razu wstał z łóżka podchodząc bliżej.

-Co tu robisz?

-Chcę przeprosić.

-Za co? Mam już gdzieś, że jesteś z moją siostrą.

-Nigdy z nią nie byłem. Tamta sytuacja była tylko... Chwilą uniesienia... A przeprosić chcę za to, że jestem okropnym przyjacielem.

-Gdzie jest Yeri?

-W swoim pokoju. Nadal nie może otrząsnąć się z tego, że chciałeś kilka razy popełnić samobójstwo. Porozmawiaj z nią.

-Nie mam zamiaru. A wy jutro wracacie do Korei.- Mruknąłem.

-Nigdzie nie lecę. Zostanę.

-Joseph...

-Dokąd mam wracać? Do ojca, który uważa, że jestem nikim? W Korei nie mam nikogo na kim mógłbym polegać. Dlaczego chcesz mnie odesłać? Za co?

-Idę się kąpać.- Szepnąłem kierując się do łazienki, lecz po chwili poczułem uścisk na nadgarstku.- Joseph puść.

-Chcę być twoim przyjacielem. Nic mnie nie łączy z twoją siostrą. Więc proszę powiedz mi prawdę.

-Bo nie mogę na was patrzeć. Na was razem. Może nie jesteście parą, ale mogę śmiało powiedzieć, że odebrała mi ciebie. Najlepszego przyjaciela. Jego cząstkę.

-Jungkook nieprawda.

-Tak? Spraw bym uwierzył.- Wyrwałem się z uścisku.

-Jungkook błagam nie odsyłaj mnie do Korei.

-W tej sprawie musisz już rozmawiać z Jiminem.- Mruknąłem wchodząc do łazienki.

****************************

25.01.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego wieczoru kochani 💖 Dobranoc 💖

Prawo Zemsty/ JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz