-Dzień czwarty. Jestem zamknięty wraz z kompletnym idiotą zwanym Jiminem. Aigoo niech mnie ktoś wypuści.- Jęknąłem bezradnie chowając oczy w zagięciu łokcia.
-Skończysz już?- Mruknął rzucając we mnie jakąś kartką papieru zgniecioną w kulkę.
-To ty chciałeś tutaj ze mną siedzieć. Teraz masz.- Wzruszyłem ramionami oddając mu kulkę.
-Oczywiście. Kto powiedział, że mam dosyć?- Spytał podchodząc do mojej osoby.
-Odejdź Jimin.- Powiedziałem chcąc go odepchnąć, lecz chwycił moje dłonie zmuszając bym się położył, a sam zawisł nade mną.- Jimin!- Uniosłem głos.
-Jungkook!- Również to zrobił uśmiechając się lekko.- Kocham cię.
-Zachowujesz się jak dziecko.- Mruknąłem.- Choć raz bądź mężczyzną.
-Kim?
-Mężczyzną. Mam ci to przeliterować?
-W takim razie wyjdź za mnie.- Powiedział bez przemyślenia. Spojrzałem na niego zaskoczony nie wiedząc co powiedzieć.
-Co?
-Już wcześniej chciałem cię o to zapytać. Nawet mam pierścionek. Tylko zawsze coś było na przeszkodzie. Teraz ta nasza kłótnia, Joseph... Przepraszam. Nie kontrolowałem się. Nie chciałem cię tak potraktować. Jungkook dla ciebie chcę być lepszym człowiekiem. Tylko dla ciebie podkreślam. I z tobą chcę spędzić resztę życia. Dopóki jeszcze mnie nie złapali. Wiem... Wybrałem sobie moment... Miał być bardziej romantyczny... Za to też przepraszam.- Podniósł się podchodząc do drzwi i uderzając w nie w jakiś rytm. Te po chwili się otworzyły.- Koniec izolatki. Jesteś wolny, skarbie.- Uśmiechnął się smutno po czym wyszedł z pokoju. Nadal leżałem w osłupieniu i z niedowierzaniem.
-Też cię kocham idioto.. - Szepnąłem do siebie dostając rumieńców.
Do końca dnia nie wróciłem do sypialni włócząc się po korytarzach. Siedzenie cztery dni w niej wystarczająco mi wystarczyło.
-Jimin cię woła.- Powiedział niebieskowłosy mężczyzna, który pojawił się znikąd. Jak duch.
-Mówił coś jeszcze?
-I że masz się przebrać.- Dodał po czym odszedł. Westchnąłem wracając do swojego pokoju, gdzie założyłem ładne ubranie. Domyślałem się po co mnie wzywa. Gotowy ruszyłem do gabinetu starszego. Zapukałem lekko, a drzwi same się otworzyły.
-Zapraszam.- Powiedział starszy podając mi dłoń, którą chwyciłem i pozwoliłem się prowadzić.- Siadaj skarbie.- Poprosił odsuwając mi krzesło.
-Dziękuję.- Powiedziałem stresując się. Gdy zajęliśmy swoje miejsca kilku ludzi starszego przyniosło nam kolację.
-Smacznego.- Rzekł czym odpowiedziałem mu tym samym.- Słuchaj....- Zaczął po kilku minutach.- Wiem, że już się wygadałem... Ale chcę to naprawić. Wszystko chcę naprawić.- Wstał z miejsca i klękając przede mną.- Gukie... Kocham cię bardzo mocno. Może mocniej niż tamtą kobietę. Jesteś po prostu... Inny. Jako pierwszy zignorowałeś moją złość, zlekceważyłeś ją. To bardzo ważne, bo na twoim miejscu inni by się bali, ale nie ty. Otworzyłeś moje serce na nowo Kookie. Pokazałeś, że miłość jednak istnieje.
-Przestań już gadać.
-Ale nie skończyłem jeszcze swojej wymowy. To jeszcze początek.
-Ja to wszystko wiem, Jimin. Możesz mi dać tą kartkę. Będę sobię ją czytać co noc. A teraz przejdź do rzeczy.
-Psujesz wszystko..- Wywrócił oczyma wyjmując czerwone pudełko.- Czy ty Jeon Jungkook uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
-Przez drzwi?- Wskazałem palcem.
-Jungkook..- Oburzył się.
-Już...dobra, dobra. Przepraszam.
-Zostaniesz moim mężem?
-Oczywiście. Tak.- Uśmiechnąłem się szeroko przytulając go. Następnie otworzył pudełko, lecz nic w nim nie było.
-Co kurwa?- Spytał szukając biżuterii po kieszeniach.- Gdzie on jest?
-Mnie się pytasz? Mogłeś powiedzieć, że żarty sobie robiłeś.
-To nie były żadne żarty!- Krzyknął podchodząc do biurka przeszukując wszystkie szuflady.- Jeszcze dzisiaj go miałem. Widziałem. Jungkook uwierz mi.
-Wierze, Chim.
-Nie Chim...- Załamał się jeszcze bardziej.- Nie chciałem go zgubić. Teraz w tym momencie musiał zniknąć gdzieś. Japierdole.- Kopnął w fotel przez co podskoczyłem wystraszony.
-Jimin spokojnie. Nie potrzebuję pierścionka.- Podszedłem do niego bliżej i łapiąc jego dłonie.- To nie jest ważne. Ważna jest nasza miłość.
-Ale pierścionek też jest ważny. On pokazuje, że do kogoś już należysz, czyli do mnie.
-Tutaj chyba każdy wie, że jestem twój, a ty mój.
-Może tak. Ale chcę by każdy wiedział. Oficjalnie.
-Nie martw się.- Uśmiechałem się.- Znajdzie się.
-Oby, bo nie ręczę za siebie.- Warknął.- Pójdę go poszukać.- Rzekł po czym ruszył do wyjścia.
-Jimin.- Zawołałem go.
-O co chodzi?
-Gdy...gdy go znajdziesz... przyjdź do mnie. I przynieś szampana.
-Dlaczego?
-Chcę jakoś...- Podszedłem do niego kładąc dłoń na jego klatce piersiowej sunąc nią w dół.- Świętować nasze zaręczyny.- Szepnąłem mu do ucha palcem dotykając jego członka przez materiał spodni.
-Nie drażnij mnie teraz. Potem to możesz robić, skarbie.- Uśmiechnął się całując mnie w usta.
-Potem to nie przestanę.- Zaśmiałem się.- Idź szukać. Im szybciej tym prędzej znajdziesz...- Dodałem chcąc się odsunąć, lecz starszy niespodziewanie przybił moją osobę do ściany podnosząc za uda.- Jiminnie...
-Tak bardzo mnie kusisz. Chcę cię teraz.
-Nie nie... Potem.- Zaśmiałem się lekko odsuwając go.- Gdy znajdziesz pierścionek. Taka była umowa kochanie.- Zszedłem z jego rąk szybko otwierając drzwi.- Przyjdź jak znajdziesz. Nie zapomnij o szampanie.- Dodałem opuszczając gabinet i uciekając do sypialni.
Padłem na łóżku z szerokim uśmiechem nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Jestem zaręczony. Mam narzeczonego. Nie sądziłem, że dojdzie do tej sytuacji. Nie sądziłem, że Jimin w ogóle chcę mi się oświadczyć, nie podejrzewałem go o to. Wtedy przypomniałem sobie o Josephie. Co z nim zrobił? Czy jeszcze żyje? Ale nie zapytam się o to starszego. Nie chcę by znowu wszystko się zepsuło.
-Oby teraz wszystko szło w dobrą stronę...- Szepnąłem do siebie.
***************************
02.02.22
Ładna data
Jak wam się podoba?
Miłego dnia kochani 💖
CZYTASZ
Prawo Zemsty/ Jikook
FanfictionZAPRASZAM!! Jungkook- ojciec pięcioletniego Woo, samotny mężczyzna Jimin- przywódca największego gangu w Korei i poszukiwany w kilku krajach.