Bardzo brzydkie słowo #28

33 5 0
                                    

— Draco? Draco! Ocknij się! 

— Ma-Marta? Cholera, co ja tu robię? 

— Wbiegłeś tu tak nagle i padłeś, cały zakrwawiony, już miałam nadzieję, że do mnie dołączysz, ale niestety minęła cała noc i dalej żyjesz. No już, koniec tego spania.

Draco podnosi się na rękach, czując narastający ból głowy. Docierają do niego wspomnienia poprzedniej nocy. Adrenalina pomogła mu nie paść na twarz przed Harrym, a nawet dobiec do Łazienki Marty przed utratą przytomności. Chłopak dotyka opuszkami palców zgrubienia na nosie, syczy cicho, obmacując grzbiet nosa schodzi kolejnymi palcami na chrząstki, badając ich stan i skalę bólu. W końcu z kolejnym sykiem podnosi się, przytrzymując się umywalki. Patrzy w swoje lustrzane odbicie, krzywiąc się na ujrzany widok. Połowa twarzy w zaschniętej krwi, to samo na jego już nie białej koszuli. Znów delikatnie dotyka połamanego nosa i zastanawia się jakim cudem cios Harrego od razu go nie znokautował. 

— Co Ci się stało, że tak wyglądasz? Potknąłeś się na schodach i padłeś na twarz? — Dopytuje duch, zerkając na odbicie chłopaka zza jego pleców. 

— Nie wiem. — Odpowiada zdawkowo, odwraca się do dziewczyny. — Jak oceniasz moje umiejętności magiczne? Dam radę przywrócić nosowi jego naturalne piękno?

— Jak to nie wiesz? — Ignoruje pytanie kolegi, kierując wzrok na jego dłoń, którą przytrzymuje się umywalki, żeby prosto stać. Upadek na kafelki musiał być mocniejszy niż myślała. Może lekki wstrząs mózgu? Albo ten cios w nos był jakiś super silny, zmienił Draco grawitację i dalej przyciąga go do ziemi?

— Nie wiem... Czemu dostałem. — Ponownie odwraca się do lustra i zaczyna grzebać w kieszeni za różdżką. Celuje różdżkę na swoją twarz. — Okay, to było episkey... Dobra! Potrafię to uleczyć...! — Sam siebie stara się przekonać. Drżącą dłoń przesuwa po nosie, intensywnie myśląc jak duże uszkodzenie to jest i na czym powinien się skupić.

— Od kogo dostałeś? Granger jednak pokazała ten list Gryfonom? 

— Nie... — Bierze ostatni głęboki wdech — Episkey! — Z różdżki wydobywają się iskierki żółtego światła, trafiają w nos Draco, który w tym samym momencie krzyczy z bólu. — Kurwa, kurwa! — Z nosa blondyna ponownie spływa krew, wypukłość zdaje się wolno wracać do stanu sprzed uderzenia. 

— Cóż, przynajmniej w połowie zaklęcie zadziałało... — Draco patrzy na Martę morderczym wzrokiem - gdyby była żywa, mógłby ją nim zabić. 

— Zauważyłem, że coś poszło nie tak, Marto. Nie musisz o tym wspominać. 

— Jesteś zbyt drażliwy. — Dziewczyna teatralnie macha ręką, odwracając się z oburzeniem. — No już, mów mi co się w nocy wydarzyło. 

— Cholera! Marto! Zaraz mam zajęcia! Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej!? 

— Bardzo mi przykro, ale nie miałam jak Tobą potrząsnąć, a krzyk Cię nie budził. Zresztą nie to jest teraz najważniejsze, powiedz mi w końcu-

— Muszę już iść, Marto, do zobaczenia. — Szybko płucze twarz, nie słuchając narzekań czy kolejnych pytań i wybiega, odbijając się dłonią od ścian.


Draco wbiega do pokoju głównego ślizgonów, przechodzi obok kilku siedzących na sofie osób, które najwyraźniej nie mają jeszcze zajęć i wchodzi do pokoju Blaisa, w którym trzyma swoje rzeczy. Zrzuca z siebie szatę, rozpina koszulę i rzuca wszystko na łóżko. Wygrzebuje z kufra schludnie poskładane w kostkę czarne dżinsowe spodnie, czarną koszulę, krawat w gryfońskich barwach, szarą kamizelkę i czystą bieliznę. Szybko ubiera czyste skarpetki i bokserki, wkłada nogę w nogawkę spodni i szarpie się z nimi chwilę. Kończy ubieranie się, zerka w lustro, sprawdzając czy na pewno dobrze opłukał twarz, poprawia włosy i po chwyceniu za książki, zwala rozrzucone po łóżku brudne ubrania do kufra nim wybiega na zajęcia.

Wszystkie oczy kierują się w stronę blondyna, który dysząc stoi przed otwartymi przez siebie drzwiami od sali zaklęć. Chłopak przeprasza za spóźnienie i po usłyszeniu, że jego dom traci 10 punktów, kieruje się do ławki na końcu sali. Siada przy pustym stoliku i kładzie na nim książki i pergaminy. Bierze pióro do ręki i zaczyna przepisywać z tablicy zaległe notatki. Wszelkie zaczepki innych uczniów ignoruje, z całych sił jednak skupiając się przede wszystkim na powstrzymaniu chęci spojrzenia w kierunku Harrego Pottera. Obiekt jego zainteresowania zaś nie krępuje się przyglądaniem się spóźnionemu Gryfonowi - Harry odkąd tylko przyszedł na zajęcia, na których zresztą nie byłoby go, gdyby nie uparta Hermiona, nie może się na niczym skupić. Mieli w dłoni kawałek papieru, gniecie, skręca, obmacuje, a mały skrawek wyrwanej kartki nabiera coraz większej gibkości i delikatności. Hermiona subtelnie szturcha jego nogę, zwracając na siebie uwagę. Dopiero teraz orientuje się, że nauczyciel woła jego nazwisko. Odwraca się w jego kierunku.

— Panie Potter, widzę, że nie interesują Pana dzisiejsze zajęcia. Każdy może mieć gorszy dzień i to rozumiem, jednak mógłby Pan choć udawać minimalne zaangażowanie do lekcji. — Profesor Flitwick schodzi ze swojego podwyższenia, dzięki któremu mógł być widziany przez wszystkich uczniów, także tych z tyłu sali i podchodzi do ławki Harrego. — Dzisiaj coś Gryfonom nie zależy na punktach. 

— Przepraszam, profesorze. Tak jak Pan zauważył, każdy może mieć gorszy dzień. Postaram się udawać jak Pan to sobie ży-

— Cholera jasna, gdyby Pańskie zajęcia nie były tak nudno prowadzone, to może bylibyśmy bardziej chętni do siedzenia tu. — Odzywa się ni stąd ni zowąd Draco, nie pozwalając Harremu pogrążyć się bardziej w oczach nauczyciela. To działa, Flitwick odwraca się w jego kierunku. 

— Ah, więc tak bardzo Panów nudzę?

— Mnie na pewno. Ileż można wysłuchiwać, że do zaklęć potrzeba uwagi i skupienia? Wiemy to. Już wszyscy, nawet Szlamy znają to gadanie od pierwszej klasy, po co więc co lekcję pieprzyć o tym samym? — Filius szeroko otwiera oczy, a jego twarz staje się czerwona na dźwięk obraźliwego słowa, które zdecydowanie pomogło Draconowi zabrać uwagę profesora od Harrego. Jeśli wszyscy mają być na kogoś wkurzeni za kolejne odjęte punkty, niech ich ofiarą dalej będzie on, nie Harry, który i tak w tym roku wysłuchuje tysięcy durnych plotek.

— Ani słowa więcej! Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru i specjalne zaproszenie na karę po zajęciach! Przez najbliższy miesiąc! Nigdy więcej nie chcę słyszeć tego słowa, rozumiemy się?! A teraz proszę opuścić salę i zaczekać na zewnątrz! Zaraz powiadomimy dyrektora! 

Ale Draco nie przejął się ani utratą punktów, ani nagłym atakiem zmiętych kartek w jego stronę, ani wybuczeniem za marnowanie tych jakże ważnych dla uczniów punktów. Draco spojrzał tylko przelotnie w te piękne, szmaragdowe, wściekłe oczy Harrego i już żałował, że nie użył innych słów na wkurzenie Pana Flitwicka. No tak, Harry żył z Mugolami. Jego najlepszą i najbardziej oddaną przyjaciółką jest cholerna Szlama Granger.

Nie taki Ślizgon zielony jak go piszą || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz